wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział XXII



 

 "Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, kto nie py­tając o powód smut­ku, pot­ra­fi spra­wić, że znów wra­ca radość" 




***



       Rebekah z Harrym zaczęli się śmiać, a Kate razem z nimi. Chyba pierwszy raz Louis nie był uśmiechnięty. 
         Nagle wszyscy zatrzymali poduszki w połowie drogi do własnych głów. Przyczyną tego zjawiska był dźwięk dzwonka. Lou był najbliżej drzwi, więc poszedł je otworzyć. W drzwiach zobaczył zmieszana blondynkę, która najwidoczniej oczekiwała, że drzwi otworzy jej ktoś inny. W końcu ciszę przerwał brunet:
- Yyy... A Ty do kogo?
- Do Katherine - odpowiedziała - Ty pewnie jesteś Louis Tomlinson, najlepszy przyjaciel Harry'ego. Ja jestem Caroline, ich dawna sąsiadka - przedstawiła się, wyciągając do niego rękę.
Chłopak uścisnął jej dłoń i zawołał Kate. Szatynka podeszła do drzwi i bardzo się zdziwiła, tym kogo zobaczyła.
- Cześć, zapraszałaś mnie, pamiętasz? - zapytała blondynka.
- Pamiętam, ale nie spodziewałam się, że mimo wszystko przyjdziesz - wyjaśniła szatynka.
- Co Ty masz we włosach? - zapytała znów blondynka.
- Pierze - odpowiedziała, spotykając się z pytającym spojrzeniem swojej byłej przyjaciółki - Robiliśmy bitwę na poduszki - dodała - Chcesz się przyłączyć? - zapytała nastolatka.
          Nagle zza ściany jak oparzony wyleciał Harry.
- Caroline, jak dawno Cię nie widziałem - zawołał - Chodź się przytulić - dodał.
          Jednak, zamiast ją objąć, uderzył ją w głowę poduszką, która rozsypała się na jej włosach, pokrywając je białą warstwą. Kate, ze względu na całą tą sytuację wybuchnęła śmiechem.
- Hej! Nic się nie zmieniłeś, jesteś taki jak dawniej, no prawie - stwierdziła Caroline, wytrzepując sobie pierze z włosów.
- Może Kate, zaprosisz ją do środka? - zaproponował Harry, wracając do salonu.
- Proszę, wejdź - zaprosiła nastolatka.
          Obydwie skierowały się do salonu, w którym był brat szatynki, Lou i nieznana Caroline blondynka.
- Kończmy tą zabawę, bo spójrz, Harry, jak tu wygląda - postanowiła Katherine - A tak po za tym, to jest Rebekah, a to Caroline - przedstawiła sobie dziewczyny Kate.
- Cześć - przywitała się Rebekah.
- Hej - powiedziała Caroline.
          Harry i Louis zaczęli sprzątać. Ten fakt bardzo zdziwił Katherine, ale mimo wszystko stwierdziła, że im pomoże.
- Caroline, Rebekah usiądźcie sobie. Nam to we troje szybko pójdzie - oznajmiła Katherine, wskazując im sofę, na której parę minut wcześniej siedziała kuzynka Jake'a i oglądała swój ulubiony serial.
          Dziewczyny usiadły, ale po chwili Rebekah powiedziała:
- Może Wam pomóc, przecież ja też brałam udział w tej bitwie?
- Ty tu jesteś gościem - oświadczył Harry - Pogadaj sobie lepiej z Caroline - dodał.
- Louis też jest gościem - zauważyła blondynka.
- Ale Lou wymyślił tą zabawę, więc niech teraz trochę posprząta - wtrąciła się Kate.
- No dobra - zrezygnowała dziewczyna - Widzę, że Harry zaatakował też Ciebie - dodała, zwracając się do Caroline.
- Tak, Harry zawsze lubił mi dokuczać - wyjaśniła Caroline, uśmiechając się do bruneta.
- To nigdy Wam się nie nudziło - powiedziała blondynka.
