„To czy człowiek jest inteligentny poznaje się
po jego odpowiedziach. To czy jest mądry, po pytaniach”
***
Po chwili były już w domu szatynki. Kiedy weszły usłyszały
głośną, rytmiczną muzykę, a później słowa:
”Hey girl, I’m waiting on ya
I’m waiting on ya
Come on and let me sneak you out
And have a celebration, a celebration
The music up the window’s down
Yeah, we’ll be doing what we do
Just pretending that we’re cool
And we know it too
Yeah, we’ll keep doing what we do
Just pretending that we’re cool
So tonight...
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Whoohoo, Whooho
And live while we’re young
Whoohoo, Whooho
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Hey girl, it’s now or never
It’s now or never
Don’t overthink just let it go
And if we get together
Yeah, get together
Don’t let the pictures leave your phone
oooo
Yeah, we’ll be doing what we do
Just pretending that we’re cool
So tonight...
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Whoohoo, Whooho
Wanna live while we’re young
Whoohoo, Whooho
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Wanna live while we’re young
Whoohoo, Whooho
Tonight let’s get some
And live while we’re young
And girl, you and I
We’re about to make some memories tonight
I wanna live while we’re young
We wanna live while we’re young
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Young...
Wanna live while we're young...
Tonight let’s get some
And live while we’re young”
We’re about to make some memories tonight
I wanna live while we’re young
We wanna live while we’re young
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Young...
Wanna live while we're young...
Tonight let’s get some
And live while we’re young”
-
Nowa piosenka chłopaków? – zapytała Rebekah.
-
Chyba tak. Mimo mojego uroku osobistego nie udało mi się przekonać Liam’a, żeby
mi ją zagrał ani zaśpiewał. Powiedział tylko, że muszę czekać do premiery –
zaśmiała się młodsza siostra Harry’ego.
-
W takim razie słyszysz ją teraz – powiedziała.
-
Nawet niezła – oświadczyła Katherine.
Blondynka uśmiechnęła się do Kate, a ona
odwzajemniła jej się tym samym. Poszły odłożyć torby z książkami do pokoju młodszej
siostry Harry’ego.
-
To co, zapraszam na kawę do kuchni – powiedziała Kate – Może chłopacy też się
skuszą… – zastanawiała się głośno Katherine.
-
Chodźmy się spytać – zaproponowała Rebekah.
W tej samej chwili, kiedy skierowały się do
piwnicy, chłopacy przestali śpiewać.
-
Cześć – powiedziała nastolatka, gdy weszła do podziemi – Napijecie się czegoś?
– spytała.
-
Ja chętnie – odpowiedział Liam, wstając.
-
Ktoś jeszcze? – dopytywała młodsza siostra Harry’ego.
Cały zespół One Direction wstał z miejsc i
skierował się w stronę dziewczyn.
-
Słyszałyście? – zapytał Hazza.
-
Powiem tak, ciężko jej nie usłyszeć… – odpowiedziała blondynka.
-
Podoba się Wam? – spytał.
-
Tak, jest fajna - powiedziały
równocześnie.
-
Ta piosenka miała być niespodzianką… – westchnął Liam.
-
Trzeba było znaleźć sobie bardziej dyskretne miejsce do prób – zaproponowała
Rebekah.
-
Chyba w naszym domu możemy czuć się bezpiecznie, a przynajmniej powinniśmy –
wytłumaczył.
-
W takim razie, myśl co chcesz – poddała się dziewczyna – Ja wiem swoje –
dodała.
Brunet nic nie odpowiadając, postanowił wyjść
z piwnicy. Wszyscy weszli do kuchni. Katherine wstawiła wodę na kawę i usiadła
przy stole.
-
To co robiliście przez cały dzisiejszy dzień? – spytała.
-
Ćwiczyliśmy piosenkę, graliśmy w kosza na tyle domu i to chyba tyle –
odpowiedział Zayn.
-
A Wam jak minął pierwszy dzień w szkole? – zapytał Harry.
-
Dobrze, ale Kate chyba ciekawiej… - powiedziała blondynka.
-
Dlaczego? – zaciekawił się Harry.
-
Bo poznała wiele koleżanek i kolegów – powiedziała Rebekah, podkreślając celowo
ostatnie słowo.
