poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział XXIII




Następnego dnia rano, Rebekah przyszła z płaczem do domu zespołu i Kate. Zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej szatynka. Kiedy ta zobaczyła zapłakaną przyjaciółkę, od razu, zaprosiła ją do środka i usadziła na kanapie, naprzeciwko telewizora.
- Co się stało? – spytała, przytulając ją.
- Paula wyjechała – odpowiedziała Rebekah.
- Jak to, wyjechała? – spytała niedowierzająca Kate.
- Jej tata dostał pracę w innym mieście i nie da rady codziennie tam dojeżdżać. Dlatego właśnie musieli wyjechać całą rodziną – wytłumaczyła blondynka.
- Dlaczego nie przyszła się pożegnać? – zapytała szatynka.
- Bo dowiedziała się parę minut przed wyjazdem i ledwo zdążyła przyjść do mnie – wyjaśniła dziewczyna.
- Niall wie? – znów zapytała.
- Nie mam pojęcia, ale chyba tak – powiedziała Rebekah, ocierając łzy.
- To by wyjaśniało fakt, dlaczego nie zszedł dzisiaj na dół… Muszę tam wysłać jednego z chłopaków, na pewno jest mu ciężko… Tobie zresztą również – powiedziała Kate.
- Tak, straszliwie. Akurat teraz – odpowiedziała dziewczyna.
- Przykro mi – oznajmiła nastolatka.
- Co dzisiaj robicie? – zapytała blondynka.
- Dekorujemy dom na przyjęcie niespodziankę dla Liam’a – wyjaśniła dziewczyna – Może chcesz nam pomóc i oderwać się od tego wszystkiego? – zaproponowała.
- Chętnie – odpowiedziała blondynka – Będziecie dekorować dom czy Ty będziesz? – zapytała.
- Będziemy. Zaraz idę budzić chłopaków – oznajmiła.
- No dobrze – odpowiedziała Rebekah.

Kate ruszyła na wojnę, bo tylko tak można było nazwać budzenie chłopaków. W każdym z pokoi spędzała ponad 15 minut prosząc, błagając i grożąc, co i tak nie robiło na wokalistach żadnego wrażenia. Zatrzymała się tylko przed pokojem Niall’a. Nie wiedziała czy powinna tam wchodzić... Miała, co do tego poważne wątpliwości. W końcu podjęła decyzję. Zapukała i nacisnęła klamkę. Chłopak siedział na parapecie, wpatrując się w widok za oknem.
- Jak się trzymasz? – spytała, podchodząc do niego i kładąc rękę na jego prawym ramieniu.
- Nie za dobrze... Skąd wiesz? – zapytał Niall.
- Rebekah przyszła do nas dzisiaj rano… – wyjaśniła nastolatka.
- A ona, jak się czuje? – zapytał ciekawy blondyn.
- Jest w rozsypce – powiedziała Kate.
- A tak ogólnie, to chyba coś chciałaś, bo słyszałem jak budzisz chłopaków – powiedział Niell, zmieniając trudny dla niego temat.
- Chcieliście zrobić Liam’owi niespodziankę z okazji urodzin. Sama tego przygotowywać nie będę, bo to Wy wpadliście na ten pomysł… – powiedziała Katherine.
- Już idę – odpowiedział chłopak, schodząc z parapetu.

Kiedy oboje zeszli ze schodów w salonie znajdowali się już pozostali chłopacy i Rebekah. Na ich twarzach nie było widać zadowolenia, ale mimo to powstrzymywali się od niepotrzebnych komentarzy.
- Więc tak… - zaczęła Kate – Louis pojedziesz po tort – oznajmiła – Tylko błagam Cię, nie zjedz go po drodze… – dodała, napotykając na uśmiech najstarszego chłopaka – Zayn z Niall’em zajmiecie się jedzeniem. Zamówicie coś dobrego lub ugotujecie. Do Was należy wybór. Tylko żeby mi to było jadalne! – zastrzegła – Harry pojedziesz po ozdoby, a później pomożesz nam je pozawieszać. Listę masz na lodówce w kuchni – oznajmiła.
- A co Ty będziesz robić? – spytał Louis.
- Choć wczoraj sprzątałam Wasze pokoje i kuchnię, to dzisiaj te pomieszczenia wyglądają jakby przeszło przez nie tornado lub huragan – oznajmiła – Dalej, do pracy! – pogoniła nastolatka.

Wszyscy natychmiast ruszyli się z miejsc. W salonie zrobił się straszliwy hałas. Dziewczyny próbowały uciszyć chłopaków, ale ich starania nic nie dawały. Po paru minutach w końcu zapadła cisza, głownie, gdy wyszedł Lou, a reszta się rozeszła.

Nagle zadzwonił telefon domowy. Katherine przekonana, że dzwoni Harry, zapytać się, co dokładnie piszę na karteczce, podniosła słuchawkę i warknęła:
- Czego znów Harry zapomniałeś?
- Ładnie to tak witać kolegę, którego tak dawno się nie widziało? – zapytał Liam, śmiejąc się do słuchawki.

Gdy rozpoznała jego głos, strasznie się zmieszała i przez dłuższy czas na linii zapadła cisza.
- Katherine, jesteś tam? -  spytał chłopak.
- Taaa... Jestem – otrząsnęła się Kate.
- Chciałem tylko powiedzieć, że będę za niecałe dwie godziny – powiedział Liam – I nie mogę się doczekać – dodał.
- Ja też się cieszę – odpowiedziała dziewczyna. - Pogadamy jak się zobaczymy, bo jestem teraz troszeczkę zajęta – dodała
- No to nie przeszkadzam. Do zobaczenia – powiedział i rozłączył się.
- Liam będzie za niecałe dwie godziny. Musimy się śpieszyć, bo nie zdążymy z tym wszystkim – zwróciła się do Rebekah.
- No to do pracy – powiedziała blondynka.

