To by było na tyle z ich „wspólnego” popołudnia…
Raczej nie da się go spędzić w ten sposób, skoro Liam był w studio,
prawdopodobnie nagrywając piosenki i wygłupiając się z chłopakami, a Katherine
tutaj, w ich wspólnym domu. Gdy Harry oświadczył, że go potrzebują, w jej sercu pojawiła się jakaś dziwna pustka
i… smutek.
Jednak nie mogła narzekać na to, że nie
wiedziała, na co się pisze, zgadzając się zostać dziewczyną Liam’a Payne’a.
Mieszkając z zespołem przez dwa lata, miała okazję uświadomić sobie jaki tryb
życia prowadzą i z czym wiążę się ich kariera… Z ciągłymi wyjazdami, wywiadami
i wizytami w studio… Brunet miał zobowiązania i czy chciał, czy nie chciał,
musiał się z nich wywiązywać. Do tego zmuszał go kontrakt.
Dlatego przepełniona nadzieją, że następnym
razem spędzą ze sobą więcej czasu, uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki.
-
Kate, może tym razem chodźmy do mnie - zaproponowała Rebekah.
Wysunęła ten pomysł, gdyż wolny czas
zazwyczaj spędzały u szatynki… Nie był to jednak jedyny powód… Słodkawy zapach
drogich perfum nastolatka nadal był wyczuwalny w powietrzu, co z pewnością nie
pomagało młodszej siostrze Harry’ego w pozbieraniu myśli i pogodzeniem się z
tym, iż kolejny wieczór spędzi w towarzystwie zupełnie odmiennym od towarzystwa
swojego chłopaka. Widziała, że przez nagłe wezwanie bruneta była niepocieszona,
dlatego chciała zająć jej myśli czymś zupełnie innym. Czym, to się jeszcze
miało okazać…
-
Dobrze, skoro tak wolisz... - powiedziała młodsza siostra Harry'ego, której
akurat w tym momencie było wszystko obojętne.
Już po chwili obie były gotowe do wyjścia. Na
dworze panowała pogoda typowa dla Londynu. Niebo pokryte szarymi chmurami, a w
powietrzu wyczuwalny nadchodzący deszcz. Dla przeciętnego turysty taka pogoda
była nie do zniesienia i wydawała się bardzo dziwna, ale dla człowieka, mieszkającego
w tym mieście już od jakiegoś czasu, tak jak miało to miejsce w przypadku
Katherine, albo od urodzenia, jak w sytuacji Rebekah, można było się do niej
przyzwyczaić i nawet polubić.
Wychodząc z domu spotkały Caroline, która
chciała spędzić trochę czasu z Katherine.
Na pierwszy rzut oka widać było, że chce
naprawić dawne relacje łączące ją z szatynką. Gdy tylko dostrzegała Kate w
szkole lub na ulicy, od razu posyłała jej uśmiech, nawet z dość dużej
odległości. W sumie robiła to kilka razy dziennie, a to nie były jedyne sygnały
jakie blondynka dawała młodszej siostrze Harry’ego…
Mimo to, dziewczyna Liam’a zachowywała w
stosunku do niej widoczny dystans. Tak jakby starała się ochronić siebie przed
kolejną raną na swoim sercu wyrządzoną przez jej dawną przyjaciółkę. Tak, zdecydowanie
dobrze powiedziane… DAWNĄ. Już nią nie jest. Jednak cała ta sytuacja, związana
z nagłym i niespodziewanym zerwaniem ich przyjaźni, odcisnęła na Katherine
piętno, o którym nigdy nie uda jej się zapomnieć, mimo naprawdę szczerych
chęci…
Rebekah już przy pierwszym spotkaniu z
Caroline nie zaczęła darzyć jej sympatią. Może i zabrzmi to płytko, ale sam
wygląd blondynki świadczył o tym, że jest ona dość pretensjonalna i zaborcza. W
czasie rozmowy też nie umiały znaleźć wspólnych tematów, dlatego dziewczyna
Harry’ego uważała, że na tym jednym spotkaniu ich feralna znajomość się
zakończy. Ale los chciał najwidoczniej spłatać jej figla i sprowadził
przyjaciółkę siostry Hazzy, przynajmniej z czasów przebywania w Holmes Chanel,
tu, do Londynu i to nawet do tej samej szkoły. Zastanawiała się jednak nad
pewnym faktem. Co takiego miała w sobie blondynka, że Katherine darzyła ją
takim zaufaniem w swoim rodzinnym miasteczku…?
