poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział XXVI







"Jed­nak już od sa­mego początku wy­tycza­liśmy swo­je dro­gi na osob­nych, cho­ciaż uzu­pełniających się mapach"


***

Nagle tylne drzwi, znajdujące się w kuchni, otworzyły się z hukiem i stanął w nich Zayn, trzymający Alice za rękę. Reakcja Katherine była natychmiastowa. Szybko podniosła się z kolan Liam’a, przy okazji uderzając o stół…
- Co tu się dzieje? – zapytał Zayn.
- Absolutnie nic – skłamał szybko Liam.
- Przecież widziałem – odpowiedział – Liam, doskonale pamiętasz warunek jaki postawił nam Harry. Mamy nie zarywać do Kate, a Ty właśnie to robisz - wytłumaczył Zayn.
- Jaki warunek? – wtrąciła się Alice.
- No właśnie, jaki? – dopytywała się ciekawa szatynka.
- Harry powiedział nam, że jeżeli zaczniemy startować do Ciebie, to odchodzi z zespołu – wyjaśnił Zayn.
- Nie miałam o tym pojęcia – mruknęła młodsza siostra Harry’ego.
- Chcesz popsuć całą naszą przyjaźń? – zapytał Zayn, podnosząc głos.
- Zayn, spokojnie – powiedziała Alice, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Jeżeli Harry się nie dowie, przynajmniej przez najbliższy czas, to nic się nie stanie – oznajmił brunet.
- Ale jak chcecie to zrobić? Przecież prędzej czy później i tak będziecie musieli mu powiedzieć. Chyba, że wcześniej Wasz związek się rozpadnie – powiedział.
- Niech spróbują. Jeżeli chodzi o nas, to nic nie powiemy, prawda, kochanie? – dodała Alice.
- No dobrze – powiedział Zayn, biorąc ją za rękę i kierując się do swojego pokoju.

Dziewczyna zdążyła tylko puścić oko do Katherine i Liam’a.
- Niedobrze – podsumowała Kate, znów siadając naprzeciw swojego chłopaka.
- Z tym się akurat zgodzę – powiedział, opierając głowę na rękach.
- Jedno w tym jest dobre. Dobrze, że przyłapał nas Zayn z Alice, a nie Louis, który od razu poszedłby do Harry’ego – wyjaśniła.
- W takim razie Louis i Harry muszą dowiedzieć się ostatni. Inaczej będzie hałas w domu – powiedział.
- Tak czy inaczej będzie hałas – stwierdziła Kate, bawiąc się włosami Laim’a.
- Ile razy mam Ci mówić, żebyś nie bawiła się moimi włosami? Nie lubię tego… – oznajmił brunet.
- A ja bardzo to lubię – powiedziała szatynka.
- Skoro tak to mogę pobawić się Twoimi? – zapytał.
- Nie ma problemu, jeszcze jakbyś mi je wyprostował, to dopiero byłoby super – oświadczyła nastolatka.
- Nie mam dla Ciebie prostownicy… – powiedział szeptem.
- Którą miałeś mi odkupić – dodała młodsza siostra Harry’ego.
- Taaa… Może kiedyś – odpowiedział.
- Szkoda, że ja tak nie powiedziałam, gdy poprosiłeś mnie bym została Twoją dziewczyną – powiedziała Katherine.
- Przecież podobno mnie kochasz… - powiedział.
- Bo tak jest – wytłumaczyła się szybko – Tak jakoś mi się powiedziało – dodała.
- Powiedzmy, że Ci wierzę – odpowiedział Liam.
- Powiedzmy? – zapytała Katherine – Czyżbyś miał do tego jakieś wątpliwości? – spytała.
- Nie, nie – wybrnął chłopak.
- Prawidłowa odpowiedź – zaśmiała się Kate.
- Czyli mam Ci po prostu przytakiwać? – zapytał brunet.
- Właśnie tak, a teraz mój Ty niewolniku, przynieś mi szklankę wody – zażartowała szatynka.

Chłopak zaśmiał się, po czym powiedział:
- Chyba sobie żartujesz.
- Jak śmiesz tak zwracać się do swojej Pani, nikczemny niewolniku – powiedziała całkiem poważnie nastolatka.

Chłopak nalał jej wody do szklanki i podał do rąk.
- Proszę – powiedział.
- Przecież ja żartowałam – wyjaśniła dziewczyna.
- Ale Ci przyniosłem żebyś nie narzekała – powiedział Liam.
- Dziękuję, Ty mój niewolniku – powiedziała młodsza siostra Harry’ego.

Chłopak nic nie odpowiedział i usiadł na krzesło obok dziewczyny.
- Bardzo przyjemnie mi się tu siedzi, ale muszę się w końcu przebrać – oznajmiła Kate.

Dziewczyna wstała od stołu, pocałowała bruneta w policzek i poszła po schodach do swojego pokoju.



***



Następnego ranka, szatynka umówiła się z Rebekah, że blondynka po nią przyjdzie i razem pójdą do szkoły.