Katherine zajęła się sprzątaniem pokoi, a Rebekah postanowiła, że pomoże chłopakom w gotowaniu.

Po trzydziestu minutach wrócił Harry z balonami, serpentynami i innymi ozdobami. Zayn z Naill’em postanowili, że jednak coś zamówią, bo to, co ugotowali strach byłoby dać Dusty, kotu Harry’ego. Aby zrekompensować swoje braki w kuchni, zaoferowali się za to do pompowania balonów.

Louis, który wyszedł pierwszy wrócił ostatni. Wytłumaczył się tym, że bardzo długo czekał na tort, ale chyba wszyscy wiedzieli, że musiał kupić jeszcze jeden, bo był na twarzy cały brudny od dżemu i bitej śmietany. Nie było wiadomo czy się przewrócił, czy najzwyczajniej w świecie, go zjadł.

Harry, Rebekah i Katherine zajęli się przystrojeniem domu. Praktycznie rzecz biorąc, Harry musiał wszystko zawieszać, bo dziewczyny były zbyt niskie. Za to one, pokazywały mu co, gdzie i jak powinien powiesić.

Po półtorej godziny wszystko było gotowe, a parę minut później na podjeździe stał już samochód Liam’a.
- Dalej, chować się – zawołał Harry.

Liam wszedł do domu, w którym nie było nikogo słychać. Zdziwiony tym zjawiskiem, wszedł do salonu.
- Niespodzianka! – wykrzyknęli wszyscy równocześnie.
- Wow! Nie spodziewałem się – oznajmił.

Wszyscy składali Liam’owi życzenia i dawali prezenty. Dostawał milion pytań na minutę. Co robiłeś? Co z Twoją matką? Jaki kawałek wymyśliłeś na nową płytę? Jak czujesz się po podróży? Odpowiadał na te pytania, bo musiał. Tak naprawdę, w głowię miał tylko twarz Katharine, uśmiechającą się do niego. Jednak szatynka jako jedyna nie zadawała mu pytań, ani się nie odzywała. Czyżby nic do niego nie czuła?  A może traktowała go tylko i wyłącznie, jak przyjaciela…? Nie miał nawet czasu do niej podejść, bo chłopacy ciągle go zagadywali. Przyjęcie było według niego niesamowite i bardzo go to ucieszyło.

Katherine ciągle biegała z półmiskami, talerzami, sztućcami i szklankami. Nie miała nawet czasu z nikim zamienić słowa.

Po godzinie impreza rozkręciła się na dobre. Chłopacy wyciągnęli jakieś wino i zaczęli rozlewać wszystkim do kieliszków. Oczywiście, gdy przyszła kolej na Katharine, Harry zrobił jej wykład, że w tym wieku nie powinna pić. Ona zbyła go gestem i stwierdziła, że i tak nie ma na to ochoty. Natomiast Liam, pamiętając o decyzji, jaką Katharine musiała podjąć, przez czas jego nieobecności, a następnie mu ją wyjawić, odmówił picia. Wtedy Louis powiedział, żemu nie wypada, bo to w końcu jego urodziny. Zmieszany brunet, dyskretnie wylewał alkohol do rośliny stojącej na stoliczku obok kanapy. Musi pamiętać żeby powiedzieć Kate, by wyrzuciła ten kwiatek.

Po kolejnej godzinie, Harry z Louis’em zaczęli tańczyć przytulańca do piosenki „What makes you beautiful”, co spotkało się z salwą śmiechu.

Niall żalił się Rebekah, że Paula go porzuciła i mało brakowało, aby zaczął płakać. Zayn, za to, wznosił toasty za przeróżne przedmioty i osoby, machając rękoma i zbijając szklanki.

Alice strasznie wściekała się za to na swojego chłopaka, próbując wyrwać mu butelkę z ręki, z której pił już od jakiś piętnastu minut.

Wszystkie dziewczyny zebrały się przy jednej ze ścian i zaczęły obserwować wygłupy chłopaków.
- Widziałaś ich kiedyś w takim stanie? – zapytała Rebekah Katherine, która znała ich wszystkich najdłużej.
- W takim stanie? Nie… Ale jutro będą mieli kaca – oświadczyła Katherine.
- I tak najlepiej trzyma się Liam – powiedziała Alice.
- Nie zauważyłaś, że on nie pije? – spytała Kate.
- Jak to? – zdziwiła się dziewczyna Zayn’a.
- Wszystko co mu nalewają ląduje w moim ulubionym kwiatku, który dostałam od Caroline i przywiozłam aż tutaj – wyjaśniła nastolatka.
- Myślę, że będziesz musiała go wyrzucić – wtrąciła blondynka.
- Raczej wino nie jest dobrym nawozem – zażartowała szatynka.
- Już Ci współczuję tego, że będziesz musiała ich rano znosić – powiedziała Rebekah.
- To oni będą cierpieć, nie ja – oznajmiła Kate.
- Ale będziesz słuchać marudzenia – odpowiedziała Rebekah.
- To nie są dzieci. Powinni wiedzieć, że jeżeli mają słabą głowę, to nie mogą tyle pić – odpowiedziała nastolatka.

Dziewczyny, co chwilę, wybuchały śmiechem z wygłupów Louis’a i Harry’ego. Do tego duety dołączył jeszcze Zayn.

