„Dopiero po kłótni zaczyna się największy test przyjaźni”
***
Cześć – zawołała Katherine, kładąc torbę na szafce.
Zza drzwi wyłoniła się bujna czupryna
Harry’ego.
-
Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym po Ciebie – powiedział – Jak to się stało, że
nie jesteś mokra, skoro nie miałaś parasola? – zapytał brunet, podejrzliwie
mrużąc oczy – Pewnie wróciłaś z koleżanką – dodał.
Szatynka nie zamierzała wyprowadzać go z
błędu. Gdyby dowiedział się, że wracała z chłopakiem, który totalnie nim
gardzi… Brrr… Aż strach pomyśleć… Zresztą Liam, także nie byłby zachwycony.
-
Mogłaś ją zaprosić – zaproponował Hazza, wyrywając ją z zadumy.
-
Czyżbyś braciszku szukał dziewczyny? – zapytała.
-
Nie… - wyparł się Loczek - Co tam w szkole? – zapytał, zmieniając temat.
-
A może już znalazłeś? – zapytała, kontynuując rozpoczęty wcześniej temat.
-
Nie…? – powiedział odwracając wzrok.
-
To dlaczego na mnie nie patrzysz? – zapytała Katherine.
-
Może… Zjesz coś? – zapytał Harry, kierując się do kuchni.
-
Harry, stój – zawołała, doganiając go – Znam ją? – zapytała ze wzrastającą
ciekawością.
-
A tego to ja Ci nie powiem – odpowiedział brunet.
-
No wiesz co… Jedynej, ukochanej siostrzyczce nie powiesz? – spytała szatynka,
robiąc minę smutnego pieska.
-
Też mi nie powiedziałaś, że chodzisz z Liam’em – powiedział Hazza, wyciągając
asa z rękawa.
Po minie siedemnastolatki widać było, że
trafił w czuły punkt. Chyba nadal dusiła w sobie poczucie winy o ukrywaniu
swojego związku przed najmłodszym członkiem zespołu One Direction.
-
Bo wiedziałam, że nie będziesz zadowolony – wytłumaczyła jego młodsza siostra,
krzywiąc się na samo wspomnienie tej sytuacji.
-
A skąd mam wiedzieć czy Ty będziesz zadowolona? – zapytał chłopak.
-
Obiecuję, że nie będę kwestionować Twojej decyzji – przyrzekła nastolatka.
-
I tak Ci nie powiem… – westchnął brunet.
-
Prędzej czy później się dowiem – stwierdziła dziewczyna.
-
W takim razie dowiesz się później – odpowiedział chłopak.
-
Skoro tak wolisz… - powiedziała Katherine, odpuszczając.
Wiedziała, że jeżeli dojdzie do czegoś, to
Harry pierwszy przyjdzie i jej to powie, także w tej sytuacji najlepsze było
cierpliwe czekanie.
-
A teraz zjesz coś? – zapytał.
Nagle usłyszeli jak ktoś zbiega ze schodów. Rodzeństwo
Styles’ów odwróciło głowy w stronę źródła hałasu. Był to Liam, który od razu
podszedł do Kate.
-
Hej, kochanie. Jak w szkole? – zapytał, dając jej buziaka w policzek.
-
Ja tu jestem – upomniał Harry, wzdrygając się z obrzydzeniem.
-
Przecież widzę – odpowiedział Liam.
-
A co mówiłem o okazywaniu sobie uczuć w moim towarzystwie? – zapytał.
-
Dobrze, przepraszam – powiedział brunet - Czy mógłbym prosić szanownego pana
Styles’a o pozwolenie porwania Katherine do końca dnia? – zapytał, kłaniając
się nisko.
-
Jak odrobi lekcje – odpowiedział – Po co Ty się kłaniasz? Nie rób z siebie
debila – dodał.
Katherine nie umiała opanować się od śmiechu.
Sprzeczki pomiędzy jej bratem, a chłopakiem momentami były bezcenne…
-
Ja robię z siebie debila? – zapytał retorycznie dziewiętnastolatek – A Ty to
co? Nie pozwalasz mi nawet dotknąć swojej siostry, mimo tego, że jest moją
dziewczyną - stwierdził.
-
A jaka była umowa? – zapytał.
-
Chyba nie sądzisz, że będę się jej trzymał…? – odpowiedział.
-
Znałem Cię od innej strony… Kiedyś byś jej nie złamał – stwierdził Harry - Co
takiego Ci się stało? – zapytał brunet.
-
Po prostu się zakochałem – odpowiedział Liam, obejmując szatynkę w talii.
-
Akurat w mojej siostrze… - westchnął z rezygnacją Hazza - Jakby był to inny z
chłopaków to nie byłbym zły, ale Ty…? – zapytał wściekły, zaciskając zęby.
-
Czemu nie umiesz pogodzić się z tym, że chodzę z Kate? – zapytał chłopak.
-
Już się z tym pogodziłem, tylko Ty jak zwykle musisz łamać moje zasady –
powiedział Harry.
