wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział XL



„Praw­dzi­wa miłość zaczy­na się tam, gdzie nicze­go już w za­mian nie oczekuje”

***

Kiedy w końcu udało im wydostać się z domu, przemierzali ulice, trzymając się za ręce. Żadne z nich nie odzywało się, gdyż oboje delektowali się ciszą, która otaczała tę okolicę.
Ulice wiały pustką z powodu brzydkiej pogody. Nie licząc psów wraz z ich właścicielami. Żadnych paparazzi i fanek. Wreszcie spokój.
W końcu mogli wyjść nie kryjąc się za marnymi przebierankami.
Cisza między nimi nie trwała jednak długo.
Liam, co chwila pokazywał jej mijane przez nich budynki i opowiadał związane z nimi historie.
Po tym spacerze dziewczyna wiedziała już, gdzie chłopak pierwszy raz się całował…
Było to przy ogromnej fontannie, do której Kate o mało nie wpadła. Kolejny raz przeklinała swoją niezdarność i całkowity brak równowagi.
Na szczęście obok niej szedł brunet, asekurując ją. Kiedy niebezpiecznie się zachwiała, nastolatek szybko objął ją w talii.
Gdy później chodzili ścieżkami w parku, wypominał jej, że należy mu się nagroda za obronę jej przed niechcianą kąpielą w zapewne lodowatej wodzie.
Pokazał jej szkołę, do której uczęszczał i gdzie z kolegami uciekali na wagary.
Była to zaniedbana szopa, która widocznie miała się ku rozpadowi.
Liam zapewnił ją, że kiedyś to miejsce znacznie lepiej wyglądało, choć dla niej było to niemożliwe...
Zabrał ją również na polanę otoczoną brzozami i klonami, na której w weekendy urządzali ognisko. Brunet opowiadał, że zbierała się tam przeważnie cała klasa. Wyznał jej, że to właśnie na jednym z takich ognisk jego koledzy i koleżanki namówili go do wzięcia udziału w The X Factor.
Widok tego miejsca pozytywnie wpłynął na Katherine.
Mimo tego, że drzewa pokryte były tylko resztą swoich żółto-brązowych liści, a ich pozostała część przykryła zieloną trawę polanki w kształcie owalu.
Kiedy szatynka podniosła głowę, zobaczyła masę comulusów, przykrywające niebo, które jeszcze w drodze do rodziców nastolatka było błękitne. Może jej się zdawało, ale miała wrażenie, że na jej twarz spadają pojedyncze krople deszczu.
Chłopak zdawał się tego nie zauważać i dalej kontynuował swoją wypowiedź:
- A stąd często ścigaliśmy się do tej dużej fontanny, do której, o mało co, przed chwilą nie wpadłaś... – powiedział Liam, celowo wytykając jej potknięcie - Nie będę przed Tobą ukrywał, że zazwyczaj wygrywałem – dodał, uśmiechając się szeroko.
- Skoro uważasz się za takiego szybkiego, to z chęcią sprawdzę Twoją kondycję - stwierdziła Katherine - Berek! – dopowiedziała, klepiąc go w ramię i puszczając się biegiem.
- To nie fair! - krzyknął Liam, podążając za szatynką.
Kate najszybsza nie była, ale do najwolniejszych osób też nie należała. Można by rzec, że była po środku.
Tylko, że w warunkach całkowicie odmiennych od tu panujących...
Mokra ziemia, pokryta warstwą liści, była tak miękka, że nie sposób było porządnie się wybić. Pomijając fakt pułapek, czyhających na nią na każdym metrze, w postaci wystających korzeni. Jakby tego było mało, deszcz przybrał na sile, rozmywając jej całą widoczność, tak że praktycznie biegła na oślep.
Kiedy dotarła do rozwidlenia dróg, gdzie jedna skręcała w lewo, a druga biegła prosto, wybrała tę drugą opcję. Nie miała czasu na zastanowienie się, bo niedaleko słyszała biegnącego za nią bruneta.
Nie miała pojęcia, ile już biegnie, ale jej nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, oddech stał się nierówny, a serce biło jak oszalałe.
Nie słyszała już odgłosów biegnącego za nią Liam'a, ale zastanawiała się czy ten fakt był pozytywny, czy negatywny...
Brunet mógł pobiec do fontanny skrótem, znanym tylko sobie, a Katherine mogła wybrać nie tę ścieżkę, którą należało.
Gdy zaczęła martwić się tym, iż się zgubiła, ujrzała w oddali cel jej biegu - fontannę, przy której nie było jeszcze jej chłopaka.
Dziewczyna miała chorą satysfakcję z tego, że dotarła do celu pierwsza, mimo iż jest wolniejsza, a nastolatek znał okolicę o wiele lepiej, bo w końcu się tu wychował.
Gdy tylko obejrzała się w prawo, zrozumiała, że był to ogromny błąd…
Poczuła czyjeś silne i ciepłe ręce obejmujące ją w talii.
Gdyby nie wiedziała do kogo należą, nieźle by się przestraszyła...
Obróciła się przodem do dziewiętnastolatka.
Zdawał się być w ogóle nie zmęczony. Uśmiechał się tak, jakby był to tylko relaksujący spacerek.
Za to Kate nie umiała uspokoić oddechu, gardło piekło ją niemiłosiernie, a do zarumienionych policzków przykleiły się mokre od deszczu włosy.
- Mam Cię - odezwał się członek zespołu One Direction.
- Jak to zrobiłeś, że nie jesteś w ogóle zmęczony? - zapytała nastolatka.
- Po pierwsze, skarbie, wybrałaś dłuższą drogę. Po drugie, jestem szybszy. Po trzecie, lepiej znam okolice - zaśmiał się chłopak - Złapałem Cię, więc należy mi się nagroda – dodał, nadstawiając policzek.
- Chyba mnie należy się jakaś rekompensata za to, że przebiegłam taki kawał na darmo - mruknęła z niezadowoleniem młodsza siostra Harry'ego.
- Skoro tak twierdzisz…- westchnął, nachylając się, aby złożyć na ustach swojej ukochanej namiętny pocałunek.
Jednak zanim zdążył dotknąć jej ust, telefon nastolatki, znajdujący się w lewej kieszeni jej płaszcza, zaczął dzwonić.
- To zapewne Harry - wymruczała Katherine spod jego ust, jednocześnie sięgając po komórkę.
- Nie. Odbieraj. Tego. Teraz - powiedział dobitnie Liam, akceptując każde swoje słowo  i wyjmując telefon za dziewczynę, po czym, nie zerkając nawet na wyświetlacz, rozłączył połączenie.
- Ale... - zaczęła szatynka.
- Później - wtrącił chłopak, zamykając jej usta pocałunkiem.
Jeżeli miała określić stan, w którym się znajdowała jednym słowem, to z pewnością byłoby to niebo.
Proszę bardzo, jeżeli deszcz chce sobie dalej padać, niech pada.
Pocieszeniem było to, że i tak była już cała mokra.
Kiedy przypominała sobie rozmowy z koleżankami, które z każdym kolejnym pocałunkiem swojego chłopaka, nudziły się coraz bardziej, nie umiała w to uwierzyć. Z nią było dokładnie na odwrót. Z każdym kolejnym dotykiem ust Liam'a chciała więcej.
Mimo, że znała go już dwa lata, miała wrażenie, że poznaje go na nowo.
Nie chciała nawet myśleć, że kiedyś może go stracić.
I znowu dzwonek telefonu.
Przeklęta komórka!
Tym razem to nie jej własność im przeszkodziła. Dźwięk wydobywał się ewidentnie z urządzenie bruneta.
Z jękiem odsunął się od szatynki, patrząc na wyświetlacz.
- No to już nie żyję - stwierdził chłopak.
- Harry…? - zapytała Katherine.
- Gorzej... Mama - westchnął Liam, odbierając połączenie.
Szatynka nie była wstanie zrozumieć całej wypowiedzi kobiety, ale z jej podniesionego głosu wychwyciła pojedyncze słowa takie jak: "Czyś Ty zwariował?!", "Zachowujesz się strasznie nieodpowiedzialnie!", "Gdzie wy tyle czasu jesteście?!".
Chłopak podczas monologu swojej matki, co jakiś czas, teatralnie się krzywił. Gdy kobiecie wyczerpały się argumenty, przemówił jej syn:
- Niedługo będziemy w domu…
Pani Payne znów zaczynała mówić coś do słuchawki, ale zanim zdążyła się naprawdę rozkręcić, brunet przerwał połączenie.
- Mama jest na mnie wściekła za to, że tak długo nas nie ma, a przy okazji martwi się, że złapał nas deszcz - wyjaśnił nastolatek.
- Jak widać dużo się nie pomyliła… - powiedziała Kate, szczękając zębami.
- Ty się trzęsiesz - zauważył odkrywczo dziewiętnastolatek.
"Brawo, bystry jesteś!" - pomyślała z sarkazmem młodsza siostra Harry'ego, a na głos zadziornie powiedziała:
- No cóż, dotychczas zajmowałeś się jedną, konkretną częścią mojego ciała...
- Wracajmy już, bo jeżeli się przeziębisz, to nie chcę być w swojej skórze po spotkaniu z moją mamą, nie wspominając nawet o Twoim nadopiekuńczym braciszku - oznajmił Liam.
- Ej, jesteś nie fair w stosunku do niego – oświadczyła, robiąc naburmuszoną minę - Ostatni raz byłam chora dwa lata temu i to tylko dlatego, że Harry mnie zaraził...