Alice ze wstydem zakrywała swoją twarz.
- Nie przejmuj się. Oni są pijani. Gdybym ja miała się wstydzić za każdą wpadkę Harry’ego, to musiałabym pomalować sobie twarz na stałe czerwoną farbą – oświadczyła szatynka, znów się uśmiechając.
- To akurat prawda – wtrąciła Rebekah.
- Co oni jeszcze nie wymyślą? – zapytała Alice.
- Ich pomysły są naprawdę szalone… – oświadczyła młodsza siostra Harry’ego.
- Która jest, tak ogólnie, godzina? – zapytała Rebekah.
- Przed dwunastą – oznajmiła Kate, patrząc na srebrny zegarek na jej ręce – Koniec tych żartów. Zgarniam chłopaków do pokoi i zaczynam sprzątać, bo nie wyrobię się do rana – oświadczyła Kate.
- Kate, kochana siostrzyczko, skocz po jeszcze jedną butelkę – powiedział Harry, trzymając w ręce pustą butelkę po winie.
- Tobie na dzisiaj już chyba starczy… – mruknęła – Chodź zaprowadzę Cię do Twojego pokoju – oświadczyła, zakładając sobie na ramię jego lewą rękę.
- Ale Kate… Zabawa się dopiero rozkręca – wybełkotał Harry, przygniatając Kate swoim ciężarem.
- Nie dyskutuj ze mną! – warknęła Katherine, prowadząc go na schody.
- Poczekaj pomogę Ci – zaproponował Liam, chwytając bruneta z drugiej strony.
- Bardziej mi pomożesz, jeżeli powiesz, że nic nie piłeś – powiedziała.
- Ani kropelki – odpowiedział.
- Z nimi sobie dam radę – wskazała na resztę zespołu – Ty odwieź Rebekah i Alice. Nie chcę żeby chodziły po nocy – wytłumaczyła Katherine.
- Dobrze, za parę minut jestem – odpowiedział.
- Nie musisz się spieszyć. Trochę mi zajmie odtransportowanie ich do pokoi – powiedziała Kate, wpychając Harry’ego na ostatni stopień schodów.



***





Liam zszedł na dół i powiedział dziewczynom, że odwiezie je do domu. Po chwili, już byli w aucie. Gdy rozwiózł je do domów, wrócił do Kate. W salonie już nikogo nie było, więc zabrał się do sprzątania.

Kate po chwili weszła do kuchni z pełną tacą naczyń.
- Jak chłopacy? – zapytał brunet.
- Śpią jak dzieci. Jutro będzie ich suszyć, a już o bólu głowy nie wspomnę… – odpowiedziała.
- Nie rozumiem, jak można do tego stopnia się doprowadzić – powiedział Liam.
- Dziwię się, że Ty nie piłeś… Dlaczego? – spytała.
- No właśnie, jaką podjęłaś decyzję? – zapytał brunet, opierając się o stół.
- Jest już późno, naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? – spytała, wkładając naczynia do zmywarki.
- Dlatego nie piłem. Chcę wiedzieć – powiedział ciekawy chłopak.
- To dla mnie trudne… - oznajmiła szatynka.
- No powiedz, nie po to, tyle czasu czekałem… – powiedział.
- Z którego prezentu jesteś najbardziej zadowolony? – spytała nastolatka, zmieniając temat.
- Nie ważne, nie zmieniaj tematu, po prostu powiedz, że nie lubisz mnie aż tak jak ja Ciebie– powiedział Liam.
- Chciałabym Cię tak nie lubić… – szepnęła zdenerwowana dziewczyna.
- Więc!? – zapytał chłopak.
- Nie dałam Ci dzisiaj prezentu… – oświadczyła Kate, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.
- Nie musisz mi niczego dawać – wtrącił brunet.
- Mimo wszystko, głupio mi, że nic ode mnie nie dostałeś – wyjaśniła Katharine – Bo widzisz, długo zastanawiałam się, co by Ci dać i w końcu wymyśliłam. Tylko to jest strasznie nierozsądne… - oświadczyła Kate, podchodząc do niego i patrząc mu prosto w oczy – Ale kto mówi, że ciągle muszę być rozsądna – szepnęła i najdelikatniej, jak umiała, pocałowała go.


*** 


Nie mogę w to uwierzyć... Chyba nastał właśnie przełomowy moment na naszym blogu.! ;D 
Z okazji tego, że 2012 rok dobiega końca, chciałybyśmy Wam wszytkim podziękować. Za wszystkie odwiedziny i komentarze. Gdyby ktoś, w lipcu, powiedział mi, że nasz blog będzie miał tyle wyświetleń, to wyśmiałabym go i powiedziała, że to niemożliwe...
Więc jeszcze raz, bardzo, ale to bardzo dziękuję ;***
Jeszcze jedno krótkie zdanko ;) Chciałabym życzyć wszystkim naszym czytelnikom niezapomnianego Sylwestra, wyśmienitej zabawy, pysznego szampana i żeby ten nadchodzący rok 2013, był jeszcze bardziej udany niż obecny.!
Wasza Katherine

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział XXII



 

 "Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, kto nie py­tając o powód smut­ku, pot­ra­fi spra­wić, że znów wra­ca radość" 