Liam zakrztusił się wodą, którą pił. Wszyscy
spojrzeli się na niego, ale on ich zignorował.
Reszta
rozmowy minęła spokojnie. Gadali o wszystkim, ale praktycznie o niczym. Po
godzinie, Rebekah oświadczyła, że wraca do domu, gdyż nie powiedziała nic
rodzicom o tym, że później wróci i mogą się martwić o swoją jedyną córkę. Louis
poprosił ją, żeby została chociaż na kolację, bo zespół i Katherine wyjdą na
niekulturalne osoby, wypuszczając ją z domu z pustym żołądkiem. Mimo ich błagań
dziewczyna postanowiła postawić na swoim.
Gdy była już przy drzwiach, zaoferowała:
-
Przyjść po Ciebie jutro jak pójdę do szkoły?
-
Okej – zgodziła się Katherine – Mam tylko jedną prośbę… - oznajmiła – Wejdź
jutro bez dzwonienia do drzwi. Nie chcę budzić chłopaków bez potrzeby, mają
teraz tyle pracy, że należy im się odpoczynek – wyjaśniła.
-
No dobrze, dla mnie nie ma problemu – zgodziła się blondynka, po czym wyszła.
***
Rebekah przychodząc następnego dnia po
Katherine i sięgając dzwonka, przypomniała sobie o tym, o co wczoraj prosiła ją
szatynka.
Od samego początku dnia miała podły humor.
Dlaczego? Rano, otwierając oczy, chciała ujrzeć jasne promienie słońca, rażące
ją po oczach. Ujrzała natomiast coś zupełnie odwrotnego. Ciemne chmury
zakrywały całe błękitne niebo, które chciała zobaczyć. Na domiar złego po
chwili usłyszała bębnienie deszczu o szyby. Od dzieciństwa nie znosiła takiej
pogody. Sama perspektywa wyjścia na ten mokry i zimny dwór, doprowadzała ją do
szału. Nie chciała nawet myśleć o tym, że na dwóch pierwszych lekcjach miała wf,
którego tak strasznie nie lubiła, a zaraz po tym matematykę, z którą też sobie
nie radziła. Nie ma to jednak jak pozytywne rozpoczęcie dnia…
Blondynka nie zdążyła zapukać do drzwi, gdyż
Kate nacisnęła klamkę z drugiej strony.
-
Idziemy? – zapytała Rebekah.
-
Co w takim podłym nastroju dzisiaj? – spytała Katherine, wychodząc z domu i
zamykając drzwi na klucz.
-
Po pierwsze: to pogoda. Po drugie: dwie lekcje wf-u pod rząd. Po trzecie: zaraz
po tym matematyka. Po prostu świetnie! – odpowiedziała blondynka.
-
Przecież ani wf, ani matematyka nie są złe – oświadczyła Katherine, poprawiając
torbę na ramieniu tak, aby nie przygniatała jej włosów.
-
Nienawidzę tych dwóch przedmiotów. Wszystko tylko nie to… - powiedziała
Rebekah.
-
Dlaczego? Wf jest fajny, można się trochę rozruszać, choć z Twojego
doświadczenia, to pewnie też bym nie lubiła tego przedmiotu, ale matma jest
spoko – powiedziała Kate, spoglądając na blondynkę.
-
Odkąd tylko pamiętam, nie radzę sobie z matmą – wyznała dziewczyna.
-
W razie czego mogę Ci pomóc, ja za to nie radzę sobie z hiszpańskim. Nawet
Harry umie więcej niż ja – wyjaśniła szatynka.
-
Hiszpański to mój ulubiony przedmiot – oznajmiła blondynka.
-
No widzisz jak się fajnie uzupełniamy – powiedziała nastolatka – Ja Ci pomogę w
matematyce, a Ty mi w hiszpańskim i obie będziemy zadowolone – dodała.
Po jakiś dziesięciu minutach dotarły do sali
gimnastycznej obok, której znajdowała się szatnia. Przed jej wejściem czekała
na nie Dylan z Marc’iem.
-
Ooo… Hej – przywitała się Rebekah, podchodząc do nich razem z Kate.
-
Hej. Co tam? Co wczoraj porabiałyście? – spytała dziewczyna.