Pomimo tych wszystkich uprzedzeń dotyczących
dziewczyny, postanowiła być miła i zaprosić ją do siebie. Nie wiedziała
dlaczego to zrobiła, ale podejrzewała, że był to impuls. Nie myślała wtedy nad
konsekwencjami swojego czynu. Właściwie, to nie myślała w tamtym momencie w
ogóle…
Kiedy były już pod jej domem, blondynka
przypomniała sobie o Dylan, którą również wypadałoby zaprosić, choćby z tego
powodu, iż trochę się znały i nawet lubiły. W końcu, jeżeli jest tu Caroline,
to jak mogłoby zabraknąć brunetki…?
Kiedy Dylan poznała się z Caroline krótkim
uściskiem dłoni, padło pewne nurtujące, aczkolwiek standardowe pytanie:
-
To co robimy? - zapytała dziewczyna Liam'a Payn'a.
-
Nie wiem jak Wy, ale ja bym się czegoś napiła - oznajmiła Dylan.
-
Czego dokładnie? - zapytała Rebekah.
-
Wina… - zaśmiała się brunetka.
-
Myślę, że coś znajdę... – odpowiedziała blondynka, uśmiechając się tajemniczo -
Też chcecie?
-
Żartowałam - oświadczyła Dylan, wybuchając śmiechem.
-
Ale czemu miałybyśmy się nie napić? - zapytała retorycznie Caroline, po raz
pierwszy wypowiadając się na jakiś poważny temat - Przecież jesteśmy prawie
dorosłe, a zresztą jeden kieliszek nam nie zaszkodzi…
Katherine i Rebekah, gdzieś głęboko w
swojej podświadomości, wyczuwały, że to nie jest najlepszy pomysł i mogą
wyniknąć z tego tylko same kłopoty. Jednak reszta ich koleżanek zdawała się tym
całkowicie nie przejmować…
Blondynka zniknęła w kuchni, prawdopodobnie
szukając kieliszków, a Dylan pogrążyła się w rozmowie z Caroline.
Już po chwili dziewczyna Harry’ego wróciła z
tacą, na której stała butelka jakiegoś dobrego, półwytrawnego wina, cztery
kieliszki i specjalny otwieracz do tego typu trunków.
-
Umie któraś z Was to otworzyć? - zapytała blondynka.
-
Daj mi to - powiedziała Kate, co też Rebekah uczyniła.
Szatynka otworzyła butelkę bez najmniejszego
problemu.
-
Skąd Ty…? - zaczęła Dylan.
-
Lata praktyki - zaśmiała się młodsza siostra Harry'ego - Chłopaki mnie tego
nauczyli - wyjaśniła - Może jednak jest jakaś zaleta tego, że mieszkam z piątką
facetów – dodała, uśmiechając się szeroko.
***
Początkowo zakładały, że skończy się na
kieliszku, a mimo to zakończyło się dopiero na całej butelce…
To, że
miały słabe głowy było raczej oczywiste. Wyglądały i zachowywały się gorzej niż
zespół na urodzinach Liam'a. Włączyły jakąś muzykę i zaczęły spontanicznie do
niej tańczyć.
Najgorzej zachowywały się Katherine i Rebekah…
Szatynka pierwszy raz w życiu miała alkohol w
ustach, gdyż jej nadopiekuńczy braciszek starannie zadbał o to, żeby nie mogła
go wcześniej zasmakować, także jej zachowanie wydawało się adekwatne do obecnej
sytuacji.
Za to Rebekah, była w takim, a nie innym
stanie, z powodu Caroline. Dziewczyna pochodząca z Holmes Chapel bardzo
dokładnie dbała o to, żeby kieliszek blondynki był cały czas pełny i wznosiła
na jej cześć mnóstwo toastów, które dziewczyna Hazzy wypijała jednym haustem.
Dla bezstronnego obserwatora jej działania wydawały się celowe, ale nastolatki
nie zwracały na to uwagi, przynajmniej nie w tamtym momencie…
Gdy dziki taniec Rebekah i Kate przeniósł się
na stół, dwie lampki wina, stojące na jego skraju, wylądowały na jasnych
panelach, uderzając o nie z brzękiem.