***

Przez całą drogę powrotną biegli, dlatego dziewczyna, już drugi raz dzisiaj, znalazła się w opłakanym stanie.
Gdy dotarli do domu rodzinnego jednego z członków zespołu One Direction, mama Liam'a od razu wysłała ją na górę, aby się przebrała i wysuszyła mokre włosy.
Z dołu dobiegały ją dźwięki ostrej wymiany zdań.
Zapewne brunet właśnie wysłuchiwał jaki to jest nieodpowiedzialny.
Katherine wcale tak nie uważała.
W jakiś sposób, wszystko to, co się dzisiaj wydarzyło, było romantyczne i urocze.
Kiedy szatynka zeszła na dół, Liam i jego rodzice czekali na nią w salonie.
Na szklanym stoliku stały kubki z herbatą, a obok nich maślane ciasteczka i szarlotka, której zapach czuć było na całe pomieszczenie.
Gdy brunet ją dostrzegł, poklepał wolne miejsce koło siebie, na brązowej, skórzanej sofie.
Kate usiadła koło niego, po czym on okrył ich oboje kocem i podał nastolatce kubek z herbatą, wcześniej się po niego nachylając.
Szatynka stwierdziła, że ta jego "opiekuńczość" była pokazem zaserwowanym jego matce, ale bądź co bądź, nie narzekała, bo było to bardzo przyjemne.
Z początku oglądali jakiś nudny film, ale gdy ojciec Liam'a zauważył, że zarówno jego syn jak i jego dziewczyna przysypiają, stwierdził, że zagrają w Scrabble.
W tym czasie pogoda znacznie się poprawiła. Deszcz przestał padać, a słońce prześwitywało z powoli przesuwających się chmur.

***
- Gdzie Ty mnie prowadzisz? - zapytała młodsza siostra Harry’ego.
Liam niespełna kilka minut temu, wparował do pokoju gościnnego, gdzie miała spędzić dzisiejszą noc i oświadczył, że musi jej coś koniecznie pokazać.
Dlatego przemierzała teraz ciemne korytarze jego rodzinnego domu, trzymając go za rękę i co chwila się o coś potykając.
- Zobaczysz - powiedział tajemniczo brunet.
- Ależ dyplomatyczna odpowiedź – prychnęła siedemnastolatka - Może mógłbyś ją trochę rozwinąć…?
- Ciszej, bo obudzisz moich rodziców - upomniał chłopak, przykładając sobie palec do ust.
- Boję się nawet pomyśleć, co będą o mnie sądzić, jeżeli tak by się stało - powiedziała Katherine, wyobrażając sobie całą tą sytuację i zaczynając stosować się do rad swojego chłopaka, poprzez zniżenia tonu głosu do szeptu.
Gdy stanęli pod drzwiami jakiegoś pokoju, nastolatek rozkazał:
- Zamknij oczy.
- Po co? - zapytała ciekawska dziewczyna.
- Kate... - westchnął z rezygnacją w głosie.
- No dobrze, już dobrze - skapitulowała nastolatka.
- Tylko nie podglądaj - ostrzegł dziewiętnastolatek.
Posłusznie zamknęła oczy i praktycznie w tym samym momencie usłyszała jak Liam otwiera drzwi.
Poszli kawałek dalej i po chwili usłyszała jakieś skrzypnięcie, któremu towarzyszył podmuch wiatru.
Pod jego wpływem dziewczyna zadrżała.
Nastolatek musiał to poczuć, gdyż już chwilę później miała na ramionach ciepły koc.
- Możesz już otworzyć oczy - oznajmił Liam.
Kiedy otworzyła oczy ujrzała niesamowity widok.
Na niebie iskrzyły się miliony gwiazd.
Udało jej się nawet dostrzec Mały i Duży Wóz.
Po południowych, deszczowych chmurach nie było już śladu.
Jednym słowem widok zapierał dech w piersiach.
Dopiero po chwili dostrzegła, że na malutkim stoliczku stoi miseczka ze świeżymi truskawkami, a obok nich bita śmietana.
To, co przygotował Liam, było naprawdę słodkie, ale nie przewidział jednej rzeczy...
- Dzisiaj jest noc spadających gwiazd, więc pomyślałem, że warto byłoby to zobaczyć - oznajmił brunet.
- Przepraszam za pytanie, ale co z nocą spadających gwiazd, mają wspólnego truskawki? – spytała, śmiejąc się.
- Z czego znów się śmiejesz? - zapytał lekko urażony nastolatek.
- Spośród wszystkich owoców wybrałeś akurat te, na które jestem uczulona - wyjaśniła Katherine - Strasznie po nich puchnę i dostaję wysypkę.
- Zawszę muszę coś zawalić… - pożalił się dziewiętnastolatek, spuszczając głowę.
- Ej, nie obwiniaj się – powiedziała szatynka - Skąd mogłeś wiedzieć, że jestem uczulona na truskawki…?
- Powinienem wiedzieć takie rzeczy, skoro jesteśmy razem – stwierdził.
Dziewczyna zmusiła go, aby popatrzył w jej czekoladowe tęczówki.
- A teraz posłuchaj – powiedziała z mocą - Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego i nie pozwolę Ci, rozumiesz?  - zapytała retorycznie - Nie pozwolę! - podkreśliła - Żebyś zepsuł tę chwilę faktem, że jestem uczulona na truskawki – powiedziała, głaszcząc go po policzku.
Liam po jej słowach uśmiechnął się nieznacznie i zapytał, wyciągając do niej dłoń:
- Mogę panią prosić?
- Ale tak bez muzyki? - zawahała się młodsza siostra Harry'ego.
Jakby w odpowiedzi na jej pytanie, wyciągnął z lewej kieszeni bluzy odtwarzacz i podał jej jedną ze słuchawek.
Nastolatka włożyła ją do ucha, po czym chwyciła jego powtórnie wyciągniętą dłoń. Jej druga ręka powędrowała na ramię bruneta, a jego ręka na talię Katherine.
Z odtwarzacza płynęła dość spokojna melodia.
Niesamowicie łatwo się do niej tańczyło.
Liam okręcił ja dookoła, po czym wychylił do tyłu.
Przez myśl jej nawet nie przeszło, że mógłby ją upuścić. Całkowicie mu ufała.
Kiedy muzyka zdawała się już kończyć, szepnęła mu wprost do ucha:
- Wariat.
- Zakochany wariat - sprostował brunet, uśmiechając się do szatynki - Gdy byliśmy dzisiaj na spacerze, zastanawiałem się jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym nie zgłosił się do The X Factor albo, gdybym dostał się do występów na żywo, ale jako solista.
- Pewne jest to, że nie byłbyś w zespole One Direction - wtrąciła nastolatka.
- Chyba nie to byłoby dla mnie najgorsze - stwierdził dziewiętnastolatek.
- A co? - zapytała dziewczyna.
- Nigdy nie poznałbym Ciebie, a nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie takiego życia - wyznał.
- Zobacz, gwiazda – oznajmiła, odwracając głowę w jej stronę.
- Katheirne, popatrz na mnie – oświadczył, używając jej pełnego imienia, co robił bardzo rzadko.
Kate odwróciła się twarzą do niego.
Liam ręką, którą wcześniej trzymał na jej talii, pogłaskał ją delikatnie po policzku.
- Wiesz co, nie muszę sobie niczego życzyć - stwierdził brunet - Wszystkim czego potrzebuję do pełni szczęścia jesteś Ty – wyznał, uśmiechając się delikatnie.
W oczach szatynki zaszkliły się łzy, po czym zaczęły pojedynczo spływać po jej zarumienionych policzkach.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał zmartwiony, ocierając z jej twarzy krople słonej wody.
- W-wzruszyłeś… m-mnie - wydukała oskarżycielsko młodsza siostra Hazzy.
- Oj, Kate - westchnął dziewiętnastolatek, przytulając szatynkę.
Gdy już udało się jej, jako tako, uspokoić, odsunęła się od swojego chłopaka i patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - odpowiedział Liam, pochylając się nad jej ustami.
No i już kolejny raz dzisiejszego dnia znalazła się w niebie.