***



       Rebekah z Harrym zaczęli się śmiać, a Kate razem z nimi. Chyba pierwszy raz Louis nie był uśmiechnięty. 
         Nagle wszyscy zatrzymali poduszki w połowie drogi do własnych głów. Przyczyną tego zjawiska był dźwięk dzwonka. Lou był najbliżej drzwi, więc poszedł je otworzyć. W drzwiach zobaczył zmieszana blondynkę, która najwidoczniej oczekiwała, że drzwi otworzy jej ktoś inny. W końcu ciszę przerwał brunet:
- Yyy... A Ty do kogo?
- Do Katherine - odpowiedziała - Ty pewnie jesteś Louis Tomlinson, najlepszy przyjaciel Harry'ego. Ja jestem Caroline, ich dawna sąsiadka - przedstawiła się, wyciągając do niego rękę.
Chłopak uścisnął jej dłoń i zawołał Kate. Szatynka podeszła do drzwi i bardzo się zdziwiła, tym kogo zobaczyła.
- Cześć, zapraszałaś mnie, pamiętasz? - zapytała blondynka.
- Pamiętam, ale nie spodziewałam się, że mimo wszystko przyjdziesz - wyjaśniła szatynka.
- Co Ty masz we włosach? - zapytała znów blondynka.
- Pierze - odpowiedziała, spotykając się z pytającym spojrzeniem swojej byłej przyjaciółki - Robiliśmy bitwę na poduszki - dodała - Chcesz się przyłączyć? - zapytała nastolatka.
          Nagle zza ściany jak oparzony wyleciał Harry.
- Caroline, jak dawno Cię nie widziałem - zawołał - Chodź się przytulić - dodał.
          Jednak, zamiast ją objąć, uderzył ją w głowę poduszką, która rozsypała się na jej włosach, pokrywając je białą warstwą. Kate, ze względu na całą tą sytuację wybuchnęła śmiechem.
- Hej! Nic się nie zmieniłeś, jesteś taki jak dawniej, no prawie - stwierdziła Caroline, wytrzepując sobie pierze z włosów.
- Może Kate, zaprosisz ją do środka? - zaproponował Harry, wracając do salonu.
- Proszę, wejdź - zaprosiła nastolatka.
          Obydwie skierowały się do salonu, w którym był brat szatynki, Lou i nieznana Caroline blondynka.
- Kończmy tą zabawę, bo spójrz, Harry, jak tu wygląda - postanowiła Katherine - A tak po za tym, to jest Rebekah, a to Caroline - przedstawiła sobie dziewczyny Kate.
- Cześć - przywitała się Rebekah.
- Hej - powiedziała Caroline.
          Harry i Louis zaczęli sprzątać. Ten fakt bardzo zdziwił Katherine, ale mimo wszystko stwierdziła, że im pomoże.
- Caroline, Rebekah usiądźcie sobie. Nam to we troje szybko pójdzie - oznajmiła Katherine, wskazując im sofę, na której parę minut wcześniej siedziała kuzynka Jake'a i oglądała swój ulubiony serial.
          Dziewczyny usiadły, ale po chwili Rebekah powiedziała:
- Może Wam pomóc, przecież ja też brałam udział w tej bitwie?
- Ty tu jesteś gościem - oświadczył Harry - Pogadaj sobie lepiej z Caroline - dodał.
- Louis też jest gościem - zauważyła blondynka.
- Ale Lou wymyślił tą zabawę, więc niech teraz trochę posprząta - wtrąciła się Kate.
- No dobra - zrezygnowała dziewczyna - Widzę, że Harry zaatakował też Ciebie - dodała, zwracając się do Caroline.
- Tak, Harry zawsze lubił mi dokuczać - wyjaśniła Caroline, uśmiechając się do bruneta.
- To nigdy Wam się nie nudziło - powiedziała blondynka.
- Z tym zwariowanym rodzeństwem? - zapytała - Nigdy - dodała.
- Ja nie mam rodzeństwa, ale zdążyłam ich trochę poznać, odkąd zaczęłam przyjaźnić się z Kate, jej bratem i resztą - powiedziała Rebekah.
- Czyli Katherine znalazła sobie nowych przyjaciół? - zapytała blondynka.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała niepewnie Rebekah.
- Caroline, nie naskakuj na Rebekah. Sama zerwałaś naszą przyjaźń - wtrąciła się szatynka.
- Spokojnie - powiedział Harry.
- Nie wtrącaj się - syknęły jednocześnie Kate i Caroline.
          Harry szybko odwrócił głowę w inną stronę. Nie miał ochoty wdawać się w kłótnie z tą dwójką.
          W salonie zapadła cisza, ale nie na długo, bo Louis musiał jak zwykle coś wywinąć. Tym razem postanowił lekko uderzyć swojego najlepszego przyjaciela miotłą.
- Lou! - krzyknął zdenerwowany brunet.
- To ona - powiedział Louis, wskazując na Kate.
- No jasne, co złego, to zawsze Kate - powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
          Louis już otwierał usta żeby jej coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Chłopak wyjął go z lewej, tylnej kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Znajdowało się na nim zdjęcie uśmiechniętego Liam'a oraz jego imię.
- Ciii... Liam dzwoni - oświadczył, zanim odebrał połączenie - Cześć, stary, jak tam? - zapytał utrzymując nadal dobry humor.
 - Moja mama powoli wraca do zdrowia, więc myślę, że niedługo do Was wrócę - wytłumaczył Liam - A co u Was? Opowiadaj! - zachęcił chłopak.
- Jestem z Katherine, Harrym i Rebekah u ich rodziców. Po za tym to po staremu, tak jak zawsze - powiedział Lou.
- A co Wy tam właściwie robicie? Kate z Harrym nie palili się nigdy odwiedzać swoich staruszków - zainteresował się brunet.