-
Ups! - krzyknęła młodsza siostra Loczka - Twoja mama będzie zła…
-
Jak się o tym nie dowie, to zła nie będzie... Zaraz się to posprząta - stwierdziła
blondynka.
Poszła do kuchni, a już za chwilę wróciła do
salonu razem ze zmiotką i szufelką.
W tym samym czasie do drzwi zadzwonił dzwonek.
Poszła je otworzyć Dylan, gdyż była najbliżej wejścia.
-
Ja chyba śnię... – wymamrotała niepewnie - Właśnie stoi przede mną 2/5 zespołu
One Direction – wybełkotała, kurczowo trzymając się drzwi, z powodu braku
równowagi.
-
Jest Kate i Rebekah? – zapytał Loczek, podejrzliwie patrząc na stan brunetki,
chwiejącej się niebezpiecznie.
-
No pewnie, że są – odpowiedziała nastolatka, szeroko się uśmiechając -
Wejdźcie, może się z nami napijecie…? - zaproponowała, wpuszczając ich do
środka.
Wtedy cała zastana sytuacja stała się
dla nich krystalicznie czysta. Jak się okazuje ich dziewczyn nie można spuścić
nawet na moment z oczu… Zostawisz je na chwilę, a one od razu biorą się za
alkohol. Styles oraz chłopak jego siostry zastanawiali się tylko, która z nich
była na tyle mądra, że wpadła na ten jakże wyśmienity pomysł, żeby upijać się w
środku tygodnia i to podczas ich nieobecności… W tej sytuacji idealnie
sprawdzało się przysłowie: „Gdy kota nie ma, myszy harcują”...
-
Nie, dzięki - odpowiedział Harry, dygocząc ze złości.
Dylan zaprowadziła chłopaków do salonu, gdzie
szalały pozostałe nastolatki.
Jeżeli wcześniej byli na nie źli, to teraz
absolutnie przepełniała ich wściekłość. Jak można w tak krótkim czasie
doprowadzić się do takiego stanu…? No jak…?
-
Która wpadła na ten istnie genialną myśl…? - wrzasnął Harold.
Trzy dziewczyny wskazały na biedną Dylan,
która nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła, co jeszcze
bardziej rozwścieczyło Payne’a i jego przyjaciela.
-
Ale po co się gorączkować? - stwierdziła Kate, robiąc głupkowatą minę - Nic się
przecież nie stało - powiedziała idąc w kierunku Liam'a i prawie wchodząc w
rozbite szkło.
-
Uważaj! - syknął Liam, podchodząc do niej i bezpiecznie ją przeprowadzając - Co
Wam odbiło? – zapytał wściekły chłopak.
-
Jesteśmy prawie dorosłe i stwierdziłyśmy, że troszeczkę wina nam nie zaszkodzi…
- wyjaśniła Katherine, nieco się zataczając.
-
Przecież nie jest źle… Jak widzicie, żyjemy i nic nam nie jest - wtrąciła
Rebekah.
-
Troszeczkę…? - warknął Hazza - Wypiłyście całą butelkę! – krzyknął, podnosząc
pusty pojemnik - Nie mówiąc już o tym, że ledwo trzymacie się na nogach!
-
Przecież stoimy… - wymamrotała z trudnością blondynka - Jak wspomniałam wcześniej, nie jest z nami
najgorzej…
-
Może Ty jeszcze stoisz, ale z Kate jest gorzej. Gdyby nie Liam, to z pewnością nie
byłoby tak kolorowo - zauważył starszy brat szatynki.
-
A może chcecie się napić z nami…? - zaproponowała Rebekah – W piwnicy mam
wyśmienity rocznik, przynajmniej tak twierdzi mój tata…
-
Czyś Ty oszalała…? - wykrzyknął osiemnastolatek,
co jego dziewczyna pozostawiła bez komentarza.
Katherine w tym czasie przysypiała już na ramieniu
Liam'a. Kręciło jej się w głowie, a powieki nieznośnie ciążyły.
-
Może niech one lepiej pójdą spać - zaproponował brunet.
Na słowo „spać" szatynka otworzyła oczy i
powiedziała:
-
Żadne spać! Impreza się dopiero rozkręca!
-
Ale, kochanie, Ty już tu prawie śpisz… - powiedział cichym głosem Liam,
delikatnie głaskając ją na policzku – Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju Rebekah.
-
Nigdzie nie idę! - oburzyła się nastolatka – I wcale nie jestem pijana! –
krzyknęła, lekko się zataczając.