***

Gdyby ktoś, parę dni wcześniej, oświadczył Katherine, że wyjazd do rodziców chłopaka, podziała na nią w sposób tak relaksujący i odprężający, to nigdy by w to nie uwierzyła, a co ciekawsze, pewnie by go wyśmiała i stwierdziła, że oszalał albo brakuje mu piątej klepki.
A mimo wszystko tak się stało.
Gdy po pysznym, niedzielnym, pełnym kalorii obiedzie, mieli wyjeżdżać, nie miała na to nawet najmniejszej ochoty.
Rodzice Liam'a wycałowali zarówno swojego syna, jak i jego dziewczynę oraz zaprosili na kolejny wolny weekend.
A pomyśleć, że Kate wcześniej strasznie stresowała się tymi odwiedzinami.
Gdy wyjeżdżali z podjazdu, matka i ojciec bruneta machali do nich z uśmiechami na twarzach.
Po chwili zginęli wśród rozmywających się obrazów.
Niestety pora wrócić do ponurej rzeczywistości…

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział XXXIX




„Ktoś, kto mówi, że miłość nie przy­nosi strachu, nig­dy nie był zakochany”

***

Kiedy Katherine wróciła w środę ze szkoły, była strzępkiem  nerwów.
Po pierwsze, dzisiaj odbyły się wybory do samorządu szkolnego, w którym startowała. Bała się, że nie otrzymała wystarczającej ilości głosów, aby się do niego dostać. No bo kto mógłby na nią głosować? Przecież chodziła do tej szkoły niecałe dwa miesiące.
Po drugie, pisała strasznie ważny test z hiszpańskiego, a była pewna, że zawaliła połowę pytań. Tajemnicą nie było, że nie znosiła tego przedmiotu. Mógłby dla niej w ogóle nie istnieć i z pewnością nie obraziłaby się z tego powodu.
Po trzecie, na dodatkowych, pozalekcyjnych, zajęciach kolejny raz pokłóciła się z Marc'iem. Oboje wyszli z klasy wzburzeni i na pożegnanie nie odezwali się do siebie ani słowem. Pomyśleć tylko, że poszło o tak błahą rzecz, jaką jest Liczba Pi. Brunet był w stanie założyć się o własne życie, że wyrecytuje większą liczbę cyfr po przecinku niż dziewczyna. Za to ona zbyła go prychnięciem i stwierdziła, że w poprzedniej szkole była w tym najlepsza. Ich spór rozstrzygnęła dopiero nauczycielka, twierdząc, że ta dyskusja do niczego nie prowadzi i byłoby dobrze, żeby zabrali się do liczenia zadań przygotowujących ich do konkursu zamiast zajmować się takimi bezsensownymi sprzeczkami. Po chwili dodała również, że jak na razie, u żadnego z nich nie widać nawet cienia postępu, bo większość czasu spędzają na kłótniach. Natomiast, jeżeli zdecydują się to kontynuować, to bez żadnych oporów wyrzuci ich oboje z konkursu, co wiąże się z niższą ocenę na semestr, a także na koniec roku. Z początku była wściekła zarówno na nauczycielkę, jak i na Marc'a, ale później uświadomiła sobie, że jej słowa są tylko groźbami bez pokrycia.
Po czwarte, miała dzisiaj odbyć razem z Liam'em ważną rozmowę o wyjeździe do rodziców bruneta. Była prawie pewna, że Harry się nie zgodzi, a w najlepszym przypadku będzie stawiać znaczne opory. Szczerze mówiąc, cieszyłaby się jak głupia, gdyby jej brat kategorycznie jej tego zabronił. Bała się tego jak przyjmą ją rodzice jej chłopaka. Przecież może im się nie spodobać...
I tak oto, siedziała na kanapie przed telewizorem w żadnym stopniu nie skupiając się na ekranizacji "Romea i Julii", którą miała na jutro obejrzeć. Zamiast tego jej umysł zaprzątały pesymistyczne myśli, a ręce drżały jakby od lat zmagała się z chorobą Alzhaimera.
Zespół miał wrócić dwie godziny po jej przyjściu ze szkoły. Teraz nagrywali pewnie jedną z piosenek lub wygłupiali się, co zdarza im się dość często.
Członkowie boysbandu One Direction wrócili pół godziny wcześniej niż się tego spodziewała Kate. Niall z Louis'em zaraz po wejściu rzucili się na jedzenie znajdujące się w lodówce. Zayn wbiegł po schodach na górę, tylko po to, żeby po chwili wrócić i zakomunikować, że wychodzi do Alice. Za to ostatnia para, czyli Liam i Harry byli pogrążeni w dyskusji, przy czym Loczek gestykulując tłumaczył coś swojemu przyjacielowi.
Kiedy Hazza dostrzegł, że jego siostra się w niego wpatruje, obdarzył ją szerokim uśmiechem. Trasę kilku metrów pokonał pięcioma długimi krokami i ucałował ją w policzek. Po chwili usiadł koło niej i zapytał:
- Jak w szkole…?
- Średnio - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Może sytuacja w klasie nie była aż taka zła jak parę dni wcześniej, ale do najmilszej zaliczyć jej nie było można… 
- Liam mówił mi o waszym zaproszeniu do jego rodziców - powiedział jej starszy brat - Owszem, przyznaję, że początkowo nie byłem zachwycony tym pomysłem… - zaznaczył, marszcząc czoło - Ale ostatecznie rozważając wszystkie za i przeciw, zgadzam się - powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
Ostatnia nadzieja na wykaraskanie się z wyjazdu bezpowrotnie zniknęła... Szatynka była tak zaskoczona, że mało myśląc wykrzyczała:
- Słucham!?
Harry zmarszczył brwi z zaciekawieniem.
Dopiero po chwili zorientowała się jak głupio postąpiła.
- Yyy... To znaczy... No... Nie sądziłam, że tak szybko się na to zgodzisz…- wyjaśniła Katherine, jąkając się – Po prostu mnie zaskoczyłeś…
- Widzisz czasami jestem nieprzewidywalny - zaśmiał się Hazza, ukazując rządek białych i równych zębów - Chętnie bym z wami jeszcze podyskutował, ale umówiłem się z Rebekah i jestem już spóźniony – wytłumaczył, podnosząc się z sofy i szybko wychodząc.