Katherine po drodze była tak zmęczona wczesnym wstawaniem, że przez cały czas milczała.
- Kate… Od tej pory, to będzie codzienna godzina Twojego wstawania. Będziesz musiała się przyzwyczaić – powiedziała Rebekah.
- No wiem, ale w wakacje wstawałam koło jedenastej, a teraz trzeba się obudzić o siódmej żeby wyszykować się na ósmą – wyjaśniła – Jeszcze do tego miałam koszmar… – dodała.
- Jaki? – zapytała.
- Śniło mi się, że Harry dowiedział się o mnie i Liam’ie, ale to nie to było najgorsze. Wywiózł mnie do jakiegoś iglo, żeby Liam nigdy mnie nie znalazł. Całe życie spędziłam u boku jakiegoś eskimosa – wyjaśniła, wzdrygając się.
- Naprawdę straszne, ale to się przecież nigdy nie stanie – odpowiedziała blondynka.
- Jeżeli Zayn powie Harry’emu, to wszystko możliwe… – westchnęła Katherine.
- Zayn wie? Jak to się stało? – zapytała.
- Byliśmy trochę nieostrożni. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się wściekł – wytłumaczyła Kate – Wiesz, że Harry zawarł z nimi umowę? – zapytała szatynka – Jeżeli któryś z nich zacznie mnie podrywać, to on odchodzi z zespołu – wyjaśniła.
- Szczerze, to nie spodziewałam się tego – oznajmiła Rebekah.
- Zapewniam Cię, że ja też – odpowiedziała szatynka.

Dziewczyny doszły do szkoły, a przed nią spotkały śliczną brunetkę o niebieskich oczach. Była to Dylan, która od razu do nich podeszła.
- Cześć, kochane – przywitała się.
- Cześć, co u Ciebie? – zapytała Rebekah.
- Dużo bo opowiadać… Nie chcę Was zanudzać, więc powiem tylko, że super – odpowiedziała brunetka.
- Chłopak? – spytała Katherine.
- Nie, nie mam chłopaka. Rozmawiałam trochę z przyjaciółmi i dzisiaj mamy się spotkać. Bardzo się cieszę na to spotkanie. Ooo… A może chcecie iść ze mną? – zapytała Dylan.
- Ja nie mogę, umówiłam się już z chłopakiem – odpowiedziała Kate – Mimo to, dziękuję za zaproszenie – dodała.
- Jak ma na imię? – spytała Dylan, wciskając się pomiędzy nastolatki.
- Liam – odpowiedziała szatynka, modląc się w duchu, aby dziewczyna nie zapytała czy to jest jeden z chłopaków z One Direction.
- Aaa… A nie chcesz z nim przyjść? – zapytała brunetka.
- On chyba nie lubi takich imprez… – wyjaśniła młodsza siostra Harry’ego – Ooo… Dzwonek. Chodźmy nie chcę się spóźnić na pierwszą lekcję – dodała, szybko zmieniając temat.
- A Ty Rebekah? – spytała, zwracając się do blondynki.
- Ja chętnie, a gdzie? – zapytała blondynka.
- U mnie w domu – wyjaśniła brunetka – Wiesz, gdzie mieszkam, prawda? – spytała.
- Tak, pamiętam. Robiłam z Tobą kiedyś projekt z fizyki u Ciebie w domu – przypomniała blondynka – A o której mam tam być? – spytała.
- O osiemnastej– odpowiedziała – Cieszę się, że przyjdziesz – dodała, siadając w ławce między dziewczynami.

Jak na każdej pierwszej lekcji, nauczycielka omówiła wszystkie najważniejsze, ale okropnie nudne, sprawy organizacyjne. Później sprawdzała obecność.

Gdy odczytała imię i nazwisko Kate, rozejrzała się z zaciekawieniem po klasie.
- Czyżby to było ta nowa uczennica? – zapytała nauczycielka matematyki.
- Zgadza się – odpowiedziała szatynka, wstając z krzesła.
- Bardzo się cieszymy, że postanowiłaś dołączyć do tej szkoły. Usiądź – powiedziała nauczycielka.

Kiedy usiadła miała dziwne wrażenie, że osoby będące w tym pomieszczeniu, patrzą się na nią i szepczą coś między sobą.
- Co jest? – szepnęła Kate, wychylając się zza Dylan i patrząc na Rebekah.

Blondynka zignorowała pytanie Kate, ale wyciągnęła telefon i zaczęła coś szybko na nim pisać. Po krótkiej chwili, szatynka poczuła wibracje w prawej, tylnej kieszeni swoich błękitnych rurek. Dyskretnie wyciągnęła telefon i przeczytała:


„Może Ty przyzwyczaiłaś się już do swojego nazwiska, ale innym kojarzy się ono przede wszystkim z Harrym. Nie zdziwiłabym się, gdy po lekcji ktoś podejdzie do Ciebie i zapyta czy jesteś jakoś z nim spokrewniona…”


Z zadumy wyrwał ją głos, dochodzący z jej prawej strony:
- Na lekcji nie używa się telefonów komórkowych.

Wiedziała, że jakiś chłopak dosiadł się do niej, bo w klasie nie było już miejsc, ale wcześniej go zignorowała. Nie miała ochoty wdawać się z nim w konwersację, dlatego warknęła, nie odwracając się nawet do niego:
- Spadaj.
- Czyli to prawda… Im ładniejsza dziewczyna, tym głupsza – powiedział głosem przesyconym ironią.

To już było zbyt wiele… Nikt nie będzie jej mówił, że jest głupia. Z nieskrywaną wściekłością w oczach popatrzyła na chłopaka. Jego bystre błękitne oczy były w nią wpatrzone, a na ustach zagościł ironiczny uśmieszek.
- Odczep się – mruknęła, odwracając wzrok.

Chłopak szykował się już do odpowiedzi, przeczesując swoje czarne włosy, gdy odezwała się nauczycielka:
- Na dzisiaj to wszystko. Możecie już iść.
- To co teraz mamy? – zapytała Katherine, wstając z krzesła.
- Angielski – odpowiedziała Dylan, wyprzedzając blondynkę.
- To prowadźcie – oświadczyła Kate.