- Z tym zwariowanym rodzeństwem? - zapytała - Nigdy - dodała.
- Ja nie mam rodzeństwa, ale zdążyłam ich trochę poznać, odkąd zaczęłam przyjaźnić się z Kate, jej bratem i resztą - powiedziała Rebekah.
- Czyli Katherine znalazła sobie nowych przyjaciół? - zapytała blondynka.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała niepewnie Rebekah.
- Caroline, nie naskakuj na Rebekah. Sama zerwałaś naszą przyjaźń - wtrąciła się szatynka.
- Spokojnie - powiedział Harry.
- Nie wtrącaj się - syknęły jednocześnie Kate i Caroline.
          Harry szybko odwrócił głowę w inną stronę. Nie miał ochoty wdawać się w kłótnie z tą dwójką.
          W salonie zapadła cisza, ale nie na długo, bo Louis musiał jak zwykle coś wywinąć. Tym razem postanowił lekko uderzyć swojego najlepszego przyjaciela miotłą.
- Lou! - krzyknął zdenerwowany brunet.
- To ona - powiedział Louis, wskazując na Kate.
- No jasne, co złego, to zawsze Kate - powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
          Louis już otwierał usta żeby jej coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Chłopak wyjął go z lewej, tylnej kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Znajdowało się na nim zdjęcie uśmiechniętego Liam'a oraz jego imię.
- Ciii... Liam dzwoni - oświadczył, zanim odebrał połączenie - Cześć, stary, jak tam? - zapytał utrzymując nadal dobry humor.
 - Moja mama powoli wraca do zdrowia, więc myślę, że niedługo do Was wrócę - wytłumaczył Liam - A co u Was? Opowiadaj! - zachęcił chłopak.
- Jestem z Katherine, Harrym i Rebekah u ich rodziców. Po za tym to po staremu, tak jak zawsze - powiedział Lou.
- A co Wy tam właściwie robicie? Kate z Harrym nie palili się nigdy odwiedzać swoich staruszków - zainteresował się brunet.
- Kate chodziła cały czas nieprzytomna. Trochę rozweseliły ją spotkania z Rebekah, ale Harry postanowił jednak  odwiedzić rodziców i wziął mnie, a Kate Rebekah - wyjaśnił Louis.
- Hej! Możecie o mnie nie rozmawiać w ten sposób? Ja tu ciągle jestem! - oburzyła się Katherine.
- Kate nieprzytomna? Dziwne... Zawsze była pełna energii - oświadczył zdziwiony Liam.
- No właśnie. Ma tak od Twojego wyjazdu - wyjaśnił Lou, siadając na kanapie pomiędzy Caroline, a Rebekah.
Za pierwsze zdanie, które wypowiedział dostał po głowie od szatynki.
- Ej, za co, to było? - zapytał Louis, patrząc z wyrzutem na Kate.
- Papla - podsumowała nastolatka.
- Chyba teraz odzyskała już humor, sądząc po tym, co tam wyczynia - podsumował Liam.
- Też tak sądzę - powiedział - Co takiego tam robisz? - zapytał zaciekawiony Louis, nie spuszczając oka z Katherine.
- Głównie siedzę przy mamie. Potrzebuje mnie teraz. A tak po za tym, to napisałem i skomponowałem piosenkę na nasz nowy album - oznajmił.
- Ooo... To jak przyjedziesz, to musisz nam ją obowiązkowo zaśpiewać - postanowił Lou.
- No pewnie. A po co innego bym ją tworzył? - zapytał retorycznie - Muszę już kończyć, mama się budzi. Jeszcze się odezwę. Pozdrów wszystkich - pożegnał się brunet.
- To cześć - odpowiedział, po czym się rozłączył - Macie wszyscy pozdrowienia od Liam'a, a Ty Kate najlepsze - zażartował Lou, odkładając telefon i wstając z kanapy.
- Lepiej uciekaj - zagroziła.
- Nie... - powiedział, biorąc miotłę do ręki. 