- Kate chodziła cały czas nieprzytomna. Trochę rozweseliły ją spotkania z Rebekah, ale Harry postanowił jednak  odwiedzić rodziców i wziął mnie, a Kate Rebekah - wyjaśnił Louis.
- Hej! Możecie o mnie nie rozmawiać w ten sposób? Ja tu ciągle jestem! - oburzyła się Katherine.
- Kate nieprzytomna? Dziwne... Zawsze była pełna energii - oświadczył zdziwiony Liam.
- No właśnie. Ma tak od Twojego wyjazdu - wyjaśnił Lou, siadając na kanapie pomiędzy Caroline, a Rebekah.
Za pierwsze zdanie, które wypowiedział dostał po głowie od szatynki.
- Ej, za co, to było? - zapytał Louis, patrząc z wyrzutem na Kate.
- Papla - podsumowała nastolatka.
- Chyba teraz odzyskała już humor, sądząc po tym, co tam wyczynia - podsumował Liam.
- Też tak sądzę - powiedział - Co takiego tam robisz? - zapytał zaciekawiony Louis, nie spuszczając oka z Katherine.
- Głównie siedzę przy mamie. Potrzebuje mnie teraz. A tak po za tym, to napisałem i skomponowałem piosenkę na nasz nowy album - oznajmił.
- Ooo... To jak przyjedziesz, to musisz nam ją obowiązkowo zaśpiewać - postanowił Lou.
- No pewnie. A po co innego bym ją tworzył? - zapytał retorycznie - Muszę już kończyć, mama się budzi. Jeszcze się odezwę. Pozdrów wszystkich - pożegnał się brunet.
- To cześć - odpowiedział, po czym się rozłączył - Macie wszyscy pozdrowienia od Liam'a, a Ty Kate najlepsze - zażartował Lou, odkładając telefon i wstając z kanapy.
- Lepiej uciekaj - zagroziła.
- Nie... - powiedział, biorąc miotłę do ręki. 
- Bawisz się w Harry'ego Pottera? - zapytała z ironią w głosie.
- Nie, a co? - odpowiedział chłopak, spoglądając na nią pytającym spojrzeniem.
- Chodzi mi o miotłę... - powiedziała Katherine, udając, że mówi do małego dziecka, które nie wszystko rozumie.
- Tak, tylko szkoda, że nie umiem czarować... - powiedział.
Katherine, nie wiedząc, co powiedzieć, pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- No co? - spytał Lou.
Nikt mu nie odpowiedział. 
          Po paru minutach pokój wyglądał jak nowy.
- Katherine, mogłybyśmy pogadać w cztery oczy? - spytała Caroline.
- No jasne - zgodziła się szatynka - Może się przejdziemy? - zaproponowała.
- Dobry pomysł - oświadczyła, kierując się na zewnątrz za szatynką. 
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytała Kate, gdy szły w kierunku pobliskiego parku.
- Miałaś rację, pomyliłam się, co do Ciebie. Nie zmieniłaś się pod wpływem ich sławy - oznajmiła Caroline.
- Ciesze się, że w końcu to zrozumiałaś - odpowiedziała.
- Moja kochana, stara Kate - powiedziała, przytulając ją do siebie - Wyprostujesz włosy i będzie całkowicie, jak dawniej - dodała.
- Nie mam prostownicy, a zresztą zaczęła mi się podobać ta fryzura - wyjaśniła.
- Widzę, że teraz przyjaźnisz się z tą całą Rebekah? - zmieniła szybko temat Caroline.
- Zauważyłam ją na YouTube, gdy coverowała jedną z piosenek chłopaków. Zaprosiłam ją na swoje urodziny i od tego czasu się kolegujemy - wytłumaczyła Katherine - A co u Rogera? - zapytała.
- Znalazł sobie dziewczynę i ona cały czas u nas przesiaduje. Lubię ją, ale czasami mnie to denerwuje - powiedziała Caroline.
- Pamiętasz jak planowałyśmy podwójny ślub? Ja z Rogerem, a Ty z Harrym? - spytała szatynka, przypominając sobie stare, dobre czasy.
- No wiesz, trochę się zmieniłaś, oczywiście, pod względem fizyczny... Myślę, że mój brat zwróciłby teraz na Ciebie większą uwagę niż wtedy - oświadczyła blondynka.
- On mnie chyba już teraz nie interesuję - wyznała Kate.
- Ooo... W kim się zakochałaś? - zapytała Caroline.
- Dlaczego zaraz zakochałam? - zbyła ją dziewczyna.
- Przecież widzę, opowiadaj - powiedziała blondynka.
- Przyjechałam tu przez niego - wyjaśniła Kate.
- Przez kogo? - spytała.
- Jest taki jeden, ale to jeszcze niepewne. Zresztą, więcej się kłócimy, niż rozmawiamy - odpowiedziała Katherine - A Ty masz kogoś na oku czy nadal wzdychasz do mojego braciszka? - spytała Katherine, zmieniając temat i spoglądając na blondynkę.
- Myślę, że Harry, to już przeszłość... - powiedziała blondynka.
- A jak tam w szkole? - spytała Kate.
- Dobrze, choć brakowało mi trochę Ciebie - wyznała dziewczyna.
- Szkoda, że zostaję tu tylko na parę dni - oznajmiła nastolatka.
          Przez resztę drogi powrotnej milczały. Obie miały dużo do przemyślenia, a przy okazji napawały się swoją obecnością.  
          Po paru minutach były już w domu. Nikogo nie było ani w salonie, ani w kuchni, ani w żadnym z pokoi. Gdy wyszły na dwór, znalazły całą trójkę. Wszyscy rozmawiali, choć najbardziej udzielał się Louis. Przez następny tydzień Katherine najwięcej czasu spędzała z Caroline, ponieważ Rebekah miała inne zajęcie... To zajęcie miało na imię Harry. Niestety, taka sielanka nie mogła trwać długo...