Gdy szły korytarzem do klasy, przyłączył się do nich chłopak, który zwrócił uwagę Kate.
- Cześć, Marc – przywitała się Dylan – Jak minęły Ci wakacje? – zapytała.
- Byłem we Francji na kursie matematycznym – pochwalił się – A Twoje? – zapytał.
- Też całkiem dobrze – odpowiedziała Dylan.
- A Tobie? – zapytał, zwracając się do Kate.
- Myślałam, że nie gadasz z takimi głupimi dziewczynami jak ja – wyjaśniła.
- Nie obrażaj się – powiedział - Jak Ci minęły? – zapytał.
- Potraktowałeś mnie bardzo nie fair, zwłaszcza, że w ogóle mnie nie znasz – wytłumaczyła szatynka – A wakacje były okej – dodała.
- Co takiego robiłaś? Skąd znasz Rebekah? Wyjechałaś gdzieś? – zadawał jej pełno pytań.
- A co się robi w wakacje? – zapytała retorycznie nastolatka – Odpoczywałam – westchnęła, zakładając kosmyk włosów za prawe ucho – Z Rebekah poznałam się przez Internet, a na wakacjach byłam tylko u mamy – wyjaśniła.
- To Ty nie mieszkasz z rodzicami? – zapytał znów Marc.
- Tak wyszło, że nie – odpowiedziała, ostrożniej dobierając słowa.
- Jak to się stało? – spytał chłopak.
- Po prostu – odpowiedziała, unikając odpowiedzi.
- A można jaśniej? – spytał.
- Mieszkam z bratem – westchnęła Katherine.
- Jak ma brat na imię? Jeśli można wiedzieć… – zapytał Marc.
- Harry – odpowiedziała, odwracając wzrok i modląc się w duchu. żeby chłopak nie skojarzył jej nazwiska z imieniem brata.
- Możesz powtórzyć jak się nazywasz? Chodzi o nazwisko. Chciałbym się upewnić – chłopak ewidentnie zaczął wszystko pojmować.
- Powiedz lepiej szczerze, po co Ci moje nazwisko – stwierdziła.
- Bo jest mi potrzebne – odpowiedział – Chyba się nie boisz? – dodał.
- Czego mam się bać? Ciebie? – prychnęła Katherine.
- Czekaj… Czekaj… - zastanawiał się.
- Co? – mruknęła Kate.
- Wszystko jasne… Katherine Styles… - powiedział po chwili – Prawda? – zapytał retorycznie Marc.
- Tak i co w związku z tym? – zapytała Kate.
- Było trzeba tak od razu. Czemu to ukrywasz? – zapytał.
- Ja niczego nie ukrywam – oświadczyła szatynka.
- Taaa… To czemu po prostu tego nie powiedziałaś? Z resztą zespołu też mieszkasz? Jak tak, to masz zabawnie z tymi idiotami – powiedział.
- Słucham…? – spytała.
- Idiotami – powtórzył.
- Dlaczego ich obrażasz? – oburzyła się Katherine.
- Bo ich nie lubię… - powiedział ze zdziwieniem – Rozumiem, że jesteś siostrą jednego z nich, ale chyba mam takie prawo – dodał chłopak.
- Ja nie wyzywam ludzi, których nie lubię od idiotów – stwierdziła Kate.
- Każdy ma swoje zdanie… Mógłbym powiedzieć gorzej, ale się powstrzymam – odpowiedział Marc.
- To w takim razie, wytłumacz mi, dlaczego ich nie lubisz? Oceniasz ludzi nie znając ich? – spytała, będąc coraz bardziej wściekła.
- Nie rozumiem jak można zdobyć sławę przez program telewizyjny, nie wygrywając go nawet. A po za tym, dużo o nich wiem z opowiadań Dylan i Rebekah, które są ich fankami – wyjaśnił chłopak.
- Widocznie mają talent, którego Ty najwidoczniej im zazdrościsz – podsumowała szatynka.
- Im? Niby czego? Błagam Cię… – zaśmiał się.
- No nie wiem.  Można im zazdrościć wyglądu, głosów… Długo można wymieniać – oświadczyła nastolatka.
- W życiu… Zrozum, mają też antyfanów… – oznajmił Marc.
- I miliony fanek – dokończyła młodsza siostra Harry’ego.
- Dobra, ale większość chłopaków ich nie lubi. Jednym z nich jestem ja… - odpowiedział Marc.
- Ponieważ, tak jak reszta, zazdrościsz im faktu, że mogą mieć każdą dziewczynę – powiedziała nastolatka.
- Niczego im nie zazdroszczę! – odpowiedział, podnosząc głos.

Byli tak pochłonięci rozmową, a raczej kłótnią, że nie zauważyli momentu, w którym dotarli pod klasę.
- Powiem Ci jedną rzecz… - zaczęła – Znam Cię dopiero od niecałej godziny, a już mnie denerwujesz – dodała.
- Przykro mi, ale już tak mam. Zawsze pozostaje Ci mnie ignorować, tak jak robi to reszta klasy – powiedział.
- To może zaczniesz ignorować mnie, tak dla odmiany? – spytała.
- Oczywiście… - powiedział.
- Dziękuję bardzo – powiedziała.
- …Że nie - dokończył, uśmiechając się do niej szeroko.
- Dlaczego przyczepiłeś się akurat do mnie? – spytała, ignorując jego uśmiech.
- Bo siedziałem obok Ciebie – odpowiedział.
- No i co z tego? – znów spytała.
- Sam nie wiem. Jakoś tak wyszło… - odpowiedział.
- Czyżbym aż tak zachwyciła Cię swoją urodą? – spytała, żartując sobie z chłopaka.
- Nie – odpowiedział oschle Marc.
- Co za zmiana Twojego głosu… Czyżbym powiedziała coś nie tak? – zapytała dziewczyna, nawijając na palec pukiel swoich kręconych włosów.
- Nie, skądże znowu – powiedział czarnowłosy.