„Cała
Dylan” – pomyślała Rebekah.
-
Właściwie, to nic konkretnego – odpowiedziała młodsza siostra Harry’ego – A Ty
robiłaś wczoraj coś twórczego? – spytała z grzeczności.
-
Myślę, że tak. Byłam ze znajomymi przy moście. Byliśmy po Ciebie Rebekah, ale
nie było Cię w domu, a Twoi rodzice nie wiedzieli, gdzie jesteś. Pomijając to
byłam z rodzicami na kręglach – opowiadała rozgadana Dylan.
„Wow,
ile ona nawija” – pomyślała Katherine, a na głos powiedziała:
-
Chodźmy już, bo się spóźnimy.
Grupka weszła do sali. Marc skręcił w prawo,
tam gdzie znajdowały się męskie szatnie, a dziewczyny skierowały się w stronę
damskiej. Kiedy się przebrały, wszystkie razem wyszły przed szatnie, gdzie
czekała już na nich nauczycielka.
Była to drobna kobieta z lekko falowanymi
włosami, zaczesanymi w kitkę. Ubrana była w czarny dres i białe sportowe buty.
Po sprawdzeniu obecności, oświadczyła:
-
Na pierwszej lekcji porozmawiamy o sprawach organizacyjnych, a na drugiej
pogracie sobie w siatkówkę.
-
Tylko nie to… – szepnęła Rebekah.
-
Nie będzie tak źle – zapewniła Kate.
-
Rebekah chciałabyś może coś powiedzieć? – wtrąciła nauczycielka, już dobrze
znając blondynkę.
Spośród wszystkich dziewczyn w klasie, to właśnie
ją zapamiętała najszybciej z powodu ciągłego obijania się na lekcjach.
-
Nic ważnego – odpowiedziała blondynka.
Katherine cichutko zaśmiała się. Po omówieniu
wszystkich ważnych spraw, nauczycielka wysłała dziewczyny do szatni i kazała
przyjść dopiero po przerwie. Cały ten czas poświęciły na rozmowy. Stały
zazwyczaj w trzyosobowych grupkach, dlatego w pomieszczeniu był straszny hałas.
Zgodnie z poleceniem nauczycielki, po przerwie
poszły na salę. Nauczycielka wybrała Rebekach i Dylan jako kapitanki drużyn i
rozkazała im wybierać. Blondynka wybierała pierwsza, ponieważ była młodsza od koleżanki.
Oczywiście, do drużyny wzięła Katherine, która
była dość zadowolona, że nie została wybrana jako ostatnia. W końcu nikt jej
nie znał i nie zdążyli jeszcze zapoznać się z jej nieprzeciętnymi
umiejętnościami siatkarskimi.
Po pięciu minutach zaczęły grać. Zaczynała
drużyna Dylan, ponieważ było tam o jedną osobę mniej. Już po kilku akcjach
widać było, że drużyna Rebekah jest dużo lepsza, mimo tego, że sama kapitanka
uciekała przed piłką. Nauczycielka siedziała na ławce, nie umiejąc powstrzymać
się od śmiechu z wyczynów blondynki.
-
Czy Ty się boisz tej piłki? – zapytała w końcu nauczycielka, siląc się na
naturalny ton.
-
Może – odpowiedziała, po czym oberwała piką w głowę.
Cała
grupa wybuchnęła śmiechem.
-
Dlatego nie lubię wf-u… – powiedziała Rebekah, chwytając się ze złością za
głowę.
-
Zdążyłam zorientować się, że nie lubisz mojego przedmiotu, ale to nie zwalnia
Cię z obowiązku uczestniczenia w nim – wytłumaczyła nauczycielka wychowania
fizycznego.
-
Już w wakacje miałam dość przygód z siatkówką, a teraz dostałam jeszcze piłka
w głowę – marudziła Rebekah.
-
Jeżeli za chwilę nie przestaniesz narzekać, wyrzucę Cię z lekcji – zagroziła.
-
Może Pani to zrobić, przynajmniej nie będę musiała ćwiczyć – pyskowała nadal
Rebekah.
-
Rebekah, uspokój się – szepnęła ostrzegawczo Katherine do blondynki.