-
Nie umiesz nawet ustać bez kołysania się na boki - powiedział z rezygnacją w
głosie - Idziemy, nie dyskutuj – dodał, prowadząc ją na schody.
-
Puść mnie! - rozkazała młodsza siostra Harry’ego, próbując wyrwać się ze
stalowego uścisku swojego chłopaka, lecz nieskutecznie.
-
Nie, idziesz spać - rozkazał brunet.
-
Ale, Liam... - wybełkotała dziewczyna, będąc już na szczycie schodów.
Kiedy brunetowi w końcu udało się
wprowadzić pijaną Katherine do pokoju jej najlepszej przyjaciółki, odezwał się
Harry, uważnie spoglądając na swoją również nietrzeźwą dziewczynę.
-
A co ja mam z Tobą zrobić…?
-
Ja tu zostaję razem z Caroline i Dylan! - oznajmiła uparcie Rebekah, ledwo
trzymając się na nogach, ale starając się, objąć obie swoje koleżanki.
Niesamowity był fakt jak alkohol działał
na ludzi… Gdy blondynka pochodząca z Holmes Chapel wchodziła do jej domu,
Rebekah praktycznie nie mogła na nią patrzeć, a już o zaufaniu do dziewczyny
nie było mowy. Natomiast po wypiciu kilku lampek wina, uparła się, żeby zostać
z nią w salonie aż do rana. No proszę jakie niesamowite skutki mogą przynieść
napoje procentowe…!
-
Nie drażnij mnie! - warknął Loczek, mrużąc wściekle oczy.
Cała ta sytuacja zaczynała go stopniowo
denerwować… Na to, że nastolatki upiły się, nie było już żadnej rady, ale mogły
chociaż próbować odkupić swoje winy, pokazując, że odzyskały, choć w jakimś
nikłym stopniu, swój rozsądek.
Na szczęście jeden problem spadł mu z głowy…
Chociaż Katherine zdecydowała się iść spać. No, może nie do końca „zdecydowała
się”, ale Liam, najzwyczajniej w świecie, postanowił ją do tego zmusić.
-
Nie zostawię tutaj dziewczyn – powiedziała buntowniczo, zakładając ręce na
piersiach - Jak one nie idą spać, to ja tym bardziej!
-
W obecnym stanie bardzo by Wam się to przydało… - stwierdził Hazza, chowając
twarz w dłoniach w geście całkowitej rezygnacji.
-
Ale ja muszę tu jeszcze posprzątać… - wykręcała się blondynka.
Nie miała ochoty gnić w łóżku, gdy do tego
stopnia rozsadzała ją pozytywna energia. Miała wrażenie, że gdyby tylko mogła,
bawiłaby się do samego rana.
-
Ja posprzątam - zaoferował chłopak - Proszę Cię, Rebekah, zrób to, co mówię, ponieważ
tak będzie dla wszystkich najlepiej… - westchnął – Ty położysz się spać, a ja
odwiozę dziewczyny.
-
No dobrze... – ustąpiła, niechętnie idąc w stronę schodów.
Same wdrapanie się na pierwsze trzy stopnie,
zajęło jej znacznie więcej czasu niż normalnie. Jej, na co dzień, dobra
równowaga opuściła ją bez jakiegokolwiek pożegnania. Schody migotały jej przed
oczyma, raz przybliżając się, a raz oddalając.
Dlatego chłopak uśmiechnął się do dziewczyny,
ukazując swoje dołeczki i zaproponował:
-
Może Ci pomóc…?
-
Nie, dam sobie radę – odpowiedziała, chcąc pokazać, że jest niezależna.
Po dłuższej chwili weszła na górę, po czym
weszła do swojego pokoju. Jego wyraźne dotychczas kontury rozmazywały jej się
przed oczyma.
Katherine już słodko spała po lewej stronie
łóżka blondynki, a Liam opiekuńczo głaskał ją po lokowanych włosach. Rebekah,
nie odzywając się ani słowem, położyła się obok szatynki i od razu usnęła.