Zabrzmiał dzwonek na lekcję, tym samym, kończąc ich dyskusję. Wszyscy weszli do sali. Tym razem, Katherine postanowiła być mądrzejsza i usiąść przy ścianie, co dawało jej gwarancję wolności od Marc’a. Można by rzec, że kolejna lekcja wiejąca nudą. Katherine z niecierpliwością czekała na lekcję, na której w końcu zacznie się coś dziać.

Zajęcia tego dnia dłużyły się i dłużyły, ale już po sześciu godzinach dziewczyny były w drodze do domu.
- I jak tam w szkole? – zapytała Rebekah.
- Dobrze, poza faktem, że strasznie irytuje mnie ten cały Marc – westchnęła dziewczyna – I żeby tego było mało wie, że jestem siostrą Harry’ego – dodała, spoglądając na blondynkę.
- Niby skąd? Kto mu to powiedział? – zapytała.
- Domyślił się. Wypytywał mnie o przeróżne rzeczy i prawdopodobnie któraś z moich wypowiedzi zwróciła jego uwagę – wytłumaczyła Katherine.
- Miejmy nadzieję, że nikomu nie powie… – powiedziała blondynka.
- Prędzej czy później ludzie zorientują się kim jestem – powiedziała Kate – Mam tylko nadzieję, że to nie wpłynie na moje kontakty z nimi – dodała.
- Ale wiesz, że nie będziesz mogła długo zwlekać? Tu ludzie obrażają się za błahostki, a to dosyć poważna sprawa – oznajmiła Rebekah.
- To co mam zrobić? – zapytała retorycznie – Jutro, na pierwszej lekcji, stanąć na biurku nauczyciela i zawołać: „ Jestem Katherine Styles, siostra Harry’ego Styles’a, jednego z chłopaków z zespołu One Direction!”? – dodała - Opowiedz mi coś o tym Marc’u – poprosiła nastolatka, zmieniając temat.
- Jest strasznie wkurzający, ale świetnie się uczy. Ma same piątki i szóstki, zwłaszcza z matematyki – odpowiedziała – Czemu pytasz? Denerwuje Cię czy może go lubisz? – dodała, pytając.
- Czyli przykład klasycznego kujona… – powiedziała bardziej do siebie niż do blondynki – To dlatego zwrócił mi uwagę, gdy wyjęłam telefon – stwierdziła młodsza siostra Harry’ego – Pytam z ciekawości – dodała, widząc minę Rebekah.
- Można tak to ująć, nie ma zbyt wielu kumpli. Znacznie odbiega od reszty klasy – dodała Rebekah.
- Nie dziwię się. Zachowuje się idiotycznie – stwierdziła dziewczyna.
- Czyli jak? Przepraszam Cię, ale nie przysłuchiwałam się Waszej rozmowie, bo cały czas gadałam z Dylan – powiedziała Rebekah.
- Najpierw, upomniał mnie, że nie wolno używać telefonów komórkowych na lekcji i dodatkowo mnie obraził. Później, zadawał mi milion pytań na minutę, a jakby tego było mało zaczął obrażać chłopaków – wyjaśniła.
- Jak on mógł tak postąpić? Zwłaszcza, wiedząc, że jesteś siostrą jednego z nich – oznajmiła blondynka.

Zbliżały się powoli do domu Katherine.
- Dokładnie tak samo sądzę. Zero klasy – stwierdziła Katherine – Może wpadniesz? – zaproponowała.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, tak od razu po szkole – oświadczyła dziewczyna.
- No i co z tego? – zapytała Kate.
- Nie będę Wam przeszkadzać? – zapytała blondynka.
- Komu niby miałabyś przeszkadzać? – zapytała retorycznie szatynka.
- Każdemu, kto tu mieszka: Tobie, Liam’owi, Louis’owi, Zayn’owi, Niall’owi i Harry’emu – wymieniała dziewczyna.
- Daj spokój. Jesteś dla nas jak rodzina. Zresztą, najprawdopodobniej, chłopacy ćwiczą piosenki, więc nie zwrócą uwagi na to, że przyszłaś ze mną – wyjaśniła nastolatka.
- No dobrze – zgodziła się.


***



Czeeeść.! Szczerze mówiąc rozdział chciałam zakończyć inaczej, ale wyszło jak wyszło. Nie chcę mi się wszystkiego samej przepisywać. No cóż... 
Chyba ta pogoda tak negatywnie na mnie działa... Nie lubię śniegu, jest taki zimny i mokry. Brrr...
Ogólnie mój humor do najlepszych nie należy, co najprawdopodobniej jest całkowitą przyczyna utraty weny ;/
No nic, nie będę Wam tu więcej głowy zawracać, dlatego zapraszam do lektury rozdziału XXVI.! ;D
Katherine ;) 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział XXV






