"Jednak już od samego początku wytyczaliśmy swoje drogi na osobnych, chociaż uzupełniających się mapach"
***
Nagle tylne drzwi, znajdujące się w kuchni,
otworzyły się z hukiem i stanął w nich Zayn, trzymający Alice za rękę. Reakcja
Katherine była natychmiastowa. Szybko podniosła się z kolan Liam’a, przy okazji
uderzając o stół…
- Co tu się dzieje? – zapytał Zayn.- Absolutnie nic – skłamał szybko Liam.
- Przecież widziałem – odpowiedział – Liam, doskonale pamiętasz warunek jaki postawił nam Harry. Mamy nie zarywać do Kate, a Ty właśnie to robisz - wytłumaczył Zayn.
- Jaki warunek? – wtrąciła się Alice.
- No właśnie, jaki? – dopytywała się ciekawa szatynka.
- Harry powiedział nam, że jeżeli zaczniemy startować do Ciebie, to odchodzi z zespołu – wyjaśnił Zayn.
- Nie miałam o tym pojęcia – mruknęła młodsza siostra Harry’ego.
- Chcesz popsuć całą naszą przyjaźń? – zapytał Zayn, podnosząc głos.
- Zayn, spokojnie – powiedziała Alice, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Jeżeli Harry się nie dowie, przynajmniej przez najbliższy czas, to nic się nie stanie – oznajmił brunet.
- Ale jak chcecie to zrobić? Przecież prędzej czy później i tak będziecie musieli mu powiedzieć. Chyba, że wcześniej Wasz związek się rozpadnie – powiedział.
- Niech spróbują. Jeżeli chodzi o nas, to nic nie powiemy, prawda, kochanie? – dodała Alice.
- No dobrze – powiedział Zayn, biorąc ją za rękę i kierując się do swojego pokoju.
Dziewczyna zdążyła tylko puścić oko do Katherine
i Liam’a.
- Niedobrze – podsumowała Kate, znów siadając naprzeciw swojego chłopaka.- Z tym się akurat zgodzę – powiedział, opierając głowę na rękach.
- Jedno w tym jest dobre. Dobrze, że przyłapał nas Zayn z Alice, a nie Louis, który od razu poszedłby do Harry’ego – wyjaśniła.
- W takim razie Louis i Harry muszą dowiedzieć się ostatni. Inaczej będzie hałas w domu – powiedział.
- Tak czy inaczej będzie hałas – stwierdziła Kate, bawiąc się włosami Laim’a.
- Ile razy mam Ci mówić, żebyś nie bawiła się moimi włosami? Nie lubię tego… – oznajmił brunet.
- A ja bardzo to lubię – powiedziała szatynka.
- Skoro tak to mogę pobawić się Twoimi? – zapytał.
- Nie ma problemu, jeszcze jakbyś mi je wyprostował, to dopiero byłoby super – oświadczyła nastolatka.
- Nie mam dla Ciebie prostownicy… – powiedział szeptem.
- Którą miałeś mi odkupić – dodała młodsza siostra Harry’ego.
- Taaa… Może kiedyś – odpowiedział.
- Szkoda, że ja tak nie powiedziałam, gdy poprosiłeś mnie bym została Twoją dziewczyną – powiedziała Katherine.
- Przecież podobno mnie kochasz… - powiedział.
- Bo tak jest – wytłumaczyła się szybko – Tak jakoś mi się powiedziało – dodała.
- Powiedzmy, że Ci wierzę – odpowiedział Liam.
- Powiedzmy? – zapytała Katherine – Czyżbyś miał do tego jakieś wątpliwości? – spytała.
- Nie, nie – wybrnął chłopak.
- Prawidłowa odpowiedź – zaśmiała się Kate.
- Czyli mam Ci po prostu przytakiwać? – zapytał brunet.
- Właśnie tak, a teraz mój Ty niewolniku, przynieś mi szklankę wody – zażartowała szatynka.
Chłopak zaśmiał się, po czym powiedział:
- Chyba sobie żartujesz.- Jak śmiesz tak zwracać się do swojej Pani, nikczemny niewolniku – powiedziała całkiem poważnie nastolatka.
Chłopak nalał jej wody do szklanki i podał do
rąk.
- Proszę – powiedział.- Przecież ja żartowałam – wyjaśniła dziewczyna.
- Ale Ci przyniosłem żebyś nie narzekała – powiedział Liam.