***

Gdy Katherine udało się otrząsnąć z niespodziewanego szoku, postanowiła policzyć kilka dodatkowych zadań z matematyki.
W domu było wyjątkowo cicho, dlatego nalała sobie szklankę soku wieloowocowego, poszła do torebki po potrzebne przybory i usadowiła się na wygodnej sofie przed telewizorem.
Nie minęło nawet piętnaście minut, a dołączył do niej Liam.
Z początku nie sprawiał żadnych problemów. Najzwyczajniej w świecie oglądał sobie zagadnienia, które zostały jej jeszcze do zrobienia.
Później  jednak przeszedł samego siebie... Najpierw położył jej włosy na lewą stronę. Już po chwili delikatnie całował szyję dziewczyny.
Mimo tego, że jej oczy same prosiły się o zamknięcie, a mózg o całkowite poddanie się pieszczocie, Kate postanowiła, że będzie na tyle zdeterminowana i nie oderwie się od  wcześniej pochłaniających jej uwagę zajęć. Jej cierpliwość szybko została wystawiona na próbę. Brunet delikatnie masował jej kark i spięte plecy, jednocześnie, co jakiś czas, całował w szyję.
- Rozpraszasz mnie! - jęknęła nastolatka, przymykając powieki.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo spięta… - wymruczał chłopak, wprost do ucha, co sprawiło, że przez jej ciało przeszły ciarki.
Niby nastolatek nie powiedział nic złego, ale mimo tego, tykająca w jej ciele bomba, postanowiła wybuchnąć, dlatego po chwili znienacka zaatakowała:
- No nie wiem, czemu ja miałabym być spięta…? - zapytała retorycznie - Hmmm... Pomyślmy... - udała, że się nad czymś pilnie zastanawia - Może dlatego, że miałam dzisiaj ważny test z hiszpańskiego i jestem pewna, że go zawaliłam…? Może dlatego, że odbyły się wybory do samorządu szkolnego, w którym startowałam…? Może dlatego, że nauczycielka, z którą mam dodatkową matematykę, zagroziła, że jeżeli nie zacznę robić postępów, to mnie z nich wyrzuci…? A może dlatego, że strasznie stresuję się wyjazdem do Twoich rodziców….? – szatynka nadawała jak najęta - Przecież mogę im się nie spodobać, a do tego... – mówiłaby dalej, gdyby nie fakt, że Liam brutalnie jej przeszkodził, zamykając usta pocałunkiem.
Mimo, że jeszcze przed chwilą, młodsza siostra Harry'ego była na niego zła, to jej wściekłość wyparowała w sekundę, a może jeszcze mniej…
Teraz liczył się tylko on.
On i jego usta.
Z umysłu Katherine zniknęły wszystkie zmartwienia. Można by rzec, że w ogóle przestała myśleć….
 "Co on ze mną robi…?" - przemknęło nastolatce przez myśl, gdy chłopak po jakimś czasie się od niej odsunął, po czym zapytał:
- Lepiej?
Siedemnastolatka miała ochotę na niego warknąć, a brunet, widząc jej niezadowoloną minę, chciał coś powiedzieć. Jednak młodsza siostra Harry’ego uciekała spojrzeniem od jego brązowych tęczówek. Dlatego wziął ją za obie ręce i odezwał się:
- Kate, posłuchaj mnie uważnie. Moi rodzice będą Tobą zachwyceni. Nawet nie wiesz jak moja mama cieszyła się, że związałem się z normalną dziewczyną, a nie żadną gwiazdą jak Danielle… Zobaczysz, będzie dobrze - zapewnił - A zresztą wystarczy Twój promienny uśmiech, a ich serca będą leżały u Twoich stóp – oświadczył z pewnością w głosie - Tak jak moje – dodał, głaszcząc ją po rozgrzanym policzku.
- Dziękuję - szepnęła dziewczyna, po czym wtuliła się w jego tors.

***

Z resztą zespołu pożegnali się już wieczorem, przed pójściem spać. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że po co mają tak szybko wstawać, skoro jest weekend i chociaż wtedy należy im się chwila na poleniuchowanie.
Harry z jakieś dziesięć razy powtórzył Liam'owi, że ma jechać ostrożnie i uważać na Kate, bo jeśli szatynce spadnie choć włos z głowy, to brunet będzie mógł pożegnać się z życiem.
Chłopak Katherine zapewnił, że z nim jest w pełni bezpieczna, a sama zainteresowana zbyła ich rozmowę cichym prychnięciem.

