Reszta października i cały listopad minęły
szybko, zbyt szybko.
One Direction nie miało nawet tygodnia
odpoczynku. Cały czas kursowali między studio, wywiadami, a domem.
Przygotowania do wydania "Take Me Home" zajmowały większość ich
czasu, a pozostała część zagospodarowana była, co do minuty, na jej promocję.
Gdy wracali do domu, zazwyczaj zasypiali w
salonie, nie będąc w stanie dojść do własnych pokoi, w których znajdowały się ciepłe
i miękkie łóżka.
Na szczęście płyta wydana trzynastego
listopada 2012 roku odniosła sukces, co i tak nie dało chłopakom czasu na
odpoczynek.
Byli zapraszani do różnorodnych programów
telewizyjnych w celu zaprezentowania ich nowych kawałków. Już niedługo, do i
tak już zapełnionego grafiku, miały dołączyć próby do trasy koncertowej.
Jednym słowem byli teraz bardziej zabiegani
niż kiedykolwiek.
Zresztą nie tylko oni...
Katherine mocno zaangażowała się w życie
szkoły.
Według, co niektórych, aż nazbyt.
Udało jej się wejść do samorządu, ale niedokładnie
na takich warunkach jakich sobie planowała...
~*~ Retrospekcja ~*~
Stała w
jakiejś sali wraz z jedenastoma osobami.
Klasa
była stosunkowo mała. Nie miała nawet tablicy. Zdziwiło ją też to, że nigdy nie
była w tym pomieszczeniu. Ławki wraz z krzesłami ustawione były tak, aby
wszyscy wzajemni mogli się widzieć.
Rozpoznawała
twarze pięciu osób, dwóch dziewczyn i trzech chłopaków. Startowali z nią w
wyborach, tak więc reszta musiała już wcześniej należeć do samorządu.
W klasie
panowała cisza aż do przyjścia nauczyciela, kompletnie szatynce nieznanego, za
którym kroczył Marc. "Co on tutaj robi?!" - pomyślała Kate. Mężczyzna
rozejrzał się po zebranych dłużej zatrzymując wzrok na nieznanych twarzach.
- Witam
Was serdecznie - odezwał się nauczyciel - W tym roku to ja zostałem wybrany na
opiekuna samorządu, czyli Was - powiedział - Jednak, wraz z gronem
pedagogicznym, wprowadziliśmy pewne zmiany... Zdaję sobie sprawę, że jest Was
dość sporo, bo aż dwanaścioro, ale dołączy do Was jeszcze jedna osoba, która
będzie czuwać nad Waszymi działaniami i którą my, nauczyciele, wybraliśmy. Mam
nadzieję, że nie wierzycie w przesądy, bo trzynastym członkiem tegorocznego
samorządu szkolnego został nienaganny, szóstkowy i niesamowicie utalentowany
Marc Smith – powiedział, wskazując na bruneta - Wiem również, że ciekawi Was
przyczyna wprowadzenia takich nowości i jestem skłonny Wam to wyjaśnić. Otóż,
po zeszłorocznym popisie Waszych kolegów zdecydowaliśmy się na tak drastyczny
krok, aby mieć nad Wami chociaż cień kontroli – wyjaśnił, spoglądając na
zeszłoroczny skład samorządu, a raczej na to, co z niego zostało i z niesmakiem
kręcąc głową, na co oni spuścili wzrok.
Kate nie
miała zielonego pojęcia o czym on mówi. Rebekah nie wspominała jej o
jakiejkolwiek wpadce samorządu. Co tu dużo mówić, mężczyzna nie przypadł jej do
gustu... Już sam sposób jego wypowiadania się ją drażnił, nie wspominając nawet
o pogardzie, jaką darzył uczniów.
Katherine
rozejrzała się po twarzach zebranych. Zdawało się, że nikomu nie przeszkadzała
obecność Marc'a, a wręcz jest im to obojętne.
Za to
sam zainteresowany wpatrywał się w widok za oknem.