- Dziękuję, Ty mój niewolniku – powiedziała młodsza siostra Harry’ego.
Chłopak nic nie odpowiedział i usiadł na krzesło
obok dziewczyny.
- Bardzo przyjemnie mi się tu siedzi, ale muszę się w końcu przebrać –
oznajmiła Kate.
Dziewczyna wstała od stołu, pocałowała bruneta w
policzek i poszła po schodach do swojego pokoju.
***
Następnego ranka, szatynka umówiła się z Rebekah,
że blondynka po nią przyjdzie i razem pójdą do szkoły.
Katherine po drodze była tak zmęczona wczesnym
wstawaniem, że przez cały czas milczała.
- Kate… Od tej pory, to będzie codzienna godzina Twojego wstawania. Będziesz
musiała się przyzwyczaić – powiedziała Rebekah.- No wiem, ale w wakacje wstawałam koło jedenastej, a teraz trzeba się obudzić o siódmej żeby wyszykować się na ósmą – wyjaśniła – Jeszcze do tego miałam koszmar… – dodała.
- Jaki? – zapytała.
- Śniło mi się, że Harry dowiedział się o mnie i Liam’ie, ale to nie to było najgorsze. Wywiózł mnie do jakiegoś iglo, żeby Liam nigdy mnie nie znalazł. Całe życie spędziłam u boku jakiegoś eskimosa – wyjaśniła, wzdrygając się.
- Naprawdę straszne, ale to się przecież nigdy nie stanie – odpowiedziała blondynka.
- Jeżeli Zayn powie Harry’emu, to wszystko możliwe… – westchnęła Katherine.
- Zayn wie? Jak to się stało? – zapytała.
- Byliśmy trochę nieostrożni. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się wściekł – wytłumaczyła Kate – Wiesz, że Harry zawarł z nimi umowę? – zapytała szatynka – Jeżeli któryś z nich zacznie mnie podrywać, to on odchodzi z zespołu – wyjaśniła.
- Szczerze, to nie spodziewałam się tego – oznajmiła Rebekah.
- Zapewniam Cię, że ja też – odpowiedziała szatynka.
Dziewczyny doszły do szkoły, a przed nią spotkały
śliczną brunetkę o niebieskich oczach. Była to Dylan, która od razu do nich
podeszła.
- Cześć, kochane – przywitała się.- Cześć, co u Ciebie? – zapytała Rebekah.
- Dużo bo opowiadać… Nie chcę Was zanudzać, więc powiem tylko, że super – odpowiedziała brunetka.
- Chłopak? – spytała Katherine.
- Nie, nie mam chłopaka. Rozmawiałam trochę z przyjaciółmi i dzisiaj mamy się spotkać. Bardzo się cieszę na to spotkanie. Ooo… A może chcecie iść ze mną? – zapytała Dylan.
- Ja nie mogę, umówiłam się już z chłopakiem – odpowiedziała Kate – Mimo to, dziękuję za zaproszenie – dodała.
- Jak ma na imię? – spytała Dylan, wciskając się pomiędzy nastolatki.
- Liam – odpowiedziała szatynka, modląc się w duchu, aby dziewczyna nie zapytała czy to jest jeden z chłopaków z One Direction.
- Aaa… A nie chcesz z nim przyjść? – zapytała brunetka.
- On chyba nie lubi takich imprez… – wyjaśniła młodsza siostra Harry’ego – Ooo… Dzwonek. Chodźmy nie chcę się spóźnić na pierwszą lekcję – dodała, szybko zmieniając temat.
- A Ty Rebekah? – spytała, zwracając się do blondynki.
- Ja chętnie, a gdzie? – zapytała blondynka.
- U mnie w domu – wyjaśniła brunetka – Wiesz, gdzie mieszkam, prawda? – spytała.
- Tak, pamiętam. Robiłam z Tobą kiedyś projekt z fizyki u Ciebie w domu – przypomniała blondynka – A o której mam tam być? – spytała.
- O osiemnastej– odpowiedziała – Cieszę się, że przyjdziesz – dodała, siadając w ławce między dziewczynami.
Jak na każdej pierwszej lekcji, nauczycielka
omówiła wszystkie najważniejsze, ale okropnie nudne, sprawy organizacyjne.
Później sprawdzała obecność.
Gdy odczytała imię i nazwisko Kate, rozejrzała
się z zaciekawieniem po klasie.