***



- Dziewczyny, pakujcie się, wyjeżdżamy - powiedział Lou, wchodząc do pokoju Kate.

Tuż za nim kroczył Harry.
- Już? - spytała zawiedziona Katherine.
- Tak, jesteśmy tu już dziesięć dni - odpowiedział Louis, wychodząc z jej pokoju.
-  Zresztą, dzwonił Niall i mówił, że Liam jutro wraca. Akurat tak się złożyło, że ma urodziny i musimy przygotować mu przyjęcie niespodziankę - wtrącił się Harry.
- Jutro wraca? - zapytała zdziwiona Katherine.
- Tak - potwierdził brunet.
- Hmmm.... To dalej, zbierajmy się - powiedziała Kate.
- Co Ci tak śpieszno? - zapytała Rebekah.
- Mi? Wydaje Ci się - zbyła ją dziewczyna.
          Dziewczyny, już po chwili zaczęły się pakować. Katherine już po czterdziestu minutach była gotowa do wyjazdu, ale Rebekah szukała po domu jeszcze swoich rzeczy.
- Nie widziałaś czasami mojej ładowarki do telefonu? - zapytała, zwracając się do Kate.
- Jest w kuchni - oznajmiła - Dalej, Rebekah - ponagliła ją Kate.
- Nie pospieszaj mnie - powiedziała blondynka, biegnąc do kuchni.
- Musimy zdążyć wszystko przygotować, a to trochę czasu nam zajmie - wytłumaczyła Kate.
Na szczęście ładowarka blondynki znalazła się na szafce w kuchni, po czym, od razu, wylądowała w jej walizce.
          Po trzydziestu minutach wszyscy siedzieli już w samochodzie. Po drodze wstąpili do Caroline, aby się z nią pożegnać. Nie była zadowolona z faktu, że Katherine tak szybko wyjeżdża, ale obiecała jej, że niedługo ja odwiedzi. 
          Nie to, jednak, było najdziwniejsze. Kiedy wszyscy już się wyściskali, do blondynki podszedł Lou, dając jej mała karteczkę i powiedział:
- To mój numer telefonu. Jak będziesz miała czas, zadzwoń, będę czekać.
- Dobra, dzięki - odpowiedziała zdziwiona i zmieszana dziewczyna.
          Kate uniosła brwi ku górze. Czyżby Louis'owi spodobała się jej przyjaciółka? 
          Już po chwili byli w drodze do domu. Tym razem za kierownica siedział Louis. 
          Katherine cały czas patrzyła przez szybę na otaczające ją widoki. Gdy dowiedziała się, że wracają do domu i już jutro spotka Liam'a, zaczęła myśleć o tym wszystkim, co wydarzyło się między nimi przed jego wyjazdem... Uświadomiła sobie, dzięki temu jak bardzo za nim tęskniła. Bała się, że nawet przy użyciu całej swojej siły nie powstrzyma się żeby nie rzucić mu się na szyję i mocno przytulić. 
          Przez około trzy godziny jechali bez słowa. W końcu dotarli na podjazd pod ich wspólny dom.
- Dziękuję za to, że zabraliście mnie ze sobą, naprawdę fajnie się bawiłam, ale teraz pójdę już do siebie... No wiecie, rodzice... - wyjaśniła Rebekah.
- Nie ma sprawy. Wpadnij jutro do nas na urodziny Liam'a. Serdecznie zapraszamy - powiedział Hazza.
- To do zobaczenia - pożegnała się blondynka.
          Katherine do końca dnia zdążyła posprzątać cały dom. Niby nie planowali żadnego większego przyjęcia, ale mimo to, nastolatka lepiej poczuła się, gdy ich mieszkanie lśniło czystością. Jutro w planie miała przystrojenie domu. 
          Była tak zmęczona, że gdy tylko dotknęła głową poduszki, momentalnie zapadła w objęcia Morfeusza.



***


          Liam w tym czasie jechał do domu i nie mógł doczekać się, kiedy w końcu zobaczy swoich przyjaciół, a szczególnie Kate. 
          Co dalej się stanie? Będzie tak jak dawniej czy wszystko ulegnie zmianie? Te pytania cały czas krążyły po jego głowie.  



*** 



 A to taki mały prezent na Święta ;D

Wiem, że trochę spóźniony, bo Wigilia była wczoraj, ale mam nadzieję, że mimo wszystko, będzie się podobał ;)

Miłego czytania życzę i zachęcam do komentowania ;]

Katherine ;*

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Ho, ho, ho...

 Louinka :D

Tradycyjnie, jak co roku,
Sypią się życzenia wokół,
Większość życzy świąt obfitych
I prezentów znakomitych.
A ja życzę, moi mili,
Byście święta te spędzili
Tak, jak każdy sobie marzy.
Może cicho bez hałasu,
Idąc na spacer do lasu,
Może w gronie swoich bliskich,
Jedząc karpia z jednej miski,
Może gdzieś tam w ciepłym kraju
Czując się jak Adam w raju,
Może lepiąc gdzieś bałwana,
Jeśli śniegiem ziemia zasypana.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział XXI