-
Nie… - powiedziała stanowczo, stojąc przed nauczycielką.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Kate szybko
pociągnęła swoją przyjaciółkę za rękę, aby ta nie wdawała się w dalszą dyskusję
z nauczycielką.
-
Zwariowałaś? – zapytała szatynka, gdy znalazły się w szatni.
-
I tak nie wyrzuciłaby mnie, każdy to wie, bynajmniej straciłam trochę lekcji –
powiedziała blondynka.
-
Nie możesz się z nią tak ciągle kłócić – oznajmiła nastolatka.
-
Kate, spokojnie, nie stresuj się tak. Nic się takiego nie stało… - uspokajała
dziewczyna.
-
No nie wiem – powiedziała młodsza siostra Harry’ego – Myślę, że narażanie się
nauczycielce na pierwszej lekcji nie jest zbyt dobrą perspektywą na przyszłość
– podsumowała.
-
Nie znam jej pierwszy dzień… Wszyscy dobrze wiedzą, że jestem dla niej
najbardziej nieznośną uczennicą jaka miała - wyjaśniła.
Szatynka postanowiła zakończyć temat,
przebierając się w codzienne ciuchy. Cieszyła się z faktu, iż za chwile zacznie
się matematyka. Miała jedynie nadzieję, że Marc się przesiądzie. Nie polubiła
tego chłopaka. Strasznie działał jej na nerwy.
Po piętnastu minutach były już w klasie
matematycznej i zajmowały miejsca. Pech szatynki nadal trwał, chłopak także
dzisiaj usiadł koło niej.
Po chwili do sali przyszła nauczycielka. Po
przywitaniu się z uczniami i sprawdzeniu obecności, oświadczyła:
-
Wiecie już zapewne, że co roku, po lekcji organizacyjnej, rozdaje uczniom do
rozwiązania test diagnostyczny. Wy również go otrzymacie. Nie będziecie się
przesiadać, więc wierzę Wam, że nie będziecie próbowali ściągać.
Po tych słowach rozdała im arkusze. Dla
Katherine większość zadań wydawała się bardzo prosta. Trudniejsze były tylko
zadania z gwiazdką, ale nawet te, po dłuższym namyśle, wydawały się łatwe.
Za to dla Rebekah była to wręcz „czarna
magia”. Na każde patrzyła tak, jakby pierwszy raz w życiu widziała coś takiego…
Dylan
zastanowiła się za to od kogo by tu ściągnąć. Marc uśmiechał się do siebie pod
nosem. Dla niego te zadania były żywcem wzięte z podstawówki. Tylko bardziej
zaawansowane zadania sprawiały mu problem.
Po trzydziestu minutach Kate była całkowicie
gotowa do oddania sprawdzianu po jego dwukrotnym sprawdzeniu. Nie chciała, co
prawda, oddawać go pierwsza, gdyż zostanie wtedy odebrana za kujonkę.
Postanowiła, że zaczeka, aż zrobi to ktoś inny.
Długo nie musiała czekać, gdyż zrobił to Marc,
klasowy kujon… Prawdopodobnie przez to nie miał zbyt wielu kolegów.
Kiedy wrócił na swoje miejsce, szatynka z
podniesioną głową skierowała się do biurka nauczycielki. Po chwili zadzwonił
dzwonek. Wszyscy wstali z miejsc i poszli złożyć swoje prace na stoliku
nauczycielki.
Dylan, Kate i Rebekah wyszły z klasy. Były już
przy klasą historyczną, gdy Dylan powiedziała:
-
Hej, poczekajcie na mnie. Zapomniałam kurtki.
Po
chwili brunetce udało się odzyskać swoją własność. W związku z tym, że była to
pierwsza lekcja historii w tym roku, belfer przedstawił się i omówił sprawy
organizacyjne.
Gdy
miał zacząć sprawdzać obecność, drzwi od klasy otworzyły się i stanęła w nich
speszona pierwszoklasistka w okularach, zsuniętych z nosa. Spojrzała niepewnie
na nauczyciela i lękliwie powiedziała:
-
Marc Smith i Katherine Styles proszeni do pani Goldberg.