Ooo… Cześć. Ty pewnie do Kate – powiedział Liam, otwierając drzwi Rebekah i wpuszczając ją do środka – Dzięki za wczoraj, naprawdę mi pomogłaś, bez Ciebie nic by nie wyszło – oznajmił, puszczając jej oczko.
- Nie ma sprawy – powiedziała – Jest w swoim pokoju? – zapytała blondynka.
- Chyba jeszcze śpi, ale możesz ją obudzić. Wystarczy leniuchowi spania – stwierdził brunet.
- To może ja przyjdę później – odpowiedziała.
- Przestań! Jest już przed 12.00. Najwyższa pora, aby wstała – powiedział chłopak.
- To pójdę do niej – powiedziała wchodząc na schody.
      Blondynka weszła do pokoju po wcześniejszym zapukaniu. Podeszła do łóżka Kate.
- Katharine, wstawaj – powiedziała dziewczyna.
      Dziewczyna nie zareagowała, nie licząc tego, że przewróciła się z lewego boku na prawy.
- Kate! – krzyknęła.
      Szatynka szybko podniosła się do pozycji siedzącej i z niepokojem rozejrzała się po pokoju. Napotkała na śmiejącą się twarz blondynki i powiedziała z wyrzutem:
- No wiesz co!
- Nie chciałaś wstać za pierwszym razem, więc musiałam coś zrobić… – wyjaśniła Rebekah.
- Wczoraj pisałaś Liam’owi, że masz do mnie sprawę – oznajmiła Katharine – A więc o co chodzi? – spytała.
- Muszę kupić jakąś sukienkę na rozpoczęcie roku szkolnego… Pauli nie ma, więc chciałabym żebyś poszła ze mną i mi coś doradziła – wytłumaczyła blondynka.
- Pewnie. Chętnie się z Tobą przejdę. Może sama coś sobie kupię – gdy to mówiła w jej głosie nie było słychać zbytniego zadowolenia.
- Co jest, Kate? – spytała Rebekah, widząc jej reakcję.
- Po prostu smutno mi, że gdy Ty będziesz spotykać się z przyjaciółmi, to ja będę siedzieć w domu i to na dodatek sama – wyjaśniła Kate.
- Przecież zawsze będę miała dla Ciebie czas, gorzej z zadaniami domowymi… – stwierdziła blondynka, uśmiechając się porozumiewawczo do Katherine.
- W razie czego Ci pomogę. A z czym masz największy problem? – zapytała szatynka.
- Matematyka – odpowiedziała – Mam taki pomysł… Może chciałabyś dołączyć do mojej klasy? – zaproponowała.
- Naprawdę myślisz, że to jest dobry pomysł? – zapytała niepewnie nastolatka.
- Tak, a czemu nie? Miałabym z kim rozmawiać – powiedziała blondynka.
- Jest tylko jeden problem… Nie wiem czy Harry się zgodzi – zastanawiała się dziewczyna.
- W takim razie chodźmy go zapytać – zaproponowała blondynka.
- Czemu nie…? Raz się żyje – oznajmiła Katherine i wraz z swoją przyjaciółką, wyszła ze swojego pokoju.
      Weszły do kuchni, w której akurat był chłopak i stanęły koło niego.
- Tak? – zapytał, zmieszany ich natarczywym spojrzeniem.
- Rebekah wpadła dzisiaj na pewien pomysł… - zaczęła młodsza siostra Harry’ego.
- Jaki? – dopytywał Hazza.
- Rebekah? – zapytała Katherine.
- A więc, może Katherine dołączyłaby do mojej klasy? – zapytała.
- Przecież ona ma indywidualne zajęcia – oznajmił Harry.
- Prosimy… – jęknęły równocześnie.
- No i co ja mam z Tobą, a raczej w Wami zrobić? – zapytał Loczek retorycznie – Jeżeli tak bardzo Ci na tym zależy to zgadzam się – dodał.
      Gdy tylko brunet wypowiedział to zdanie, Kate rzuciła mu się na szyję.
- Puść – powiedział, gdy powoli zaczęła go dusić.
      Kate posłusznie uczyniła to o co prosił ją brat.
- To idziemy? – zapytała Rebekah.
- No pewnie. Też muszę sobie coś kupić – wyjaśniła szatynka.
- Idź się przebrać – zaproponowała Rebekah.
      Katherine szybko poleciała na górę i po piętnastu minutach już była z powrotem. Dziewczyny wyszły z domu i skierowały się prosto do centrum handlowego.
      Przeszły z jakieś dziesięć sklepów zanim znalazły coś dla siebie. Katherine zdecydowała się na czarną spódniczkę umiejscowioną wysoko w talii oraz na białą bluzkę na trzy-czwarte. Rebekah kupiła czarną spódniczkę oraz białą bluzkę z krótkim rękawkiem i ozdobnym paskiem.
      Po zakupach wróciły do domów. Kiedy szatynka weszła do domu, zapytała Louis’a i Niall’a, grających w jakąś grę:
- Gdzie Harry?
- Pojechał załatwić Twoje przyjęcie do szkoły… Tak szybko wypadłaś z domu, że nie zdążył Ci uświadomić, iż formalności też są ważne i bez nich nigdzie Cię nie przyjmą – wytłumaczył blondyn.
- Kompletnie o tym zapomniałam… – przyznała się Kate – No nic, mam nadzieję, że wszystko uda mu się pomyślnie załatwić – oświadczyła – Idę do siebie odłożyć zakupy, gdy Harry przyjdzie dajcie mi znać – dodała.