-
Niby jakie zasady…? Po za tym one są po to, żeby ktoś mógł je łamać – wyjaśnił
Liam.
-
Jasno było mówione, że nie macie sobie okazywać czułości w moim towarzystwie –
powiedział Hazza.
-
Skoro tak, to mogę porwać ją na cały dzień? Abyś nie musiał na to patrzeć? –
zapytał brunet tym razem już spokojniej.
-
Jak odrobi lekcje i będzie jej się chciało to droga wolna – odpowiedział.
-
Nie może ich odrobić jak wrócimy? – zapytał Liam.
-
Jak się ze mną kłócisz, to mija Wam cenny czas, a ja decyzji i tak nie zmienię
– oznajmił stanowczo Harry.
Liam nie wiedząc, co odpowiedzieć, poszedł do
swojego pokoju, zostawiając swoją dziewczynę sam na sam z jej bratem. Może i te
ich „kłótnie” bywały śmieszne, ale z czasem młodszej siostrze Hazzy zaczynało
się to coraz mniej podobać. No bo przecież, ile można sprzeczać się z tego
samego powodu i to ze swoim przyjacielem…?
-
Zjesz coś? – zapytał Harry tak, jakby nic się nie stało.
-
Dlaczego taki dla niego jesteś? – spytała Katherine.
-
Bo mnie denerwuje. Zawarliśmy umowę, a on ją złamał. Zresztą boję się, że zrobi
z Tobą to, co z Danielle – wyjaśnił Hazza.
-
Przecież on mnie nie skrzywdzi, a po za tym jest Twoim przyjacielem –
powiedziała.
-
Chyba nie jesteś tego na sto procent pewna. Ten chłopak traktuje dziewczyny jak
zabawki… – tłumaczył brunet.
-
Lepiej już o nim nie rozmawiajmy, ale proszę Cię, postaraj się zmienić
nastawienie do naszego związku… – poprosiła szatynka, patrząc mu w oczy.
Chłopak uciekał spojrzeniem od jej brązowych
tęczówek, gdyż nie był pewien czy kiedykolwiek w pełni zaakceptuje ich związek.
Trudno było mu pogodzić się z tym, że jego jeszcze do niedawna „mała
siostrzyczka” zakochała się i to ze wzajemnością. Nie chciał, żeby Liam stał
się dla niej ważniejszy…
Po chwili poszedł do swojego pokoju, nie
odzywając się do niej już ani słowem. Słowami nie był w stanie wyrazić tego, co
właśnie czuł…
Natomiast dziewczyna pozostała na dole, ale
już po chwili jej telefon zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła
numer Rebekah. Nacisnęła zieloną słuchawkę i znużonym głosem powiedziała:
-
Halo…
-
Cześć - przywitała się blondynka - Nie umiemy poradzić sobie z projektem, a
przypomniało mi się, że gdy złamałam rękę, Harry wspomniał, że jesteś całkiem
dobra z biologii – wyjaśniła dziewczyna – Mogłabyś nam odrobinkę pomóc? –
spytała.
-
Dobrze, to co, wpadniecie tu czy ja mam przyjechać do którejś z Was? – spytała
młodsza siostra Harry’ego.
-
Katherine, wszystko okej? – zapytała Rebekah – Masz taki jakiś dziwny głos… –
wyjaśniła.
-
Liam z Harrym znów się pokłócili – wytłumaczyła Kate – Wiecie co, Wy przyjdźcie
do mnie – zaproponowała – Może Wam uda się jakoś rozluźnić tą napiętą atmosferę
– dodała.
-
Będziemy za piętnaście minut – powiedziała blondynka, po czym rozłączyła się.
***
-
Wow, ale masz duży dom – stwierdziła Dylan, kiedy już razem z Rebekah dotarły
do posiadłości zespołu.
-
To dlatego, że jest nas tu sześcioro – wyjaśniła Katherine, prowadząc je do
swojego pokoju.
Dylan przystanęła jednak przy jednym ze zdjęć
Harry’ego i Katherine.
-
Ależ Wy jesteście podobni – westchnęła brunetka - Jak mogłam być taka głupia i
wcześniej tego nie zauważyć? – spytała samą siebie.
-
Wydaje Ci się – stwierdziła szatynka – W bardzo wielu względach się różnimy –
dodała.
-
Jednak uparci jesteście w tym samym stopniu – wtrąciła się Rebekah.
-
Rebekah! – oburzyła się Kate, po czym wszystkie trzy wybuchły śmiechem.
Na korytarz, zdziwieni hałasem, wybiegli Harry
i Niall. Dziewczyny szybko umilkły. Dylan, gdy ich tylko zobaczyła, prawie
zemdlała z wrażenia. Od jakiegoś roku była fanką ich zespołu, a spotkanie z
nimi oko w oko wydawało jej się jakąś bajką…
-
Dylan, halo – powiedziała szatynka, machając jej dłonią przed oczyma.
-
Kate, kto to właściwie jest? – zapytał Hazza, podejrzliwie mrużąc oczy.