Zdziwiona Katherine spojrzała na chłopaka,
który nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Marc wstał, a szatynka postanowiła
zrobić to samo, następnie kierując się do drzwi od klasy. Pierwszoklasistka
szła znacznie szybciej od nich. Kate sądziła, że zwyczajnie się ich boi.
Dotarli do sali, po czym od razu do niej
weszli. Nauczycielka uśmiechnęła się do nich szeroko.
-
Tak…? Prosiła nas pani… - zaczął Marc.
-
Owszem – zapewniła – Tak szybko wypadłeś z klasy, że nie zdążyłam Ci
powiedzieć, iż chciałabym Cię widzieć na moich dodatkowych zajęciach –
oświadczyła.
-
Bardzo chętnie na nie przyjdę – powiedział chłopak, uśmiechając się szeroko.
-
Ciebie też, kochana – skierowała się do Katherine.
Chłopak spojrzał na Kate, posyłając jej nieszczery
uśmiech.
-
Możecie już iść – powiedziała – Pierwsze zajęcia już jutro – dodała.
Katherine i Marc wyszli z pomieszczenia i
skierowali się do klasy historycznej.
-
Widzę, że także dobrze się uczysz – powiedział chłopak.
-
Można tak powiedzieć… – stwierdziła Katherine.
-
Przecież widziałem, że na matematyce czekałaś aż ktoś odda pierwszy pracę, a
miałaś wszystko napisane. Dlaczego…? – zapytał.
-
Wydawało Ci się – zbyła go dziewczyna, odwracając głowę.
-
Mam dobry wzrok i wiem, co widziałem – odpowiedział chłopak, nie dając jej
spokoju.
-
No dobrze… – skapitulowała Kate – Nie chciałam oddać tej kartki, żeby nie wyjść
na kujonkę – wytłumaczyła.
-
Nie wyjdziesz, chyba że bardzo się o to postarasz – wyjaśnił chłopak.
Stali już przed pracownią, ale żaden z nich do
tej pory nie nacisnął klamki. Na korytarzu pojawiła się jeszcze nieznana Kate
nauczycielka. Gdy tylko ją zauważyli, wpadli do klasy. Wszyscy natychmiast na
nich spojrzeli.
Po chwili zajęli miejsca.
-
Czego chciał od Ciebie ten babsztyl? – zapytała szeptem Rebekah.
-
Chciała żebym uczestniczyła w jakiś dodatkowych zajęciach – oświadczyła szatynka.
-
Aaa… Ty wytrzymasz z tą baba godzinę dłużej? – zapytała.
-
Panienki skończą rozmawiać, jest lekcja – powiedział nauczyciel.
Na tym dziewczyny skończyły swoją dyskusję.
***
-
Cześć, chłopcy – zawołała młodsza siostra Harry’ego, wchodząc do domu i
odkładając torebkę na szafkę.
Nikt jej nie odpowiedział, więc stwierdziła,
że zespół musiał gdzieś wyjechać. Kiedy weszła do kuchni ujrzała stos brudnych
naczyń, czekający na nią w zlewie. Westchnęła tylko z rezygnacją i zabrała się
do zmywania.
Gdy uporała się już z większością naczyń,
poczuła ręce, które oplotły ją w talii.
-
Dzień dobry – wymruczał Liam, wprost do jej ucha.
Szatynka poczuła ciarki na całym ciele i
odpowiedziała:
-
Puść. Harry za chwilę może się tu zjawić.
-
Nie zjawi – odpowiedział brunet, odwracając ją ku sobie – W domu jesteś tylko
Ty, ja i Niall – wytłumaczył, zbliżając swoje usta do jej szyi.
-
Liam…! – powiedziała oskarżycielsko dziewczyna.
-
On jest zajęty, więc nie zejdzie na dół, jeśli o to chodzi. A po za tym, chyba
jesteś moją dziewczyną, prawda? – stwierdził chłopak.
-
Dziewczyną, którą ukrywasz – dokończyła Katherine.
-
To była akurat nasza wspólna decyzja – odpowiedział Liam.
-
A jeżeli on zejdzie? – zapytała Kate, spoglądając w kierunku schodów – Będzie
tak samo jak z Zayn’em? – zapytała.
-
I tak się dowiedzą – powiedział brunet.
-
Optymista się znalazł… – podsumowała szatynka.
-
No co? Taka prawda – odpowiedział chłopak.