      Oboje zgodnie pokiwali głowami, nie odwracając wzroku od ekranu. Kate poszła do swojego pokoju i starannie włożyła zakupy do szafy, po czym położyła się na łóżku, aby trochę odpocząć. Owszem, lubiła chodzić na zakupy, ale na dłuższą metę strasznie ją wykańczały.
      Po chwili usłyszała pukanie do swoich drzwi. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Liam już był w jej pokoju. Podszedł do łóżka i na nim usiadł.
- Cześć, co dzisiaj robiłaś? – zapytał.
- Byłam na zakupach z Rebekah – odpowiedziała szatynka – A Ty? – spytała.
- To, co zawsze, siedziałem w pokoju słuchając muzyki i dokończyliśmy z chłopakami piosenkę, którą pisałem podczas wyjazdu – odpowiedział.
- To świetnie! – ucieszyła się nastolatka – Może mi ją zagrasz? – zaproponowała młodsza siostra Harry’ego.
- To będzie niespodzianka. Usłyszysz ją w całości dopiero w dniu premiery – oznajmił brunet.
- Nie ma żadnych specjalnych względów dla mnie jako Twojej dziewczyny…? – spytała, trzepocząc rzęsami.
- Już postanowione, zresztą jeżeli chcesz, to potrafisz być bardziej przekonująca – stwierdził, bawiąc się jej włosami.
- No wiesz co! To nie fair! – powiedziała, robiąc minę smutnego pieska.
      Na to, chłopak wybuchnął śmiechem. Dziewczyna spojrzała na niego w taki sposób, że od razu ucichł.
- Przepraszam – oznajmił ze skruchą po chwilowej ciszy - Ja już będę leciał. Harry przyszedł – powiedział Liam, słysząc jego głos z dołu.
      Kate błyskawicznie podniosła się i pocałowała go w policzek.
- Teraz już możesz iść, kochanie – powiedziała, akcentując ostatnie słowo.
- Do zobaczenia, kotku – odpowiedział, wychodząc z pokoju szatynki i słysząc jej perlisty śmiech.
      Katherine, by nie budzić jakichkolwiek podejrzeń, z pokoju wyszła dopiero po dziesięciu minutach. Na korytarzu nikogo nie było. Zeszła na dół ale tam też nikogo nie zastała. Wychodziło na to, że wszyscy byli w swoich pokojach. Wtedy postanowiła skierować się do pokoju swojego starszego brata.
      Gdy weszła, Harry siedział na swoim łóżku i żonglował piłeczkami do tenisa.
- Jak tam? Udało się załatwić te wszystkie formalności? – zapytała Kate.
- Tak, od jutra będziesz chodzić z Rebekah do szkoły – powiedział, odkładając piłeczki.
- Dzięki, że wszystko załatwiłeś – oświadczyła Kate.
- Nie ma sprawy, w końcu jesteś moją jedyną siostrą – powiedział Harry.
      Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Pójdę otworzyć – oznajmiła szatynka, wychodząc z pokoju.
      Był to Jake. Kogo jak kogo, ale jego Katherine spodziewała się w najmniejszym stopniu…
- Cześć, Kate – przywitał się.
- Yyy… Cześć – odpowiedziała, otrząsając się z chwilowego zdziwienia – Proszę, wejdź – zaoferowała, wpuszczając go do środka.
- Nie, ja tylko na chwilkę. Przyszedłem się pożegnać, bo dzisiaj wyjeżdżam – powiedział Jake.
- Nie wiem, co mam Ci powiedzieć. Zepsułam Ci wakacje moim zachowaniem. Przepraszam za to – oświadczyła, spuszczając wzrok.
- Nie ma za co, wina leży też po mojej stronie…  Mimo tego, poznałem super ludzi – stwierdził - A więc do zobaczenia. Kiedyś Was jeszcze odwiedzę, tego możesz być pewna – powiedział.
- Serdecznie zapraszamy – oświadczyła.
- Mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę, tak na pożegnanie? – spytał nieśmiało.
- Jasne – zgodziła się szatynka.
      Chłopak przytulił ją mocno i szepnął wprost do jej ucha:
- Życzę Wam szczęścia.
      Dziewczyna popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- Widziałem jak cierpiałaś, gdy się z nim pokłóciłaś. To widać, że coś między Wami jest – powiedział kuzyn Rebekah – Zawołasz jeszcze resztę? – zapytał.
- Okey… – powiedziała zaskoczona Katherine – Chłopaki! – zawołała.
      Po chwili, wszyscy członkowie zespołu zeszli na dół. Liam, co prawda, nie był zachwycony widokiem bruneta w towarzystwie swojej dziewczyny, ale wiedział, że nic nie może zrobić, przynajmniej, w obecności Harry’ego…
- Przyszedłem się tylko pożegnać. Dzisiaj wyjeżdżam – powiedział Jake, podając rękę każdemu z nich z osobna.
- Życzymy Ci miłej podróży – oznajmił Niall.
- Dzięki, będę już leciał, bo rodzice czekają na mnie w domu Rebekah – powiedział.
- Cześć – powiedzieli wszyscy, po czym chłopak wyszedł.
      Mieszkańcy domu wrócili do swoich pokoi i wcześniej rozpoczętych zajęć.