- Bawisz się w Harry'ego Pottera? - zapytała z ironią w głosie.
- Nie, a co? - odpowiedział chłopak, spoglądając na nią pytającym spojrzeniem.
- Chodzi mi o miotłę... - powiedziała Katherine, udając, że mówi do małego dziecka, które nie wszystko rozumie.
- Tak, tylko szkoda, że nie umiem czarować... - powiedział.
Katherine, nie wiedząc, co powiedzieć, pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- No co? - spytał Lou.
Nikt mu nie odpowiedział. 
          Po paru minutach pokój wyglądał jak nowy.
- Katherine, mogłybyśmy pogadać w cztery oczy? - spytała Caroline.
- No jasne - zgodziła się szatynka - Może się przejdziemy? - zaproponowała.
- Dobry pomysł - oświadczyła, kierując się na zewnątrz za szatynką. 
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytała Kate, gdy szły w kierunku pobliskiego parku.
- Miałaś rację, pomyliłam się, co do Ciebie. Nie zmieniłaś się pod wpływem ich sławy - oznajmiła Caroline.
- Ciesze się, że w końcu to zrozumiałaś - odpowiedziała.
- Moja kochana, stara Kate - powiedziała, przytulając ją do siebie - Wyprostujesz włosy i będzie całkowicie, jak dawniej - dodała.
- Nie mam prostownicy, a zresztą zaczęła mi się podobać ta fryzura - wyjaśniła.
- Widzę, że teraz przyjaźnisz się z tą całą Rebekah? - zmieniła szybko temat Caroline.
- Zauważyłam ją na YouTube, gdy coverowała jedną z piosenek chłopaków. Zaprosiłam ją na swoje urodziny i od tego czasu się kolegujemy - wytłumaczyła Katherine - A co u Rogera? - zapytała.
- Znalazł sobie dziewczynę i ona cały czas u nas przesiaduje. Lubię ją, ale czasami mnie to denerwuje - powiedziała Caroline.
- Pamiętasz jak planowałyśmy podwójny ślub? Ja z Rogerem, a Ty z Harrym? - spytała szatynka, przypominając sobie stare, dobre czasy.
- No wiesz, trochę się zmieniłaś, oczywiście, pod względem fizyczny... Myślę, że mój brat zwróciłby teraz na Ciebie większą uwagę niż wtedy - oświadczyła blondynka.
- On mnie chyba już teraz nie interesuję - wyznała Kate.
- Ooo... W kim się zakochałaś? - zapytała Caroline.
- Dlaczego zaraz zakochałam? - zbyła ją dziewczyna.
- Przecież widzę, opowiadaj - powiedziała blondynka.
- Przyjechałam tu przez niego - wyjaśniła Kate.
- Przez kogo? - spytała.
- Jest taki jeden, ale to jeszcze niepewne. Zresztą, więcej się kłócimy, niż rozmawiamy - odpowiedziała Katherine - A Ty masz kogoś na oku czy nadal wzdychasz do mojego braciszka? - spytała Katherine, zmieniając temat i spoglądając na blondynkę.
- Myślę, że Harry, to już przeszłość... - powiedziała blondynka.
- A jak tam w szkole? - spytała Kate.
- Dobrze, choć brakowało mi trochę Ciebie - wyznała dziewczyna.
- Szkoda, że zostaję tu tylko na parę dni - oznajmiła nastolatka.
          Przez resztę drogi powrotnej milczały. Obie miały dużo do przemyślenia, a przy okazji napawały się swoją obecnością.  
          Po paru minutach były już w domu. Nikogo nie było ani w salonie, ani w kuchni, ani w żadnym z pokoi. Gdy wyszły na dwór, znalazły całą trójkę. Wszyscy rozmawiali, choć najbardziej udzielał się Louis. Przez następny tydzień Katherine najwięcej czasu spędzała z Caroline, ponieważ Rebekah miała inne zajęcie... To zajęcie miało na imię Harry. Niestety, taka sielanka nie mogła trwać długo...