             Katherine delikatnie zapukała do drzwi. Weszła do domu, w którym spędziła większość życia. Tuż za nią kroczył Harry. W salonie była już ich mama i ojciec.
- Cześć, co Wy tu robicie? - zapytała zaciekawiona mama Harry'ego i Kate, przytulając ich bardzo mocno.
- Harry wpadł na pomysł żeby Cię odwiedzić i jesteśmy - wyjaśniła szatynka - Mamo, poznaj, to jest Rebekah, moja koleżanka. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko żeby została u nas przez kilka dni - powiedziała.
- Oczywiście. Będę mogła poznać w końcu jedną z Twoich koleżanek - oznajmiła.
- Dzień dobry - przywitała się Rebekah.
- Dzień dobry. Bardzo się cieszę, że przyjechaliście. Tak strasznie pusto tu bez Was - powiedziała mama Harry'ego i Katherine.
- To może my pójdziemy się rozpakować - zaproponował Harry.
- Katherine, miałabym do Ciebie prośbę... Skocz do sklepu po coś słodkiego. Po takiej podróży na pewno jesteście wykończeni. Przyda się Wam trochę cukru - oznajmiła Anna.
- OK. To Wy idźcie się rozpakować. Ja za piętnaście minut wracam z jakimś ciastkiem - oznajmiła nastolatka, biorąc siatkę na zakupy oraz pieniądze i wychodząc z domu.
             Po drodze mijała mnóstwo ludzi, ale oni jej nie poznawali. Czyżby aż tak się zmieniła? Ona nie widziała różnicy. 
             Gdy już kupiła trochę słodkości, wychodząc ze sklepu potknęła się i reszta, którą trzymała w ręce, wysypała się na ziemię. Zrezygnowana zabrała się do jej zbierania. Kiedy podnosiła się, usłyszała za plecami znajomy głos:
- Katherine, Katherine, Katherine, niezdarna, jak zawsze...
             Szatynka natychmiast odwróciła się i zobaczyła znacznie niższą od siebie blondynkę o niebieskich, dużych oczach. Jej włosy były idealnie proste choć doskonale wiedziała, że nie są traktowane prostownicą. Dziewczyna była ubrana skromnie choć nadzwyczaj stylowo. Tylko jedno słowo nasuwało się jej na myśl. Caroline. Nie wiedziała czy ma rzucić się jej na szyję, czy całkowicie zignorować. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć lub zrobić, blondynka znów zabrała głos:
- Widzę, że styliści chłopaków zdążyli wpłynąć również na Twój styl.
- Chodzi Ci o włosy? - zapytała Kate.
- Nie tylko. Po Twoim ubraniu wnioskuję, że ubierasz się zupełnie inaczej - wyjaśniła blondynka.
- Wiem do czego dążysz... Myślisz, że przez sławę chłopaków zmieniłam się, a to nie prawda. Jestem tą samą Katherine, co wcześniej - oświadczyła.
- A możesz mi to udowodnić? - zapytała dziewczyna.
- Owszem. W jakikolwiek tylko zechcesz sposób - oznajmiła dziewczyna.
- To opowiadaj, ja mam czas - powiedziała Caroline.
- A o czym chcesz wiedzieć? - spytała nastolatka.
- Jesteś teraz sławna, a Twój brat jeszcze bardziej. Powiedz mi, dlaczego masz lokowane włosy, a nigdy ich nie lubiłaś. Jak mówiłam, sława Cię zmieniła i to na gorsze - powiedziała blondynka.
- Poprawka: to chłopacy są sławni, nie ja. Harry stara się trzymać mnie od tego wszystkiego jak najdalej się tylko da. A jeżeli chodzi o włosy, to Liam, przyjaciel Harry'ego, a tym samym jeden z chłopaków z zespołu, wyrzucił ją przez okno. Tak jak już mówiłam, sława mnie nie zmieniła - wyjaśniła, podkreślając ostatnie zdanie.
- Czemu Ci ją wyrzucił? - zapytała Caroline.
- To bardziej skomplikowane niż się wydaje - powiedziała.
- Dobra, muszę lecieć - powiedziała blondynka.
- Caroline, proszę Cię, dlaczego nie możemy być przyjaciółkami tak jak kiedyś? - zapytała Katherine, tym samym zatrzymując blondynkę.
- Już Ci kiedyś to tłumaczyłam, nie chcę żyć w Twoim cieniu, a zresztą Ty tu nawet nie mieszkasz, nie wyobrażam sobie takiej przyjaźni - wyjaśniła dziewczyna.
- Nie wyjechałbym gdybyś mnie nie odrzuciła - zarzuciła Kate.
- Trochę się śpieszę, naprawdę muszę już iść - powiedziała Caroline.
- Jasne... Najlepiej uciekać od problemów i ważnych rozmów... To Ci zawsze wychodziło najlepiej - oświadczyła szatynka.
- Katherine, nie przesadzaj, a muszę iść dlatego, że moja mama czeka w aucie, bo jedziemy na kawę do ciotki - odpowiedziała dziewczyna.
- Skoro tak to może jutro wpadniesz do mnie? - spytała niepewnie.
- Może. Zobaczę jeszcze - odpowiedziała wymijająco Caroline - Naprawdę muszę już iść - dodała, kierując się w stronę auta, w którym czekała na nią mama wraz ze starszym bratem, Rogerem.
             To spotkanie wcale nie pomogło Katherine. Można powiedzieć, że wręcz odwrotnie, jeszcze bardziej ją zdołowało. 
             No i jeszcze dochodzi sprawa Rogera. Odkąd zaczęła przyjaźnić się z blondynką, był dla niej kimś wyjątkowym. Można śmiało powiedzieć, że była w nim bezgranicznie zakochana. Za to on, całkowicie ją ignorował. Może nie do końca... Traktował ją jak koleżankę siostry. Był uprzejmy, miły i zabawny. Kiedy wyjeżdżała była pewna, że to ten Jeden Jedyny, teraz wiedziała, że się myliła. Gdy go zobaczyła nie poczuła nic. Kompletna pustka... 
             "Kolejny dowód na to, że Liam nie jest mi obojętny" - pomyślała Kate. 
             Pewna dalszych niepewności i przemyśleń skierowała się do domu.