***



      Katherine już zasypiała, gdy dostała sms-a. Nie była zadowolona opcją wstania z cieplutkiego łóżka, ale, no cóż, nie miała innego wyjścia. Treść wiadomości głosiła:


„Rozpoczęcie mamy o 11.00. Będę u Ciebie o 10.30. Słodkich snów.”


Wiadomość od Rebekah… Dobrze, że napisała chociaż o której mają rozpoczęcie roku szkolnego, bo spóźniłaby się już pierwszego dnia w nowej szkole. Ale byłby wstyd… Ustawiła budzik na 9.30, aby zdążyć się spokojnie wyszykować i wróciła do łóżka, natychmiast zapadając w objęcia Morfeusza.




***




Rankiem, gdy się tylko obudziła, wszyscy pozostali jeszcze spali. Zaczęła od zjedzenia śniadania. W końcu to najważniejszy posiłek dnia, prawda? Naszykowała sobie kanapkę z dżemem, ale nic nie chciało jej przejść przez gardło. Niby nie ma się czym stresować, a jednak… Później poszła do swojego pokoju, aby się ubrać. Jednak kolejnym problemem były jej włosy… Postanowiła, że upnie je w koka, gdyż rzadko zdarzają się, aż tak naturalnie skręcone włosy, a nie chce żeby wszyscy od razu stwierdzili, że jest jakąś pustą laską, która nigdzie nie rusza się bez lokownicy.

O wyznaczonej godzinie Rebekah była już przed jej domem i zadzwoniła do drzwi. Otworzył jej Liam ze zrezygnowanym wzrokiem.
- Weź jej wytłumacz, że najładniej wygląda w rozpuszczonych włosach, bo mnie nie chce słuchać. Tłumaczę jej to od godziny, ale nic do niej nie dociera. Może Tobie się uda – westchnął chłopak w ramach powitania.
- Gdzie ona jest? – zapytała blondynka.
- W swoim pokoju. Wyrzuciła mnie stamtąd, gdy siłą próbowałem wyjąć jej z włosów wsuwki – wyjaśnił Liam.
- Zawołaj ją, bo musimy się zbierać – powiedziała dziewczyna.
- Lepiej Ty to zrób, na mnie jest wściekła – odpowiedział brunet, nieznacznie się przy tym krzywiąc.
- Kate! – krzyknęła blondynka.
- Co!? – odkrzyknęła Katherine.
- Chodź, bo się spóźnimy – powiedziała dziewczyna.
- Nie umiem spiąć włosów – poskarżyła się Kate.
- To chodź w rozpuszczonych. Masz tu być za trzy sekundy, bo inaczej będzie źle – groziła.
- No dobrze – skapitulowała szatynka, schodząc po schodach.

Ubrania, które wczoraj kupiła świetnie do niej pasowały i wyglądała w nich naprawdę rewelacyjnie.
- No wreszcie – szepnęła dziewczyna do Liam’a, stojącego obok.
- Słyszałam – odpowiedziała, ciągnąc Rebekah za sobą i wychodząc z domu.





***



- I jak? Zdenerwowana przed pierwszym dniem w szkole? – zapytała blondynka.
- Bardzo – odpowiedziała Katherine, cała się trzęsąc.
- Nie będzie tak źle – pocieszała Rebekah.
- Niby wiem, ale i tak się stresuje – wyjaśnił Kate – Mam nadzieję, że Twoja, a właściwie, to teraz nasza klasa, dobrze mnie przyjmie – dodała.
- Są otwarci na nowe znajomości, a zwłaszcza chłopacy – odpowiedziała.
- Akurat Ci mnie nie interesują – zaśmiała się szatynka.
- Dlacze… - zaczęła – Aaa… - dodała po chwili.
- No właśnie – odpowiedziała nastolatka – A to ładnie tak za plecami swojej koleżanki planować jej randkę? – zapytała.
- Ja nic takiego nie planowałam… – odpowiedziała, odwracając głowę w drugą stronę.
- Taaa, jasne, nie planujesz, tylko i wyłącznie pomagasz – oznajmiła Katherine.
- Pomagać też nie pomagam – odpowiedziała.
- A kto pomógł Liam’owi wyrzucić z domu chłopaków? – zapytała retorycznie Kate.
- A skąd ja to mam niby wiedzieć? – zapytała.
- Nie udawaj, przecież wiem, że to Twoja sprawka – stwierdziła szatynka.
- Tak ładnie prosił… Nie mogłam mu odmówić – wyjaśniła dziewczyna.
- Potrafi być przekonujący, gdy chce – powiedziała Katherine.
- Tak, tak – odpowiedziała Rebekah.
- Mam się komuś nie narażać w Twojej klasie? – zapytała nastolatka, zmieniając temat.
- Takiej blondynce, która chodzi z nami do klasy – odpowiedziała dziewczyna.
- Jak ma na imię? – zapytała ciekawska młodsza siostra Harry’ego.
- Na imię jej Rebekah – odpowiedziała blondynka, szczerząc się do niej.

Katherine zaśmiała się, a później zapytała:
- Dlaczego?
- Tak jakoś. A tak całkowicie na serio, to jest taka jedna dziewczyna o czarnych włosach, brązowych oczach i sportowym ubiorze. To znaczy ze mną Ci raczej nic nie grozi, bo kolegujemy się – odpowiedziała.
- Daleko jeszcze? – spytała nastolatka.
- Nie, jeszcze tylko parę kroków – oznajmiła blondynka.

Do szkoły doszły w niecałe trzy minuty. Rebekah z daleka rozpoznała swoje koleżanki i pociągnęła zestresowaną Katherine w ich stronę.
- Hej – przywitała się dziewczyna.

Wszystkie zaczęły się przytulać i całować.
- To jest Katherine. Będzie chodzić z nami do klasy – przedstawiła przyjaciółkę Rebekah.
- Cześć – odezwała się nieśmiało dziewczyna.
- Ooo… Cześć – przywitały się dziewczyny, również ją ściskając.

Nastolatka zdziwiła się ich bezpośredniością, ale cieszyła się, że bez problemów ją zaakceptowały i polubiły. Zadzwonił dzwonek.
- Do Sali gimnastycznej – powiedziała jedna z nich.