***

- Kate, obudź się, zaraz dojeżdżamy - oznajmił dziewiętnastolatek, nie spuszczając wzroku z ulicy.
Nastolatka nie miała pojęcia, kiedy zasnęła, ale z górującego na niebie słońca wywnioskowała, że przespała ładnych parę godzin. Nie myliła się... Przez ten czas zdrętwiały jej mięśnie, tym samym odmawiając posłuszeństwa. Pamiętała budynki mijane jeszcze w Londynie i swoje zdziwienie brakiem korków na ulicy. Później widziała już tylko pustkę. Szczerze mówiąc, nie dziwiła się sobie, że zapadła w tak głęboki sen.
Chłopak wjechał na podjazd swojego rodzinnego domu. Zgasił silnik, po czym wyszedł, aby otworzyć drzwi szatynce.
Katherine czuła się tak zestresowana jak jeszcze nigdy.
Brunet chwycił dziewczynę za rękę, po czym poszli w kierunku drzwi wejściowych.
Zanim weszli, Liam szepnął do ucha dziewczyny krótkie "Nie stresuj się", po czym weszli do domu.
- Jesteśmy! - krzyknął brunet.
Im oczom ukazała się mama chłopaka, która od razu posłała im uśmiech.
- Wejdźcie, nie stójcie tak w progu - powiedziała, prowadząc ich do salonu - Obiad już prawie gotowy.
- Mamo, poznaj, to jest Katherine, o której tyle Ci opowiadałem - przedstawił chłopak swoją dziewczynę.
- W końcu znalazłeś sobie jakąś normalną dziewczynę. Ta cała Danielle tylko Cię wykorzystywała - podsumowała matka Liam’a - W rzeczywistości jesteś jeszcze ładniejsza niż w relacjach mojego syna – powiedziała, tym razem zwracając się do szatynki, która zarumieniła się nieznośnie, po czym grzecznie podziękowała za komplement.
- Mamo… - jęknął brunet.
Cała trójka usiadła przy stole w salonie.
Po chwili dołączył do nich także ojciec Liam'a.
- Tato, to jest Kate - poinformował brunet.
- Domyśliłem się... Twoja matka już od tygodnia szykuje dom na jej przyjazd - stwierdził mężczyzna.
Para uśmiechnęła się do rodziców chłopaka. Matka Liam'a poszła do kuchni i już po chwili wróciła z talerzami.
- Może w czymś pani pomóc? - spytała kulturalnie nastolatka.
- Nie, nie. Ty tutaj jesteś gościem - stwierdziła kobieta.
- Ale ja chętnie pomogę - zapewniła młodsza siostra Harry'ego.
- W takim razie chodź - powiedziała ze zrezygnowaniem kobieta.
Szatynka wstała od stołu i udała się za matką swojego chłopaka. We dwie szybko się uwinęły i już po chwili usiadły znów przy stole.
- To może opowiecie nam jak się poznaliście? - zaproponował ojciec bruneta.
- To siostra Harry’ego, także znamy się już ponad dwa lata… - wyjaśnił brunet.
- Nie widzisz tego podobieństwa pomiędzy nimi? - spytała kobieta.
- Więc, od kiedy jesteście razem? - dopytywał mężczyzna.
- Tak naprawdę, to chyba od dziewiętnastych urodzin Liam'a - tym razem odezwała się szatynka, patrząc na swojego chłopaka, zajętego jedzeniem.
- A co u reszty zespołu? – zapytała kobieta - Katherine, częstuj się – dodała, nakładając sobie sałatki.
- Chłopaki nagrywają właśnie swój drugi album więc większość czasu spędzają w studio - wyjaśniła nastolatka - Myślę, że "Take Me Home" odniesie jeszcze większy sukces niż "Up All Night”.
- To wręcz oczywiste. W końcu teraz są bardziej popularni i mają więcej fanek, które z chęcią wykupią płyty - stwierdził mężczyzna.
- Moim zdaniem nawet piosenki są dużo lepsze - oznajmiła młodsza siostra Styles'a.
- Może troszkę… - odezwał się Liam z pełną buzią jedzenia.
- Liam, zachowuj się - upomniała go matka
- Oj, nie przesadzaj, przecież jestem we własnym rodzinnym domu - prychnął brunet.
- Co nie oznacza, że masz być niekulturalny - powiedziała kobieta.
- Dobrze, już dobrze - powiedział chłopak.
- Ja Cię tego nie uczyłam... – westchnęła z rezygnacją - A już tym bardziej pyskowania…
- Przecież ja Ci nigdy nie pyskowałem – oświadczył pewnym głosem chłopak Katherine - Można by rzec, że byłem wręcz dzieckiem-aniołem.
Kate o mało nie zakrztusiła się sokiem pomarańczowym, którym właśnie popijała przepyszne potrawy serwowane przez panią Payne, gdy usłyszała wypowiedź przyjaciela jej starszego brata.
- Aniołek…? – zapytała retorycznie - Jakoś nie wyobrażam sobie Ciebie bez tych złośliwych docinek kierowanych w moją stronę...
- Przecież w stosunku do Ciebie nie zachowuję się w ten sposób - stwierdził Payne.
- Teraz może nie, ale kiedyś... - powiedziała szatynka, przypominając sobie dawne czasy, kiedy na początku swojej znajomości nie mogli na siebie patrzeć, a już o zwyczajnej i kulturalnej rozmowie nie było mowy.
- To było dawno - sprostował Liam, patrząc na swoją dziewczynę.
- Myślałam, że zakochani w waszym wieku zachowują się troszeczkę inaczej… - przerwała im mama Payne'a.
- To są tylko małe sprzeczki – powiedział brunet.
- Często Wam się to zdarza? - wtrącił ojciec chłopaka.
- Czasami… - zbył ich nastolatek – Chyba najważniejsze jest to, że się nie kłócimy, prawda…?
- Prawdziwe kłótnie to przeżywaliśmy, zanim zostaliśmy parą - powiedziała Kate.
- To jak to się stało, że jesteście razem, skoro ciągle się kłóciliście? - dopytywał tata Liam'a.
- Właściwie to nie wiem... - westchnęła szatynka, nie bardzo wiedząc jak to wyjaśnić - To się stało tak… automatycznie…
- Ej, ej, wypowiadaj się za siebie – odezwał się brunet, zwracając się do szatynki - W moim przypadku było zupełnie inaczej - stwierdził - Kate zaczęła mi się podobać na początku roku, podczas naszej trasy koncertowej. Na brak urody narzekać nigdy nie mogła, ale wtedy bardzo wydoroślała. Nie tylko pod względem fizycznym, ale też psychicznym – wyjaśnił - Niestety nic nie mogłem jej pokazać ze względu na umowę, którą zawarliśmy z jej bratem.
- Czekaj, czekaj... – zastanawiała się matka chłopaka - Przecież Ty jeszcze wtedy byłeś z Danielle…
- Moje uczucie do niej już dawno wygasło. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że z tego, co do siebie czuliśmy, już nic nie pozostało – oświadczył.
- Synu, nie będę Cię oszukiwał, że bardzo cieszyliśmy się z matką z takiego obrotu sprawy - odpowiedział jego ojciec - Mamy tylko nadzieję, że do niej nie wrócisz… - dodał, uważnie go obserwując.
- Dlaczego tak strasznie jej nie lubicie? – zapytał, głośno odkładając sztućce na talerz i podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Nie zauważałeś tego, że najzwyczajniej w świecie cię wykorzystywała, chcąc zdobyć sławę…? - zapytała kobieta retorycznie - Nie pamiętasz, że gdy byliście w „The X Factor”, to ciągle cię unikała i spławiała, a gdy już osiągnęliście sukces, to wręcz się do Ciebie kleiła?
Katherine przestała podobać się ta rozmowa.
Liam widząc to, postanowił zmienić, drażniący jego dziewczynę temat.
- Tak właściwie, to co u Was? - zapytał - Jak się czujesz, mamo?
- Czy wszyscy muszą pytać się o to samo…? - zapytała retorycznie - Wszystko w porządku.
- Jestem po prostu ciekawy. Przecież nie widzieliśmy się ani nie rozmawialiśmy odkąd wyszłaś ze szpitala - powiedział Liam.
- Widzisz, jest na to świetna rada... Wystarczyło od czasu do czasu zadzwonić - oznajmiła kobieta z nutką ironii w głosie.
Brunetowi zrobiło się głupio. Odkąd zaczął związek z Kate rzadko kontaktował się z rodzicami. Zaniedbał ich i nie może tego tak po prostu zrzucić na brak czasu spowodowany pracą…
Reszta posiłku minęła spokojnie.
Rodzice chłopaka zadali nastolatce jeszcze kilka kontrolnych pytań, na które bez problemu odpowiedziała.
- Jeżeli już zjedliście, to może oprowadzisz Katherine po okolicy? - zaproponowała matka chłopaka, zwracając się do niego.
- Świetny pomysł! - stwierdził Liam z entuzjazmem w głosie - Pokażę Ci, gdzie się wychowałem - tym razem swoje słowa skierował do szatynki, spoglądając na nią z boku.
- Dobrze, ale najpierw pomożemy Twojej mamie posprzątać - oznajmiła Kate - Obiad był pyszny, bardzo dziękuję.
- Ależ Ty jesteś uczynna – zachwycała się kobieta - Całkowite przeciwieństwo tej całej Danielle… - po wymówieniu tego imienia skrzywiła się nieznacznie - Pomożesz mi po kolacji, a teraz zmykajcie, bo zbliża się deszcz, a zmoknąć chyba nie chcecie - powiedziała - Zresztą bardzo bym nie chciała, żeby zniszczyły się twoje starannie wymodelowane loki – dodała, delikatnie unosząc jednego z nich i okręcając dookoła palca.
Liam nie był w stanie utrzymać powagi sytuacji i wybuchł śmiechem.
Nastolatka zmroziła go spojrzeniem, a jego matka ze zdziwieniem zapytała:
- Z czego się śmiejesz? Czyżbym powiedziała coś zabawnego?
- Nie wiem, co w tym śmiesznego… - powiedziała z wyrzutem dziewczyna - Biorąc pod uwagę to, że to ty masz obsesję na punkcie włosów – dodała, uśmiechając się i jednocześnie patrząc jak szeroki uśmiech schodzi z twarzy chłopaka.
- Teraz to przegięłaś… - warknął brunet, zaczynając łaskotać siedemnastolatkę.
- Liam... proszę... przestań... - błagała młodsza siostra Harry'ego, zanosząc się od śmiechu.
- Teraz widać, że jesteście w sobie zakochani - powiedziała kobieta, uśmiechając się do wyrywającej się Kate.
Wtedy chłopak zamiast potraktować dziewczynę kolejną serią łaskotek, objął ją w talii i pocałował w policzek.
- Nie ruszajcie się! - rozkazała matka bruneta - Zrobię Wam zdjęcie – dodała, idąc do salonu po aparat.
W tym czasie głos zabrał tata nastolatka:
- Przypominacie mi mnie i Karen...
- Uśmiech! - zawołała matka Liam'a, wracając z urządzeniem w dłoni.
Para uśmiechnęła się szeroko, czekając na błysk flesza.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział XXXVIII