Brunetowi nie pozostało nic innego, jak
pilnowanie nastolatek do samego rana, żeby nie wywinęły kolejnego, jakże
inteligentnego, numeru. Szczerze w to wątpił, gdyż ich obecny stan, raczej im
na to nie pozwalał. Co to alkohol, poczują zapewne dopiero rano, gdy obudzą się
z miażdżącym bólem głowy…
***
-
Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
To zdanie brutalnie wyrwało Kate z jej mocnego
snu. Niemrawo otworzyła powieki i rozejrzała się po wnętrzu pokoju swojej
najlepszej przyjaciółki, która leżała obok niej z zamkniętymi oczami i lekko
rozchylonymi ustami, co świadczyło o tym, że najwidoczniej jeszcze śpi.
Próbując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego dnia, napotkała pustkę.
Czystą i namacalną dziurę we wspomnieniach, której nie umiała odnowić, nawet po
chwili dłuższego zastanowienia.
Kiedy powoli zaczęła podnosić się do pozycji siedzącej,
miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje. Z każdym kolejnym ruchem było
coraz gorzej. Teraz wiedziała jak czuł się Louis po pamiętnych urodzinach
Liam'a. Jak mogła być wtedy dla niego taka niemiła…?
***
-
Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
Mimo tego, iż wiedział, że matka jego
dziewczyny kiedyś będzie musiała wrócić do domu, to nie spodziewał się, że
stanie się to, gdy on będzie tu jeszcze przebywał. Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, że powinien kryć Rebekah, ale nie miał pojęcia, co ma jej
odpowiedzieć. Żadne wiarygodne kłamstwo nie przychodziło mu w tej chwili do
głowy…
-
Yyy, przyszedłem odwiedzić pani córkę… - powiedział Hazza po chwili namysłu.
„Błagam Cię, Harry, to było więcej niż
żałosne…” – skarcił się w myślach Loczek. Przeszywający wzrok kobiety świadczył
o tym, że nie uwierzyła w jego bajeczkę nawet przez moment. No nic, trzeba
zacząć improwizować…
-
O tej godzinie? - zapytała podejrzliwie rodzicielka blondynki.
-
Tak, przecież jest już po dziewiątej – powiedział, zerkając na zegarek, który
miał na ręce.
-
To wytłumaczysz mi może, co robi tutaj Twój kolega? - zażądała, zerkając na
Liam'a, śpiącego na fotelu.
-
To zbyt skomplikowane… - westchnął z rezygnacją w głosie Hazza, mierzwiąc sobie
włosy.
-
Mimo tego, chciałabym żebyś mi wyjaśnił - poprosiła.
-
U Rebekah spała dzisiaj Katherine i… on przyszedł ze mną, no, ale… ale zasnął,
bo… bo czekamy na nie od dłuższego czasu – wytłumaczył, plącząc się we własnych
zeznaniach i wymyślając wszystko na bieżąco.
-
To o której tu przyjechaliście, skoro on zdążył zasnąć? - zapytała znów
kobieta, drążąc temat i pogrążając dalej chłopaka swojej jedynej córki.
-
Jakieś pół godziny temu - skłamał chłopak.
Zamierzał brnąć w kłamstwach dalej,
modląc się w duchu, żeby obronną ręką wyjść z tej całej chorej i skomplikowanej
sytuacji.
-
Ten twój kolega szybko zasnął… - stwierdziła matka nastolatki, rezygnując z
zadawania dalszych pytań i znikając w drzwiach, prowadzących do łazienki.
-
Taki już jest… – odpowiedział sam sobie Styles, pochodząc do Liam'a i brutalnie
go budząc.
-
Co...? - ocknął się Payne, przecierając oczy i przeciągając się w fotelu.
-
Mama Rebekah wróciła… - szepnął.
-
Co!? - powiedział Liam, zrywając się z fotela, na którym wczoraj wieczorem
zasnął, po ułożeniu dziewczyn do snu.
-
Tylko spokojnie, już mnie przepytywała i skłamałem, więc nie wdawaj się z nią w
jakiekolwiek dyskusje - ostrzegł chłopak.
-
Okej, gdzie Kate? - zapytał brunet, martwiąc się o swoją dziewczynę.
-
Chyba jeszcze śpi, ale chodźmy do nich... – zaproponował Harry - Poczekamy aż się
obudzą i dopiero zabierzemy ją do domu – oświadczył, idąc w stronę schodów.
Dziewiętnastolatek podążył zaraz za nim.
Kiedy Hazza otworzył drzwi do pokoju swojej
dziewczyny, zobaczył Katherine, siedzącą na skraju łóżka i wpatrującą się w
ścianę znajdującą się nad nimi.