***


             W domu był a niespotykana cisza, ale nie można była powiedzieć, że będzie ona trwała długo. Gdy tylko Kate weszła do domu, skierowała się do kuchni, gdzie było można, jak zwykle spodziewać się jej mamy.
- Już jestem - powiedziała, odkładając ciastka na stół i idąc do swojego pokoju.
             Kiedy tylko do niego weszła, zobaczyła Rebekah, siedzącą na jej ulubionym miejscu, na parapecie wyłożonym poduszkami.
- Też lubię to miejsce - oznajmiła Katherine, siadając na przeciwko niej.
- Można tu przemyśleć parę spraw - wyjaśniła Rebekah.
- A o czym, a może, o kim myślisz? - spytała Kate.
- Tak naprawdę o wszystkim i o niczym - odpowiedziała blondynka.
- Czyli chłopak - stwierdziła szatynka.
- Może, możliwe... - odpowiedziała.
- Może myślisz o zejściu się z ... - ugryzła się w język młodsza siostra Harry'ego.
- Czekaj, czekaj zejdę się z kim? - zapytała dziewczyna.
- Nieważne - zbyła ją Katherine.
- Skoro zaczęłaś, to skończ - powiedziała blondynka.
- Będziesz zła - oznajmiła szatynka.
- Nie będę, przecież i tak zrobię co zechcę. Już, mów! - rozkazała dziewczyna.
- No bo... Ty... Nie, to jest bez sensu - powiedziała.
- Nic nie jest bez sensu - nalegała Rebekah.
- No dobrze. Powiem prosto z mostu. Co czujesz do mojego brata? - zapytała, spoglądając na nią.
- Co? To tylko przyjaciel, nic więcej - odpowiedziała.
- Jeżeli to tylko Twój przyjaciel, to dlaczego zaprosił Cię na bal? Miał tyle osób do wyboru - oznajmiła Kate.
- Jeżeli mi nie wierzysz, to zapytaj jego, ale dla mnie, to tylko przyjaciel - powiedziała nastolatka.
- Jeśli to tylko i wyłącznie Twój przyjaciel, to OK. Nie mam więcej pytań - powiedziała i roześmiała się.
- Dziewczyny macie przyjść na kawę i ciacha! - zawołał Louis z kuchni.
- Chodźmy - powiedziała Katherine, wstając.
             Po chwili były już w kuchni. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że przy ciastkach i kawie lepiej się rozmawia. 
             Najczęściej głos zabierał Louis, który przeważnie żartował lub opowiadał o wpadkach Harry'ego. Ten zaś z każdym kolejnym zdaniem, robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. 
             Przybrany tata Harry'ego wypytywał jak blondynka poznała Kate. Kiedy dowiedział się, że kręciła filmiki z koleżanką i wstawiała je na YouTube bardzo zainteresował się tym faktem i cały czas zagadywał ją w tej sprawie. 
             Katherine natomiast myślami była gdzieś indziej, a konkretnie przy dzisiejszym spotkaniu z Caroline. Nie wierzyła, że blondynka zdecyduje się na kolejne spotkanie z nią. Uważała bowiem, że ma do niej zbyt duży żal. 
             Ocuciła ją Rebekah, przesuwając jej rękę przed oczami. 
             Po godzinie wszyscy rozeszli się do pokoi, aby odpocząć. Katherine była do tego stopnia zmęczona, że położyła się i nawet nie wiedziała, kiedy usnęła. Przepłakana noc z powodu wyjazdu Liam'a, impreza u Toma i wczesne wstawanie, zrobiło swoje. Natomiast Rebekah wróciła do rozmyślania, patrząc przez okno.


***


             Następnego dnia, Katherine obudziła się wyjątkowo wcześnie. Wszyscy jeszcze spali, więc Kate stwierdziła, że pójdzie pojeździć na rolkach. 
             Kiedy przyjaźniła się z Caroline, codziennie wyjeżdżały na takie przejażdżki. Spotykały się w parku, dokładnie dwie ulice od domu blondynki. Godzina jeżdżenia strasznie ją wyczerpała, więc skierowała się w stronę domu. 
             W środku nikt już nie spał i dlatego był taki hałas. Gdy tylko weszła do salonu, zobaczyła swojego brata, bijącego się na poduszki z Louis'em i biedną Rebekah, która próbowała oglądać swój ulubiony serial. 
- Chłopacy, uspokójcie się, Rebekah, przez Was nie może oglądać - powiedziała Katheirne, wyrywając Harry'emu poduszkę z dłoni.
- Ej... - powiedział Hazza.
- Masz jeszcze poduszkę na kanapie - powiedział Lou.
- Louis! - krzyknęła oskarżycielsko Kate.
- No dobra - odpowiedział Lou odkładając poduszkę. 
- Czy Wy naprawdę nie macie niczego innego do roboty? - spytała szatynka, siadając na sofie obok Rebekah.
- Nudzi nam się, a może Wy zagracie z nami? - zapytał Harry.
- W co? - spytała młodsza siostra Harry'ego.
- Bitwa na poduszki - powiedział Lou.
- Mowy nie ma. Jeszcze się pierze rozsypie, a znając Was, to ja to będę musiała sprzątać - wyjaśniła nastolatka. 
- Pomożemy Ci, obiecujemy - błagał Hazza.
- Nie wiem, co na to Rebekah - powiedziała, spoglądając na blondynkę.
- Możemy, ale dajcie mi obejrzeć ten serial, jeszcze trzy minuty - powiedziała Rebekah.
- To ja pójdę się napić - oświadczyła Katherine, wychodząc z salonu.
             Te kilka minut minęło bardzo szybko. Każdy już po chwili miał poduszkę w dłoni. Były sojusze, dziewczyny na chłopków. 
             Po dziesięciu minutach, poduszki Katherine i Louis'a, były na podłodze, we włosach i wszędzie gdzie się nie obejrzano, oczywiście pod postacią małych, białych piórek. 
- Uuu... Będzie dużo sprzątania - powiedział Lou.
- Będziesz mi to wyciągał z włosów - oznajmiła Kate.
- Taaa... - powiedział cicho Louis.
- Słyszałam - powiedziała szatynka, biorąc pełną garść pierza i kładąc mu je na głowę.