- Czyżby to było ta nowa uczennica? – zapytała nauczycielka matematyki.- Zgadza się – odpowiedziała szatynka, wstając z krzesła.
- Bardzo się cieszymy, że postanowiłaś dołączyć do tej szkoły. Usiądź – powiedziała nauczycielka.
Kiedy usiadła miała dziwne wrażenie, że osoby
będące w tym pomieszczeniu, patrzą się na nią i szepczą coś między sobą.
- Co jest? – szepnęła Kate, wychylając się zza Dylan i patrząc na Rebekah.
Blondynka zignorowała pytanie Kate, ale
wyciągnęła telefon i zaczęła coś szybko na nim pisać. Po krótkiej chwili,
szatynka poczuła wibracje w prawej, tylnej kieszeni swoich błękitnych rurek.
Dyskretnie wyciągnęła telefon i przeczytała:
„Może
Ty przyzwyczaiłaś się już do swojego nazwiska, ale innym kojarzy się ono przede
wszystkim z Harrym. Nie zdziwiłabym się, gdy po lekcji ktoś podejdzie do Ciebie
i zapyta czy jesteś jakoś z nim spokrewniona…”
Z zadumy wyrwał ją głos, dochodzący z jej prawej
strony:
- Na lekcji nie używa się telefonów komórkowych.
Wiedziała, że jakiś chłopak dosiadł się do niej,
bo w klasie nie było już miejsc, ale wcześniej go zignorowała. Nie miała ochoty
wdawać się z nim w konwersację, dlatego warknęła, nie odwracając się nawet do
niego:
- Spadaj.- Czyli to prawda… Im ładniejsza dziewczyna, tym głupsza – powiedział głosem przesyconym ironią.
To już było zbyt wiele… Nikt nie będzie jej
mówił, że jest głupia. Z nieskrywaną wściekłością w oczach popatrzyła na
chłopaka. Jego bystre błękitne oczy były w nią wpatrzone, a na ustach zagościł
ironiczny uśmieszek.
- Odczep się – mruknęła, odwracając wzrok.
Chłopak szykował się już do odpowiedzi,
przeczesując swoje czarne włosy, gdy odezwała się nauczycielka:
- Na dzisiaj to wszystko. Możecie już iść.- To co teraz mamy? – zapytała Katherine, wstając z krzesła.
- Angielski – odpowiedziała Dylan, wyprzedzając blondynkę.
- To prowadźcie – oświadczyła Kate.
Gdy szły korytarzem do klasy, przyłączył się do
nich chłopak, który zwrócił uwagę Kate.
- Cześć, Marc – przywitała się Dylan – Jak minęły Ci wakacje? – zapytała.- Byłem we Francji na kursie matematycznym – pochwalił się – A Twoje? – zapytał.
- Też całkiem dobrze – odpowiedziała Dylan.
- A Tobie? – zapytał, zwracając się do Kate.
- Myślałam, że nie gadasz z takimi głupimi dziewczynami jak ja – wyjaśniła.
- Nie obrażaj się – powiedział - Jak Ci minęły? – zapytał.
- Potraktowałeś mnie bardzo nie fair, zwłaszcza, że w ogóle mnie nie znasz – wytłumaczyła szatynka – A wakacje były okej – dodała.
- Co takiego robiłaś? Skąd znasz Rebekah? Wyjechałaś gdzieś? – zadawał jej pełno pytań.
- A co się robi w wakacje? – zapytała retorycznie nastolatka – Odpoczywałam – westchnęła, zakładając kosmyk włosów za prawe ucho – Z Rebekah poznałam się przez Internet, a na wakacjach byłam tylko u mamy – wyjaśniła.
- To Ty nie mieszkasz z rodzicami? – zapytał znów Marc.
- Tak wyszło, że nie – odpowiedziała, ostrożniej dobierając słowa.
- Jak to się stało? – spytał chłopak.
- Po prostu – odpowiedziała, unikając odpowiedzi.
- A można jaśniej? – spytał.
- Mieszkam z bratem – westchnęła Katherine.
- Jak ma brat na imię? Jeśli można wiedzieć… – zapytał Marc.
- Harry – odpowiedziała, odwracając wzrok i modląc się w duchu. żeby chłopak nie skojarzył jej nazwiska z imieniem brata.
- Możesz powtórzyć jak się nazywasz? Chodzi o nazwisko. Chciałbym się upewnić – chłopak ewidentnie zaczął wszystko pojmować.