To by było na tyle z ich „wspólnego” popołudnia… Raczej nie da się go spędzić w ten sposób, skoro Liam był w studio, prawdopodobnie nagrywając piosenki i wygłupiając się z chłopakami, a Katherine tutaj, w ich wspólnym domu. Gdy Harry oświadczył, że go potrzebują,  w jej sercu pojawiła się jakaś dziwna pustka i… smutek.
Jednak nie mogła narzekać na to, że nie wiedziała, na co się pisze, zgadzając się zostać dziewczyną Liam’a Payne’a. Mieszkając z zespołem przez dwa lata, miała okazję uświadomić sobie jaki tryb życia prowadzą i z czym wiążę się ich kariera… Z ciągłymi wyjazdami, wywiadami i wizytami w studio… Brunet miał zobowiązania i czy chciał, czy nie chciał, musiał się z nich wywiązywać. Do tego zmuszał go kontrakt.
Dlatego przepełniona nadzieją, że następnym razem spędzą ze sobą więcej czasu, uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki.
- Kate, może tym razem chodźmy do mnie - zaproponowała Rebekah.
         Wysunęła ten pomysł, gdyż wolny czas zazwyczaj spędzały u szatynki… Nie był to jednak jedyny powód… Słodkawy zapach drogich perfum nastolatka nadal był wyczuwalny w powietrzu, co z pewnością nie pomagało młodszej siostrze Harry’ego w pozbieraniu myśli i pogodzeniem się z tym, iż kolejny wieczór spędzi w towarzystwie zupełnie odmiennym od towarzystwa swojego chłopaka. Widziała, że przez nagłe wezwanie bruneta była niepocieszona, dlatego chciała zająć jej myśli czymś zupełnie innym. Czym, to się jeszcze miało okazać…
- Dobrze, skoro tak wolisz... - powiedziała młodsza siostra Harry'ego, której akurat w tym momencie było wszystko obojętne.
Już po chwili obie były gotowe do wyjścia. Na dworze panowała pogoda typowa dla Londynu. Niebo pokryte szarymi chmurami, a w powietrzu wyczuwalny nadchodzący deszcz. Dla przeciętnego turysty taka pogoda była nie do zniesienia i wydawała się bardzo dziwna, ale dla człowieka, mieszkającego w tym mieście już od jakiegoś czasu, tak jak miało to miejsce w przypadku Katherine, albo od urodzenia, jak w sytuacji Rebekah, można było się do niej przyzwyczaić i nawet polubić.
Wychodząc z domu spotkały Caroline, która chciała spędzić trochę czasu z Katherine.
Na pierwszy rzut oka widać było, że chce naprawić dawne relacje łączące ją z szatynką. Gdy tylko dostrzegała Kate w szkole lub na ulicy, od razu posyłała jej uśmiech, nawet z dość dużej odległości. W sumie robiła to kilka razy dziennie, a to nie były jedyne sygnały jakie blondynka dawała młodszej siostrze Harry’ego…
Mimo to, dziewczyna Liam’a zachowywała w stosunku do niej widoczny dystans. Tak jakby starała się ochronić siebie przed kolejną raną na swoim sercu wyrządzoną przez jej dawną przyjaciółkę. Tak, zdecydowanie dobrze powiedziane… DAWNĄ. Już nią nie jest. Jednak cała ta sytuacja, związana z nagłym i niespodziewanym zerwaniem ich przyjaźni, odcisnęła na Katherine piętno, o którym nigdy nie uda jej się zapomnieć, mimo naprawdę szczerych chęci…
Rebekah już przy pierwszym spotkaniu z Caroline nie zaczęła darzyć jej sympatią. Może i zabrzmi to płytko, ale sam wygląd blondynki świadczył o tym, że jest ona dość pretensjonalna i zaborcza. W czasie rozmowy też nie umiały znaleźć wspólnych tematów, dlatego dziewczyna Harry’ego uważała, że na tym jednym spotkaniu ich feralna znajomość się zakończy. Ale los chciał najwidoczniej spłatać jej figla i sprowadził przyjaciółkę siostry Hazzy, przynajmniej z czasów przebywania w Holmes Chanel, tu, do Londynu i to nawet do tej samej szkoły. Zastanawiała się jednak nad pewnym faktem. Co takiego miała w sobie blondynka, że Katherine darzyła ją takim zaufaniem w swoim rodzinnym miasteczku…?
Pomimo tych wszystkich uprzedzeń dotyczących dziewczyny, postanowiła być miła i zaprosić ją do siebie. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale podejrzewała, że był to impuls. Nie myślała wtedy nad konsekwencjami swojego czynu. Właściwie, to nie myślała w tamtym momencie w ogóle…
Kiedy były już pod jej domem, blondynka przypomniała sobie o Dylan, którą również wypadałoby zaprosić, choćby z tego powodu, iż trochę się znały i nawet lubiły. W końcu, jeżeli jest tu Caroline, to jak mogłoby zabraknąć brunetki…?
Kiedy Dylan poznała się z Caroline krótkim uściskiem dłoni, padło pewne nurtujące, aczkolwiek standardowe pytanie:
- To co robimy? - zapytała dziewczyna Liam'a Payn'a.
- Nie wiem jak Wy, ale ja bym się czegoś napiła - oznajmiła Dylan.
- Czego dokładnie? - zapytała Rebekah.
- Wina… - zaśmiała się brunetka.
- Myślę, że coś znajdę... – odpowiedziała blondynka, uśmiechając się tajemniczo - Też chcecie?
- Żartowałam - oświadczyła Dylan, wybuchając śmiechem.
- Ale czemu miałybyśmy się nie napić? - zapytała retorycznie Caroline, po raz pierwszy wypowiadając się na jakiś poważny temat - Przecież jesteśmy prawie dorosłe, a zresztą jeden kieliszek nam nie zaszkodzi…
         Katherine i Rebekah, gdzieś głęboko w swojej podświadomości, wyczuwały, że to nie jest najlepszy pomysł i mogą wyniknąć z tego tylko same kłopoty. Jednak reszta ich koleżanek zdawała się tym całkowicie nie przejmować…
Blondynka zniknęła w kuchni, prawdopodobnie szukając kieliszków, a Dylan pogrążyła się w rozmowie z Caroline.
Już po chwili dziewczyna Harry’ego wróciła z tacą, na której stała butelka jakiegoś dobrego, półwytrawnego wina, cztery kieliszki i specjalny otwieracz do tego typu trunków.
- Umie któraś z Was to otworzyć? - zapytała blondynka.
- Daj mi to - powiedziała Kate, co też Rebekah uczyniła.
Szatynka otworzyła butelkę bez najmniejszego problemu.
- Skąd Ty…? - zaczęła Dylan.
- Lata praktyki - zaśmiała się młodsza siostra Harry'ego - Chłopaki mnie tego nauczyli - wyjaśniła - Może jednak jest jakaś zaleta tego, że mieszkam z piątką facetów – dodała, uśmiechając się szeroko.