-
Muszę dokończyć zmywać – odpowiedziała, próbując się odwrócić, ale chłopak na
to nie pozwolił.
-
Nie możesz zrobić tego później? – zapytał - Dopóki nie ma Harry’ego możemy
zachowywać się tak, jak normalna para – powiedział chłopak.
-
A jak zachowuje się normalna para? – zapytała retorycznie Kate.
-
Nie musi na przykład ukrywać się przed bratem dziewczyny… - westchnął,
okręcając pukiej jej włosów na palcu - Powiedzmy tak jak Zayn i Alice – dodał.
-
No dobra, daruję sobie to zmywanie – ustąpiła dziewczyna.
-
Obejrzymy coś czy gdzieś wyjdziemy? – zaproponował.
-
Wyjście z Liam’em Payne’m na spacer w towarzystwie tuzina reporterów…? Hmmm…
chyba to nie jest to, co do końca chcę robić – powiedziała młodsza siostra
Harry’ego – Chyba, że… - zamyśliła się
dziewczyna.
-
Chyba, że…? – powtórzył Liam.
-
Co Ty na to, żeby troszeczkę Cię wystylizować? – spytała, niewinnie się
uśmiechając.
-
Jeśli to potrzebne, to zgadzam się – odpowiedział Liam.
-
No więc tak… – postanowiła Katherine – Zdejmujesz TO – wskazała na jego
koszulę, jak zwykle w kratę – Założysz bejsbolówkę Zayn’a, jakieś kolorowe
spodnie Louis’a, trampki Niall’a i okulary przeciwsłoneczne Harry’ego –
zarządziła Kate – Będziesz nie do poznania – dodała.
-
Co? – zapytał, nie zapamiętując połowy tego, co powiedziała dziewczyna.
-
Poczekaj tu, ja Ci wszystko przyniosę – oznajmiła szatynka, biegnąc po
potrzebne rzeczy.
Po chwili była już na dole i powiedziała:
-
Marsz do łazienki.
-
Tak, mamusiu – odpowiedział chłopak, unikając poduszki, którą dziewczyna
rzuciła w jego stronę, po usłyszeniu jego poprzedniej wypowiedzi.
W
mgnieniu oka chłopak znalazł się z powrotem w salonie.
-
Nie podoba mi się… – mruknął pod nosem.
Dziewczyna roześmiała tak, że jej śmiech
rozniósł się na cały dom.
-
Co? – zapytał.
-
Wyglądasz…prze…prze…zabawnie – wykrztusiła, zanosząc się od śmiechu.
-
Co Ty nie powiesz!? Bejsbolówka jest za duża, trampki trochę mnie cisną, a w
okularach wyglądam okropnie – podsumował Liam, wszystko krytykując.
-
Dobrze, w takim razie przebierz się w swoje ciuchy. Nigdzie nie idziemy –
powiedziała, siadając na sofie z zaciętą miną.
-
No dobrze, idę w tym… Dla Ciebie wszystko, kochanie – powiedział chłopak,
podchodząc do niej i próbując pocałować swoją dziewczynę.
Katherine celowo odwróciła głowę w drugą
stronę.
-
Przepraszam, nie chciałem Cię urazić – wyjaśnił chłopak – To co, idziemy? –
zapytał, uśmiechając się szeroko.
-
Nie, nie idziecie – powiedział Niall, schodząc po schodach – Najpierw mi
wytłumaczycie, co między Wami jest – oświadczył blondyn tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
***
Czeeeść.!
Chyba można uznać, że jednak cuda się zdarzają ;P Tym „cudem” można nazwać moje
przeziębienie, które dopadło mnie w swoje szpony w środę popołudniu i
zatrzymało w domu ;( Inaczej na pewno nie zdążyłabym przepisać i poprawić rozdziału
tak szybko… Myślę, że na następny rozdział nie będziecie musieli tak długo
czekać ;) Padający śnieg za oknem również nie poprawia mi nastroju ;/ Mimo tego
wszystkiego, mam nadzieję, że rozdział będzie się podobał i zachęcam do
komentowania ;D Aaa i jeszcze jedno ;P Trzymajcie za mnie w środę kciuki.! ;D
;P
Wasza
Katherine ;*