Sama nie
wiedziała dlaczego, ale rozzłościło ją to. Gdy jej usta otwierały się, żeby
powiedzieć brunetowi coś głupiego, odezwał się nauczyciel:
- Wszystkie
istotne sprawy omówimy na spotkaniu, które odbędzie się w piątek o godzinie
piętnastej. Nie będę wyrozumiały dla osób, które się na nim nie zjawią –
ostrzegł, przypatrując się im uważnie - A teraz możecie już iść – dokończył,
sam wychodząc z pomieszczenia.
~*~ ~*~
Właśnie w ten sposób każdy piątek, po
piętnastej do około siedemnastej, spędzała w towarzystwie kolegów i koleżanek z
samorządu… i Marc'a. Nie zaliczał się on bowiem do żadnej z tych grup. To, co
działo się między nimi na zajęciach pozalekcyjnych we wrześniu przerodziło się
w chorą rywalizację. Każde z nich chciało być lepsze od drugiego. Pomimo tego,
walka była bardzo wyrównana. Raz lepsza była Katherine, a innym chłopak.
Dodatkowo dostała się do szkolnej, damskiej
drużyny siatkarskiej mimo, że wcale nie przyszłą na eliminacje. Pewnego dnia
grała sobie, jak zwykle, z koleżankami na wf-ie, a z trybun obserwowały je
jakieś dziewczyny ze starszych klas. Po lekcji dwie z nich zaproponowały jej
przyjście na trening i tak już zostało.
Dużo czasu spędzała również z Rebekah, Dylan i
Caroline. Choć z tą pierwszą zdecydowanie najwięcej. Mimo, że Caroline znała
dużo dłużej, to bliższa jej była Rebekah. Może dlatego, że była dziewczyną
Harry'ego. To co kiedyś łączyło ją z Caroline zdawało się bezpowrotnie pęknąć.
Choć nadal traktowała ją jak siostrę, to ich relacje były inne, porównując je
do przeszłości. Może wpływała też na to wyraźna niechęć pomiędzy jej
chłopakiem, a samą blondynką. Już od pierwszego spotkania nie pałali do siebie
sympatią i żadne z nich nie starało się do tej pory tego zmienić. Kate
wielokrotnie pytała Liam'a, dlaczego tak strasznie nie toleruje jej koleżanki,
ale on nie chciał odpowiadać albo najzwyczajniej w świecie zmieniał temat.
Co do samego bruneta, między nimi układało się
aż za dobrze. Czasami miała wrażenie, że obudzi się z tego cudownego snu i cały
czar pryśnie. Co prawda nie mieli już dla siebie tyle czasu, co na początku
roku szkolnego, ale każdą spędzoną wspólnie chwilę starali się wykorzystywać
jak najlepiej. Wolne wieczory najczęściej spędzali obejmując się i oglądając
filmy. Przeważnie zawsze kończyło się to zaśnięciem w trakcie trwania seansu. O
wyjściu do kina, galerii handlowej czy na zwykły spacer nie było mowy, gdyż ani
Kate, ani Liam nie zdecydowali się jeszcze na ujawnienie swojego związku
mediom. Nastolatka nauczona doświadczeniem swojego brata i jego dziewczyny
wolała jak na razie się z tym kryć. Wystarczył jej fakt, że cała klasa
dowiedziała się, że jest siostrą słynnego muzyka Harry'ego Styles'a. Pewnego dnia
Olivia, która dotychczas była najlepszą zawodniczką w siatkówce spośród
wszystkich dziewczyn, a po dołączeniu Katherine do klasy spadła na drugie
miejsce, podeszłą do szatynki i nie owijając w bawełnę spytała czy jest siostrą
Styles'a. Szatynka nie umiała kłamać i nie zamierzała tego robić. Do tej pory w
jej głowie kłębiły się słowa Marc'a zarzucającego jej, iż wstydzi się brata, a
przecież tak wcale nie było... Kochała go i była z niego dumna. Gdyby było
trzeba oddałaby za niego życie. Nie minęła nawet godzina, a cała reszta klasy
też się dowiedziała.