***

Początkowo zakładały, że skończy się na kieliszku, a mimo to zakończyło się dopiero na całej butelce…
 To, że miały słabe głowy było raczej oczywiste. Wyglądały i zachowywały się gorzej niż zespół na urodzinach Liam'a. Włączyły jakąś muzykę i zaczęły spontanicznie do niej tańczyć.
Najgorzej zachowywały się Katherine i Rebekah…
Szatynka pierwszy raz w życiu miała alkohol w ustach, gdyż jej nadopiekuńczy braciszek starannie zadbał o to, żeby nie mogła go wcześniej zasmakować, także jej zachowanie wydawało się adekwatne do obecnej sytuacji.
Za to Rebekah, była w takim, a nie innym stanie, z powodu Caroline. Dziewczyna pochodząca z Holmes Chapel bardzo dokładnie dbała o to, żeby kieliszek blondynki był cały czas pełny i wznosiła na jej cześć mnóstwo toastów, które dziewczyna Hazzy wypijała jednym haustem. Dla bezstronnego obserwatora jej działania wydawały się celowe, ale nastolatki nie zwracały na to uwagi, przynajmniej nie w tamtym momencie…
Gdy dziki taniec Rebekah i Kate przeniósł się na stół, dwie lampki wina, stojące na jego skraju, wylądowały na jasnych panelach, uderzając o nie z brzękiem.
- Ups! - krzyknęła młodsza siostra Loczka - Twoja mama będzie zła…
- Jak się o tym nie dowie, to zła nie będzie... Zaraz się to posprząta - stwierdziła blondynka.
Poszła do kuchni, a już za chwilę wróciła do salonu razem ze zmiotką i szufelką.
W tym samym czasie do drzwi zadzwonił dzwonek. Poszła je otworzyć Dylan, gdyż była najbliżej wejścia.
- Ja chyba śnię... – wymamrotała niepewnie - Właśnie stoi przede mną 2/5 zespołu One Direction – wybełkotała, kurczowo trzymając się drzwi, z powodu braku równowagi.
- Jest Kate i Rebekah? – zapytał Loczek, podejrzliwie patrząc na stan brunetki, chwiejącej się niebezpiecznie.
- No pewnie, że są – odpowiedziała nastolatka, szeroko się uśmiechając - Wejdźcie, może się z nami napijecie…? - zaproponowała, wpuszczając ich do środka.
         Wtedy cała zastana sytuacja stała się dla nich krystalicznie czysta. Jak się okazuje ich dziewczyn nie można spuścić nawet na moment z oczu… Zostawisz je na chwilę, a one od razu biorą się za alkohol. Styles oraz chłopak jego siostry zastanawiali się tylko, która z nich była na tyle mądra, że wpadła na ten jakże wyśmienity pomysł, żeby upijać się w środku tygodnia i to podczas ich nieobecności… W tej sytuacji idealnie sprawdzało się przysłowie: „Gdy kota nie ma, myszy harcują”...
- Nie, dzięki - odpowiedział Harry, dygocząc ze złości.
Dylan zaprowadziła chłopaków do salonu, gdzie szalały pozostałe nastolatki.
Jeżeli wcześniej byli na nie źli, to teraz absolutnie przepełniała ich wściekłość. Jak można w tak krótkim czasie doprowadzić się do takiego stanu…? No jak…?
- Która wpadła na ten istnie genialną myśl…? - wrzasnął Harold.
Trzy dziewczyny wskazały na biedną Dylan, która nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Payne’a i jego przyjaciela.
- Ale po co się gorączkować? - stwierdziła Kate, robiąc głupkowatą minę - Nic się przecież nie stało - powiedziała idąc w kierunku Liam'a i prawie wchodząc w rozbite szkło.
- Uważaj! - syknął Liam, podchodząc do niej i bezpiecznie ją przeprowadzając - Co Wam odbiło? – zapytał wściekły chłopak.
- Jesteśmy prawie dorosłe i stwierdziłyśmy, że troszeczkę wina nam nie zaszkodzi… - wyjaśniła Katherine, nieco się zataczając.
- Przecież nie jest źle… Jak widzicie, żyjemy i nic nam nie jest - wtrąciła Rebekah.
- Troszeczkę…? - warknął Hazza - Wypiłyście całą butelkę! – krzyknął, podnosząc pusty pojemnik - Nie mówiąc już o tym, że ledwo trzymacie się na nogach!
- Przecież stoimy… - wymamrotała z trudnością blondynka -  Jak wspomniałam wcześniej, nie jest z nami najgorzej…
- Może Ty jeszcze stoisz, ale z Kate jest gorzej. Gdyby nie Liam, to z pewnością nie byłoby tak kolorowo - zauważył starszy brat szatynki.
- A może chcecie się napić z nami…? - zaproponowała Rebekah – W piwnicy mam wyśmienity rocznik, przynajmniej tak twierdzi mój tata…
- Czyś Ty oszalała…? - wykrzyknął  osiemnastolatek, co jego dziewczyna pozostawiła bez komentarza.
Katherine w tym czasie przysypiała już na ramieniu Liam'a. Kręciło jej się w głowie, a powieki nieznośnie ciążyły.
- Może niech one lepiej pójdą spać - zaproponował brunet.
Na słowo „spać" szatynka otworzyła oczy i powiedziała:
- Żadne spać! Impreza się dopiero rozkręca!
- Ale, kochanie, Ty już tu prawie śpisz… - powiedział cichym głosem Liam, delikatnie głaskając ją na policzku – Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju Rebekah.
- Nigdzie nie idę! - oburzyła się nastolatka – I wcale nie jestem pijana! – krzyknęła, lekko się zataczając.
- Nie umiesz nawet ustać bez kołysania się na boki - powiedział z rezygnacją w głosie - Idziemy, nie dyskutuj – dodał, prowadząc ją na schody.
- Puść mnie! - rozkazała młodsza siostra Harry’ego, próbując wyrwać się ze stalowego uścisku swojego chłopaka, lecz nieskutecznie.
- Nie, idziesz spać - rozkazał brunet.
- Ale, Liam... - wybełkotała dziewczyna, będąc już na szczycie schodów.
         Kiedy brunetowi w końcu udało się wprowadzić pijaną Katherine do pokoju jej najlepszej przyjaciółki, odezwał się Harry, uważnie spoglądając na swoją również nietrzeźwą dziewczynę.
- A co ja mam z Tobą zrobić…?
- Ja tu zostaję razem z Caroline i Dylan! - oznajmiła uparcie Rebekah, ledwo trzymając się na nogach, ale starając się, objąć obie swoje koleżanki.
         Niesamowity był fakt jak alkohol działał na ludzi… Gdy blondynka pochodząca z Holmes Chapel wchodziła do jej domu, Rebekah praktycznie nie mogła na nią patrzeć, a już o zaufaniu do dziewczyny nie było mowy. Natomiast po wypiciu kilku lampek wina, uparła się, żeby zostać z nią w salonie aż do rana. No proszę jakie niesamowite skutki mogą przynieść napoje procentowe…!
- Nie drażnij mnie! - warknął Loczek, mrużąc wściekle oczy.
         Cała ta sytuacja zaczynała go stopniowo denerwować… Na to, że nastolatki upiły się, nie było już żadnej rady, ale mogły chociaż próbować odkupić swoje winy, pokazując, że odzyskały, choć w jakimś nikłym stopniu, swój rozsądek.
Na szczęście jeden problem spadł mu z głowy… Chociaż Katherine zdecydowała się iść spać. No, może nie do końca „zdecydowała się”, ale Liam, najzwyczajniej w świecie, postanowił ją do tego zmusić.
- Nie zostawię tutaj dziewczyn – powiedziała buntowniczo, zakładając ręce na piersiach - Jak one nie idą spać, to ja tym bardziej!
- W obecnym stanie bardzo by Wam się to przydało… - stwierdził Hazza, chowając twarz w dłoniach w geście całkowitej rezygnacji.
- Ale ja muszę tu jeszcze posprzątać… - wykręcała się blondynka.
Nie miała ochoty gnić w łóżku, gdy do tego stopnia rozsadzała ją pozytywna energia. Miała wrażenie, że gdyby tylko mogła, bawiłaby się do samego rana.
- Ja posprzątam - zaoferował chłopak - Proszę Cię, Rebekah, zrób to, co mówię, ponieważ tak będzie dla wszystkich najlepiej… - westchnął – Ty położysz się spać, a ja odwiozę dziewczyny.
- No dobrze... – ustąpiła, niechętnie idąc w stronę schodów.
Same wdrapanie się na pierwsze trzy stopnie, zajęło jej znacznie więcej czasu niż normalnie. Jej, na co dzień, dobra równowaga opuściła ją bez jakiegokolwiek pożegnania. Schody migotały jej przed oczyma, raz przybliżając się, a raz oddalając.
Dlatego chłopak uśmiechnął się do dziewczyny, ukazując swoje dołeczki i zaproponował:
- Może Ci pomóc…?
- Nie, dam sobie radę – odpowiedziała, chcąc pokazać, że jest niezależna.
Po dłuższej chwili weszła na górę, po czym weszła do swojego pokoju. Jego wyraźne dotychczas kontury rozmazywały jej się przed oczyma.
Katherine już słodko spała po lewej stronie łóżka blondynki, a Liam opiekuńczo głaskał ją po lokowanych włosach. Rebekah, nie odzywając się ani słowem, położyła się obok szatynki i od razu usnęła.
Brunetowi nie pozostało nic innego, jak pilnowanie nastolatek do samego rana, żeby nie wywinęły kolejnego, jakże inteligentnego, numeru. Szczerze w to wątpił, gdyż ich obecny stan, raczej im na to nie pozwalał. Co to alkohol, poczują zapewne dopiero rano, gdy obudzą się z miażdżącym bólem głowy…

***

- Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
To zdanie brutalnie wyrwało Kate z jej mocnego snu. Niemrawo otworzyła powieki i rozejrzała się po wnętrzu pokoju swojej najlepszej przyjaciółki, która leżała obok niej z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi ustami, co świadczyło o tym, że najwidoczniej jeszcze śpi. Próbując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego dnia, napotkała pustkę. Czystą i namacalną dziurę we wspomnieniach, której nie umiała odnowić, nawet po chwili dłuższego zastanowienia.
Kiedy powoli zaczęła podnosić się do pozycji siedzącej, miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje. Z każdym kolejnym ruchem było coraz gorzej. Teraz wiedziała jak czuł się Louis po pamiętnych urodzinach Liam'a. Jak mogła być wtedy dla niego taka niemiła…?