- Powiedz lepiej szczerze, po co Ci moje nazwisko – stwierdziła.
- Bo jest mi potrzebne – odpowiedział – Chyba się nie boisz? – dodał.
- Czego mam się bać? Ciebie? – prychnęła Katherine.
- Czekaj… Czekaj… - zastanawiał się.
- Co? – mruknęła Kate.
- Wszystko jasne… Katherine Styles… - powiedział po chwili – Prawda? – zapytał retorycznie Marc.
- Tak i co w związku z tym? – zapytała Kate.
- Było trzeba tak od razu. Czemu to ukrywasz? – zapytał.
- Ja niczego nie ukrywam – oświadczyła szatynka.
- Taaa… To czemu po prostu tego nie powiedziałaś? Z resztą zespołu też mieszkasz? Jak tak, to masz zabawnie z tymi idiotami – powiedział.
- Słucham…? – spytała.
- Idiotami – powtórzył.
- Dlaczego ich obrażasz? – oburzyła się Katherine.
- Bo ich nie lubię… - powiedział ze zdziwieniem – Rozumiem, że jesteś siostrą jednego z nich, ale chyba mam takie prawo – dodał chłopak.
- Ja nie wyzywam ludzi, których nie lubię od idiotów – stwierdziła Kate.
- Każdy ma swoje zdanie… Mógłbym powiedzieć gorzej, ale się powstrzymam – odpowiedział Marc.
- To w takim razie, wytłumacz mi, dlaczego ich nie lubisz? Oceniasz ludzi nie znając ich? – spytała, będąc coraz bardziej wściekła.
- Nie rozumiem jak można zdobyć sławę przez program telewizyjny, nie wygrywając go nawet. A po za tym, dużo o nich wiem z opowiadań Dylan i Rebekah, które są ich fankami – wyjaśnił chłopak.
- Widocznie mają talent, którego Ty najwidoczniej im zazdrościsz – podsumowała szatynka.
- Im? Niby czego? Błagam Cię… – zaśmiał się.
- No nie wiem. Można im zazdrościć wyglądu, głosów… Długo można wymieniać – oświadczyła nastolatka.
- W życiu… Zrozum, mają też antyfanów… – oznajmił Marc.
- I miliony fanek – dokończyła młodsza siostra Harry’ego.
- Dobra, ale większość chłopaków ich nie lubi. Jednym z nich jestem ja… - odpowiedział Marc.
- Ponieważ, tak jak reszta, zazdrościsz im faktu, że mogą mieć każdą dziewczynę – powiedziała nastolatka.
- Niczego im nie zazdroszczę! – odpowiedział, podnosząc głos.
Byli tak pochłonięci rozmową, a raczej kłótnią,
że nie zauważyli momentu, w którym dotarli pod klasę.
- Powiem Ci jedną rzecz… - zaczęła – Znam Cię dopiero od niecałej godziny, a
już mnie denerwujesz – dodała.- Przykro mi, ale już tak mam. Zawsze pozostaje Ci mnie ignorować, tak jak robi to reszta klasy – powiedział.
- To może zaczniesz ignorować mnie, tak dla odmiany? – spytała.
- Oczywiście… - powiedział.
- Dziękuję bardzo – powiedziała.
- …Że nie - dokończył, uśmiechając się do niej szeroko.
- Dlaczego przyczepiłeś się akurat do mnie? – spytała, ignorując jego uśmiech.
- Bo siedziałem obok Ciebie – odpowiedział.
- No i co z tego? – znów spytała.
- Sam nie wiem. Jakoś tak wyszło… - odpowiedział.
- Czyżbym aż tak zachwyciła Cię swoją urodą? – spytała, żartując sobie z chłopaka.
- Nie – odpowiedział oschle Marc.
- Co za zmiana Twojego głosu… Czyżbym powiedziała coś nie tak? – zapytała dziewczyna, nawijając na palec pukiel swoich kręconych włosów.
- Nie, skądże znowu – powiedział czarnowłosy.
Zabrzmiał dzwonek na lekcję, tym samym, kończąc
ich dyskusję. Wszyscy weszli do sali. Tym razem, Katherine postanowiła być
mądrzejsza i usiąść przy ścianie, co dawało jej gwarancję wolności od Marc’a.
Można by rzec, że kolejna lekcja wiejąca nudą. Katherine z niecierpliwością czekała
na lekcję, na której w końcu zacznie się coś dziać.