Sala gimnastyczna znajdowała się w osobnym budynku, dlatego dziewczyny, czym prędzej, się tam udały. Dla Katherine było to coś zupełnie nowego. Szkoła, do której chodziła była dużo mniejsza, ale bardziej przytulna. Tutaj miało się wrażenie, jakby znajdowało się w jednej z tych monumentalnych świątyń.

Po przemówieniu dyrektora oraz powitaniu pierwszoklasistów, uczniowie udali się na spotkanie ze swoimi wychowawcami. Klasa Katherine i Rebekah liczyła dwadzieścia sześć osób. Trzynaście dziewczyn, trzynastu chłopaków. Kiedy Kate to zauważyła, pomyślała, że chyba lepiej już być nie może. Gdy nauczycielce udało się w końcu dojść do głosu, co nie jest łatwe z aż tak rozgadana młodzieżą, pragnącą pochwalić się w jaki sposób spędzili wakacje, odchrząknęła i oznajmiła:
- W tym roku, jak już pewnie zauważyliście, do naszej klasy doszła nowa uczennica, Katherine Styles. Mam nadzieję, że będziecie dla niej mili i pomożecie jej w tych pierwszych, trudnych dla niej dniach – wygłosiła nauczycielka.

Była to szczupła, niska kobieta, koło czterdziestki. Jej czarne krótkie, do ramion, włosy okalały jej twarz o promiennym uśmiechu i jasnych niebieskich oczach. Miała taką jakąś dziwną cechę, że nie dało się jej nie lubić. Miała takie niepowtarzalne i pozytywne podejście do życia. Była ubrana bardzo skromnie. Biała bluzka i czarne spodnie, bez jakichkolwiek dodatków. Jedyne, co w jej wyglądzie mogło budzić zainteresowanie, to bardzo wysokie i zarazem piękne szpilki. Choć Katherine, świetnie zdawała sobie sprawę, że umie chodzić na wysokich obcasach, mimo, że okropnie tego nie lubi, to te były poza jej zasięgiem. Gdyby je założyła skończyłaby, w najlepszym wypadku, ze skręconą kostką i dwutygodniowym zwolnieniem z wf-u, który przecież, tak bardzo uwielbiała.
- No, Katherine, wstań i pokaż się klasie – zaproponowała wychowawczyni.

Szatynka wiedziała, że nie musi tego robić, bo i tak wszystkie spojrzenia skierowane były w jej stronę. Mimo to wstała, stwierdzając, że nie ma sensu już pierwszego dnia narażać się nauczycielce. Po paru sekundach usiadła na krześle obok Rebekah. Ławki były pozłączane tak, aby mogło w nich usiąść sześć osób.

Po dość długiej dyskusji, wszyscy poszli do domów. Kate i Rebekah wracały razem z koleżanką blondynki, Dylan, ponieważ ta mieszka blisko ich domów. 




***



Kiedy Kate weszła do domu, zobaczyła Liam’a, siedzącego w kuchni przy stole i pijącego herbatę. Nawet nie zauważył, że ktoś wchodzi do kuchni. Był tak mocno zamyślony, że patrzył tylko w jedno miejsce.
- Cześć – przywitała się szatynka.
- Hej – powiedział, odwracając powoli głowę w jej stronę.
- Co tam? – zapytała nastolatka.
- Nic ciekawego, a jak tam pierwszy dzień w szkole? – zapytał Liam.
- Dobrze – odpowiedziała.
- To fajnie – powiedział chłopak.
- Jakoś nie słyszę w Twoim głosie entuzjazmu – powiedziała, siadając naprzeciw niego.
- Dlatego, że mnie tak potraktowałaś dzisiaj rano… – odpowiedział brunet.
- Oj, przepraszam, byłam zdenerwowana – odpowiedziała Katherine.
- No nie wiem czy Ci wybaczę – powiedział.
- Nie wybaczysz swojej dziewczynie? – zapytała wstając, siadając mu na kolanach i obejmując mu rękoma szyję.
- Wiem, że umiesz być bardziej przekonująca, ale no cóż, wybaczam Ci – odpowiedział Liam.
- To się cieszę – odpowiedziała, wstając.

Chłopak najwidoczniej miał, co do niej inne plany, gdyż nie puścił dziewczyny.
- A Ty, gdzie się wybierasz? – spytał brunet, obejmując ją mocniej w talii i opierając głowę na jej ramieniu.
- Liam, wygnieciesz mi bluzkę – upomniała go Kate, czując jego oddech na szyi.
- Bluzka ważniejsza ode mnie? – zapytał, patrząc w jej czekoladowe oczy.
- Hmmm… Muszę się poważniej zastanowić… – zastanawiała się na głos szatynka.

Jej chłopak nadal spoglądał na nią swoimi ciemnobrązowymi, głębokimi oczami.
- Znów tak na mnie patrzysz – poskarżyła się nastolatka.
- Wolisz mnie czy bluzkę? – zapytał, nie zmieniając tematu.
- Nie bądź głupi. Jasne, że Ciebie – wyjaśniła dziewczyna, wtulając się w jego tors – Wiesz, że Cię kocham? – spytała.
- Domyślam się. Ja Ciebie też i to bardzo – odpowiedział Liam.
       Nagle tylne drzwi, znajdujące się w kuchni, otworzyły się z hukiem i stanął w nich Zayn, trzymający Alice za rękę. Reakcja Katherine była natychmiastowa. Szybko podniosła się z kolan Liam’a, przy okazji uderzając o stół...


***


Czeeeść.! ;D Chciałabym tylko krótko podziękować za ponad 6000 wyświetleń i wszystkie oddane przez Was komentarze ;D Jesteście kochani.! ;***
Katherine ;)