***

- Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
         Mimo tego, iż wiedział, że matka jego dziewczyny kiedyś będzie musiała wrócić do domu, to nie spodziewał się, że stanie się to, gdy on będzie tu jeszcze przebywał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że powinien kryć Rebekah, ale nie miał pojęcia, co ma jej odpowiedzieć. Żadne wiarygodne kłamstwo nie przychodziło mu w tej chwili do głowy…
- Yyy, przyszedłem odwiedzić pani córkę… - powiedział Hazza po chwili namysłu.
„Błagam Cię, Harry, to było więcej niż żałosne…” – skarcił się w myślach Loczek. Przeszywający wzrok kobiety świadczył o tym, że nie uwierzyła w jego bajeczkę nawet przez moment. No nic, trzeba zacząć improwizować…
- O tej godzinie? - zapytała podejrzliwie rodzicielka blondynki.
- Tak, przecież jest już po dziewiątej – powiedział, zerkając na zegarek, który miał na ręce.
- To wytłumaczysz mi może, co robi tutaj Twój kolega? - zażądała, zerkając na Liam'a, śpiącego na fotelu.
- To zbyt skomplikowane… - westchnął z rezygnacją w głosie Hazza, mierzwiąc sobie włosy.
- Mimo tego, chciałabym żebyś mi wyjaśnił - poprosiła.
- U Rebekah spała dzisiaj Katherine i… on przyszedł ze mną, no, ale… ale zasnął, bo… bo czekamy na nie od dłuższego czasu – wytłumaczył, plącząc się we własnych zeznaniach i wymyślając wszystko na bieżąco.
- To o której tu przyjechaliście, skoro on zdążył zasnąć? - zapytała znów kobieta, drążąc temat i pogrążając dalej chłopaka swojej jedynej córki.
- Jakieś pół godziny temu - skłamał chłopak.
         Zamierzał brnąć w kłamstwach dalej, modląc się w duchu, żeby obronną ręką wyjść z tej całej chorej i skomplikowanej sytuacji.
- Ten twój kolega szybko zasnął… - stwierdziła matka nastolatki, rezygnując z zadawania dalszych pytań i znikając w drzwiach, prowadzących do łazienki.
- Taki już jest… – odpowiedział sam sobie Styles, pochodząc do Liam'a i brutalnie go budząc.
- Co...? - ocknął się Payne, przecierając oczy i przeciągając się w fotelu.
- Mama Rebekah wróciła… - szepnął.
- Co!? - powiedział Liam, zrywając się z fotela, na którym wczoraj wieczorem zasnął, po ułożeniu dziewczyn do snu.
- Tylko spokojnie, już mnie przepytywała i skłamałem, więc nie wdawaj się z nią w jakiekolwiek dyskusje - ostrzegł chłopak.
- Okej, gdzie Kate? - zapytał brunet, martwiąc się o swoją dziewczynę.
- Chyba jeszcze śpi, ale chodźmy do nich... – zaproponował Harry - Poczekamy aż się obudzą i dopiero zabierzemy ją do domu – oświadczył, idąc w stronę schodów.
Dziewiętnastolatek podążył zaraz za nim.
Kiedy Hazza otworzył drzwi do pokoju swojej dziewczyny, zobaczył Katherine, siedzącą na skraju łóżka i wpatrującą się w ścianę znajdującą się nad nimi.
Można było szczerze przyznać, że bywały dni, w których wyglądała lepiej. Bladą twarz okalały splątane włosy, a czekoladowe oczy były przekrwione. 
- Pić… - jęknęła szatynka, chwytając się za gardło – Ała! Moja głowa…
- Zaraz Ci coś przyniosę – zapewnił Loczek, uważnie na nią patrząc – Jak się czujesz, poza tym, że głowa Ci zapewne pęka…?
- Tak jak widać… - odburknęła nastolatka, przecierając zmęczone oczy – Dlaczego mama Rebekah na Ciebie krzyczała?
- A Ty byś nie krzyczała wczuwając się w jej sytuację…? Gdybyś rano, wracając do domu, natrafiła w salonie na dwóch całkowicie obcych facetów...? – zapytał retorycznie Harry - Musiałem nakłamać, aby Was nie wydać, bo po tym, co zrobiłyście wczoraj, to każdego po kolei by udusiła. Rzecz jasna, zaczynając od Was – powiedział, wskazując na swoją siostrę i jeszcze tkwiącą w łóżku dziewczynę.
- No właśnie… Wracając do wczorajszego tematu, to czy któryś z Was mógłby mnie oświecić, co takiego złego wczoraj wyczyniałam? - zapytała - Mam pustkę w głowie…
- Wypiłyście całą butelkę wina, wariowałyście tak, że zbiłyście kieliszki, później przyszliśmy my i położyliśmy Was spać, a następnie musieliśmy po Was sprzątać – wytłumaczył zwięźle Liam.
- Nie pamiętam niczego… - podkreśliła dziewczyna, chwytając się za głowę.
Po paru minutach milczenia i karcącym spojrzeniu chłopaków, Katherine, Liam i Harry usłyszeli przeciągły jęk, świadczący o tym, że Rebekah powoli zaczynała się wybudzać. Pytanie tylko czy była w lepszym stanie niż jej przyjaciółka…
- Jak się czujesz, skarbie? - zapytał Harry, głaszcząc ją po włosach, kiedy to blondynka otworzyła oczy i zmusiła je do współpracy.
- Bywało lepiej – westchnęła nastolatka – Póki co, nie zamierzam wychodzić z pokoju, aby nie natknąć się na moją mamę – postanowiła – No wiecie, ona po jednym czujnym spojrzeniu zorientuje się, że przeholowałam z alkoholem, a po ostatniej akcji w szkole, z pewnością, obciąży mnie jakimiś konsekwencjami mojego idiotycznego, jak bez wątpienia stwierdzi, zachowania...
- Zostać tu z Tobą? - zapytał z troską w głosie Harry.
- Przecież masz obowiązki... - powiedziała Rebekah, uważnie patrząc na swojego chłopaka.
- Akurat tak się składa, że dzisiaj mamy wolne - wyjaśnił brunet - Chciałem Cię gdzieś zabrać, ale ze względu na okoliczności, myślę, że zostaniemy tutaj – oznajmił, uśmiechając się, tak że w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które siedemnastolatka wręcz ubóstwiała.
- W takim razie my nie będziemy Wam przeszkadzać, prawda kochanie? – zapytał Liam, spoglądając na swoją dziewczynę.
- Yhm – mruknęła Katherine, z trudem wstając z łóżka.
- To dobrze się składa, ponieważ moja mama jest teraz pod prysznicem i nie zauważy waszej dwójki - powiedziała Rebekah.
- Skąd to wiesz? - zapytał zdziwiony Hazza.
- Wsłuchaj się - powiedziała - Te dźwięki to moja mama… – dodała ze wstydem.
Chodziło jej o coś, co przypominało jeżdżenie paznokciami po tablicy.

***

Czeeeść, kochani.! ;D Przepraszam, nawaliłam… Wiem i przyznaję się do tego bez bicia… Teoretycznie czasu mam mnóstwo tyle że jak przychodzi do poprawy rozdziału, to moja chęć nagle gdzieś ucieka…
Tym razem nie składam Wam żadnych obietnic bez pokrycia. Nowa notka będzie… jak będzie.
Żar leje się z nieba, mój mózg nie funkcjonuje tak jak powinien, także nie zanudzam więcej i zachęcam do komentowania. O ile ktoś to jeszcze czyta…
Wasza Katherine ;*