***



- Dziewczyny, pakujcie się, wyjeżdżamy - powiedział Lou, wchodząc do pokoju Kate.

Tuż za nim kroczył Harry.
- Już? - spytała zawiedziona Katherine.
- Tak, jesteśmy tu już dziesięć dni - odpowiedział Louis, wychodząc z jej pokoju.
-  Zresztą, dzwonił Niall i mówił, że Liam jutro wraca. Akurat tak się złożyło, że ma urodziny i musimy przygotować mu przyjęcie niespodziankę - wtrącił się Harry.
- Jutro wraca? - zapytała zdziwiona Katherine.
- Tak - potwierdził brunet.
- Hmmm.... To dalej, zbierajmy się - powiedziała Kate.
- Co Ci tak śpieszno? - zapytała Rebekah.
- Mi? Wydaje Ci się - zbyła ją dziewczyna.
          Dziewczyny, już po chwili zaczęły się pakować. Katherine już po czterdziestu minutach była gotowa do wyjazdu, ale Rebekah szukała po domu jeszcze swoich rzeczy.
- Nie widziałaś czasami mojej ładowarki do telefonu? - zapytała, zwracając się do Kate.
- Jest w kuchni - oznajmiła - Dalej, Rebekah - ponagliła ją Kate.
- Nie pospieszaj mnie - powiedziała blondynka, biegnąc do kuchni.
- Musimy zdążyć wszystko przygotować, a to trochę czasu nam zajmie - wytłumaczyła Kate.
Na szczęście ładowarka blondynki znalazła się na szafce w kuchni, po czym, od razu, wylądowała w jej walizce.
          Po trzydziestu minutach wszyscy siedzieli już w samochodzie. Po drodze wstąpili do Caroline, aby się z nią pożegnać. Nie była zadowolona z faktu, że Katherine tak szybko wyjeżdża, ale obiecała jej, że niedługo ja odwiedzi. 
          Nie to, jednak, było najdziwniejsze. Kiedy wszyscy już się wyściskali, do blondynki podszedł Lou, dając jej mała karteczkę i powiedział:
- To mój numer telefonu. Jak będziesz miała czas, zadzwoń, będę czekać.
- Dobra, dzięki - odpowiedziała zdziwiona i zmieszana dziewczyna.
          Kate uniosła brwi ku górze. Czyżby Louis'owi spodobała się jej przyjaciółka? 
          Już po chwili byli w drodze do domu. Tym razem za kierownica siedział Louis. 
          Katherine cały czas patrzyła przez szybę na otaczające ją widoki. Gdy dowiedziała się, że wracają do domu i już jutro spotka Liam'a, zaczęła myśleć o tym wszystkim, co wydarzyło się między nimi przed jego wyjazdem... Uświadomiła sobie, dzięki temu jak bardzo za nim tęskniła. Bała się, że nawet przy użyciu całej swojej siły nie powstrzyma się żeby nie rzucić mu się na szyję i mocno przytulić. 
          Przez około trzy godziny jechali bez słowa. W końcu dotarli na podjazd pod ich wspólny dom.
- Dziękuję za to, że zabraliście mnie ze sobą, naprawdę fajnie się bawiłam, ale teraz pójdę już do siebie... No wiecie, rodzice... - wyjaśniła Rebekah.
- Nie ma sprawy. Wpadnij jutro do nas na urodziny Liam'a. Serdecznie zapraszamy - powiedział Hazza.
- To do zobaczenia - pożegnała się blondynka.
          Katherine do końca dnia zdążyła posprzątać cały dom. Niby nie planowali żadnego większego przyjęcia, ale mimo to, nastolatka lepiej poczuła się, gdy ich mieszkanie lśniło czystością. Jutro w planie miała przystrojenie domu. 
          Była tak zmęczona, że gdy tylko dotknęła głową poduszki, momentalnie zapadła w objęcia Morfeusza.



***


          Liam w tym czasie jechał do domu i nie mógł doczekać się, kiedy w końcu zobaczy swoich przyjaciół, a szczególnie Kate. 
          Co dalej się stanie? Będzie tak jak dawniej czy wszystko ulegnie zmianie? Te pytania cały czas krążyły po jego głowie.  



*** 



 A to taki mały prezent na Święta ;D

Wiem, że trochę spóźniony, bo Wigilia była wczoraj, ale mam nadzieję, że mimo wszystko, będzie się podobał ;)

Miłego czytania życzę i zachęcam do komentowania ;]

Katherine ;*

2 komentarze:

  1. Jak można, na prawdę jak można kończyć w takim momencie?!?!?!
    Już myślałam, że coś się wyjaśni, no ale nie... Ahh....
    Już się nie mogę doczekać kolejnego!!
    Piszcie szybko ^^
    Peace :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam, że o nas zapomniałaś, bo tak dawno się nie odzywałaś... Buuu ;(
    Nie wiem, dlaczego, ale jak czytam Twoje komentarze, to mam taki zaciesz, że to po prostu nie do opisania jest ;D Ależ mi zrobiłaś prezent tym komentarzem ;D
    Całą winę za skończenie w tym momencie biorę na siebie ;P Rebekah nic z tym wspólnego nie miała, ja przepisywałam rozdział i stwierdziłam, że ten moment jest po prostu idealny ;D Przynajmniej z mojej perspektywy, bo ja wiem, co się będzie działo dalej ;P ;D

    OdpowiedzUsuń