Po spojrzeniu brunetki widać było, że One
Direction nie byli dla niej rzeczą obojętną…
-
Koleżanka z klasy – powiedziała Katherine.
Dylan nagle zaczęła nadawać.
-
To naprawdę oni, to naprawdę oni, to naprawdę oni… – powtarzała w kółko
brunetka, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście i możliwość popatrzenia na
Harry’ego Styles’a i Niall’a Horan’a z aż tak bliskiej odległości.
W jej oczach było widać jakiś niebezpieczny
błysk. Wyglądało to tak jakby była jakąś bardzo drapieżną lamparcicą, a oni to
stadko bezbronnych antylop.
-
Może my już lepiej chodźmy do mojego pokoju… – zaproponowała Kate.
Nastolatki grzecznie skierowały się do pokoju
szatynki.
-
Bierzmy się do pracy – zaproponowała Katherine.
Z pomocą szatynki referat skończyły w godzinę.
-
Dzięki, Kate. Nam zajęłoby to chyba cały dzień – podziękowała Rebekah.
-
Przesadzacie, przecież to było banalnie proste – oznajmiła szatynka.
-
Ale wiesz, my biologii nie umiemy – powiedziała Dylan.
Nagle do pokoju Katherine wszedł Liam i
powiedział:
-
Mógłbym Cię na chwilę prosić, Kate?
-
Zaraz wracam – powiedziała do dziewczyn, wychodząc za chłopakiem.
-
Myślałem, że ten dzień spędzimy razem – westchnął rozżalony.
-
Przecież jeszcze jest dużo czasu…. Musiałam pomóc koleżankom – wyjaśniła siedemnastolatka.
-
Stęskniłem się już za Tobą – wyznał Liam, przyciągając ją do siebie.
-
Liam! – zaprotestowała Katherine – Co będzie, jeżeli Harry się tu za chwilę
zjawi? – zapytała.
-
Mam to gdzieś – stwierdził brunet, zbliżając usta do szyi dziewczyny.
-
Ja muszę już wracać – powiedziała Kate, odsuwając ręce chłopaka ze swojej
talii.
-
To kiedy będziesz wolna? Spodziewasz się jeszcze jakiegoś gościa? – zapytał
Liam.
-
Jak tylko dziewczyny pójdą, jestem cała do Twojej dyspozycji – obiecała Kate.
-
Wtedy przyjdź do mojego pokoju. Mam dla Ciebie małą niespodziankę – powiedział.
-
Hmmm… Zapowiada się ciekawie – powiedziała na pożegnanie szatynka, znikając w
drzwiach swojego pokoju.
-
Idziesz się z nami przejść? – zapytała Dylan.
-
Nie mogę… – zaprzeczyła dziewczyna.
-
W takim razie będziemy się już zbierać – powiedziała Rebkah.
-
Tylko wiecie, przeczytajcie sobie jeszcze parę razy ten referat, tak w razie
czego… – oświadczyła nastolatka.
-
Nie martw się o to – powiedziała Dylan.
Gdy brunetka podeszła do drzwi, aby je
otworzyć, okazało się, że zrobił to ktoś od zewnątrz. Był to Niall. Wpadł do
pokoju Katherine, oczywiści bez pukania…
-
Kate, widziałaś gdzieś może mój telefon? – zapytał, bez owijania w bawełnę.
-
U mnie na pewno go nie ma, ale radzę Ci sprawdzić w kuchni. Może się ładuje –
doradziła młodsza siostra Hazzy.
-
Dzięki. Jesteś niepowtarzalna – powiedział i pocałował ją w policzek, po czym
pobiegł na dół.
-
Ale z niego słodziak – pisnęła Dylan.
Katherine i Rebekah skierowały swoje
spojrzenie na podekscytowaną brunetkę.
-
No co? – zapytała dziewczyna.
-
Uwierz, żaden z chłopaków na dłuższą metę nie jest taki słodki… - podsumowała
Katherine.
Dylan zignorowała jej wypowiedź. Cały czas
myślała o niebieskookim blondynie. Ile by dała, żeby zwrócił na nią uwagę…
Zazdrościła Kate, że żyje w takim świecie. Zresztą, jak można uważać, że zespół
One Direction nie jest słodki…? Przecież to absurd!
***
Czeeeść.!
;D Rozdział planowałam opublikować w weekend majowy, ale tak sobie pomyślałam,
że zrobię Wam niespodziankę ;D Krótki, bo krótki, ale jest ;P Może następny
wyjdzie dłuższy…? Zobaczymy ;D
Wraz z
ciepłem wróciła do mnie energia, także notki w maju mogą ukazywać się dość
często ;D
Na ten
rok szkolny dość konkursów… Nareszcie ;P Aaa, zapomniałabym wszystkim, którzy
życzyli mi powodzenia, bardzo, ale to bardzo DZIĘKUJĘ.! Naprawdę się przydało, nie sądziłam, że może
mi pójść aż tak dobrze ;)
Wasza Katherine ;*