Zajęcia tego dnia dłużyły się i dłużyły, ale już
po sześciu godzinach dziewczyny były w drodze do domu.
- I jak tam w szkole? – zapytała Rebekah.- Dobrze, poza faktem, że strasznie irytuje mnie ten cały Marc – westchnęła dziewczyna – I żeby tego było mało wie, że jestem siostrą Harry’ego – dodała, spoglądając na blondynkę.
- Niby skąd? Kto mu to powiedział? – zapytała.
- Domyślił się. Wypytywał mnie o przeróżne rzeczy i prawdopodobnie któraś z moich wypowiedzi zwróciła jego uwagę – wytłumaczyła Katherine.
- Miejmy nadzieję, że nikomu nie powie… – powiedziała blondynka.
- Prędzej czy później ludzie zorientują się kim jestem – powiedziała Kate – Mam tylko nadzieję, że to nie wpłynie na moje kontakty z nimi – dodała.
- Ale wiesz, że nie będziesz mogła długo zwlekać? Tu ludzie obrażają się za błahostki, a to dosyć poważna sprawa – oznajmiła Rebekah.
- To co mam zrobić? – zapytała retorycznie – Jutro, na pierwszej lekcji, stanąć na biurku nauczyciela i zawołać: „ Jestem Katherine Styles, siostra Harry’ego Styles’a, jednego z chłopaków z zespołu One Direction!”? – dodała - Opowiedz mi coś o tym Marc’u – poprosiła nastolatka, zmieniając temat.
- Jest strasznie wkurzający, ale świetnie się uczy. Ma same piątki i szóstki, zwłaszcza z matematyki – odpowiedziała – Czemu pytasz? Denerwuje Cię czy może go lubisz? – dodała, pytając.
- Czyli przykład klasycznego kujona… – powiedziała bardziej do siebie niż do blondynki – To dlatego zwrócił mi uwagę, gdy wyjęłam telefon – stwierdziła młodsza siostra Harry’ego – Pytam z ciekawości – dodała, widząc minę Rebekah.
- Można tak to ująć, nie ma zbyt wielu kumpli. Znacznie odbiega od reszty klasy – dodała Rebekah.
- Nie dziwię się. Zachowuje się idiotycznie – stwierdziła dziewczyna.
- Czyli jak? Przepraszam Cię, ale nie przysłuchiwałam się Waszej rozmowie, bo cały czas gadałam z Dylan – powiedziała Rebekah.
- Najpierw, upomniał mnie, że nie wolno używać telefonów komórkowych na lekcji i dodatkowo mnie obraził. Później, zadawał mi milion pytań na minutę, a jakby tego było mało zaczął obrażać chłopaków – wyjaśniła.
- Jak on mógł tak postąpić? Zwłaszcza, wiedząc, że jesteś siostrą jednego z nich – oznajmiła blondynka.
Zbliżały się powoli do domu Katherine.
- Dokładnie tak samo sądzę. Zero klasy – stwierdziła Katherine – Może
wpadniesz? – zaproponowała.- Nie wiem czy to dobry pomysł, tak od razu po szkole – oświadczyła dziewczyna.
- No i co z tego? – zapytała Kate.
- Nie będę Wam przeszkadzać? – zapytała blondynka.
- Komu niby miałabyś przeszkadzać? – zapytała retorycznie szatynka.
- Każdemu, kto tu mieszka: Tobie, Liam’owi, Louis’owi, Zayn’owi, Niall’owi i Harry’emu – wymieniała dziewczyna.
- Daj spokój. Jesteś dla nas jak rodzina. Zresztą, najprawdopodobniej, chłopacy ćwiczą piosenki, więc nie zwrócą uwagi na to, że przyszłaś ze mną – wyjaśniła nastolatka.
- No dobrze – zgodziła się.
***
Czeeeść.! Szczerze mówiąc rozdział chciałam zakończyć inaczej, ale wyszło jak wyszło. Nie chcę mi się wszystkiego samej przepisywać. No cóż...
Chyba ta pogoda tak negatywnie na mnie działa... Nie lubię śniegu, jest taki zimny i mokry. Brrr...
Ogólnie mój humor do najlepszych nie należy, co najprawdopodobniej jest całkowitą przyczyna utraty weny ;/
No nic, nie będę Wam tu więcej głowy zawracać, dlatego zapraszam do lektury rozdziału XXVI.! ;D
Katherine ;)