Można było szczerze przyznać, że bywały dni, w
których wyglądała lepiej. Bladą twarz okalały splątane włosy, a czekoladowe
oczy były przekrwione.
-
Pić… - jęknęła szatynka, chwytając się za gardło – Ała! Moja głowa…
-
Zaraz Ci coś przyniosę – zapewnił Loczek, uważnie na nią patrząc – Jak się
czujesz, poza tym, że głowa Ci zapewne pęka…?
-
Tak jak widać… - odburknęła nastolatka, przecierając zmęczone oczy – Dlaczego
mama Rebekah na Ciebie krzyczała?
-
A Ty byś nie krzyczała wczuwając się w jej sytuację…? Gdybyś rano, wracając do
domu, natrafiła w salonie na dwóch całkowicie obcych facetów...? – zapytał
retorycznie Harry - Musiałem nakłamać, aby Was nie wydać, bo po tym, co
zrobiłyście wczoraj, to każdego po kolei by udusiła. Rzecz jasna, zaczynając od
Was – powiedział, wskazując na swoją siostrę i jeszcze tkwiącą w łóżku
dziewczynę.
-
No właśnie… Wracając do wczorajszego tematu, to czy któryś z Was mógłby mnie
oświecić, co takiego złego wczoraj wyczyniałam? - zapytała - Mam pustkę w
głowie…
-
Wypiłyście całą butelkę wina, wariowałyście tak, że zbiłyście kieliszki,
później przyszliśmy my i położyliśmy Was spać, a następnie musieliśmy po Was
sprzątać – wytłumaczył zwięźle Liam.
-
Nie pamiętam niczego… - podkreśliła dziewczyna, chwytając się za głowę.
Po paru minutach milczenia i karcącym
spojrzeniu chłopaków, Katherine, Liam i Harry usłyszeli przeciągły jęk,
świadczący o tym, że Rebekah powoli zaczynała się wybudzać. Pytanie tylko czy
była w lepszym stanie niż jej przyjaciółka…
-
Jak się czujesz, skarbie? - zapytał Harry, głaszcząc ją po włosach, kiedy to
blondynka otworzyła oczy i zmusiła je do współpracy.
-
Bywało lepiej – westchnęła nastolatka – Póki co, nie zamierzam wychodzić z
pokoju, aby nie natknąć się na moją mamę – postanowiła – No wiecie, ona po
jednym czujnym spojrzeniu zorientuje się, że przeholowałam z alkoholem, a po
ostatniej akcji w szkole, z pewnością, obciąży mnie jakimiś konsekwencjami
mojego idiotycznego, jak bez wątpienia stwierdzi, zachowania...
-
Zostać tu z Tobą? - zapytał z troską w głosie Harry.
-
Przecież masz obowiązki... - powiedziała Rebekah, uważnie patrząc na swojego
chłopaka.
-
Akurat tak się składa, że dzisiaj mamy wolne - wyjaśnił brunet - Chciałem Cię
gdzieś zabrać, ale ze względu na okoliczności, myślę, że zostaniemy tutaj –
oznajmił, uśmiechając się, tak że w jego policzkach pojawiły się urocze
dołeczki, które siedemnastolatka wręcz ubóstwiała.
-
W takim razie my nie będziemy Wam przeszkadzać, prawda kochanie? – zapytał Liam,
spoglądając na swoją dziewczynę.
-
Yhm – mruknęła Katherine, z trudem wstając z łóżka.
-
To dobrze się składa, ponieważ moja mama jest teraz pod prysznicem i nie
zauważy waszej dwójki - powiedziała Rebekah.
-
Skąd to wiesz? - zapytał zdziwiony Hazza.
-
Wsłuchaj się - powiedziała - Te dźwięki to moja mama… – dodała ze wstydem.
Chodziło jej o coś, co przypominało jeżdżenie
paznokciami po tablicy.
***
Czeeeść, kochani.! ;D
Przepraszam, nawaliłam… Wiem i przyznaję się do tego bez bicia… Teoretycznie czasu
mam mnóstwo tyle że jak przychodzi do poprawy rozdziału, to moja chęć nagle
gdzieś ucieka…
Tym razem nie składam
Wam żadnych obietnic bez pokrycia. Nowa notka będzie… jak będzie.
Żar leje się z nieba,
mój mózg nie funkcjonuje tak jak powinien, także nie zanudzam więcej i zachęcam
do komentowania. O ile ktoś to jeszcze czyta…
Wasza Katherine ;*