piątek, 24 maja 2013

Rozdział XXXIV





„Jest tyl­ko jed­no szczęście w życiu, kochać i być kochanym”

***

Dlaczego za nią nie biegniesz? - zapytała zdziwiona Katherine.
         Nie lubiła mieszać się w sprawy brata, ale to, co dzisiaj wyczyniał przechodziło wszelkie granice dobrego smaku. Myślała, że gdy Rebekah zdecyduje się go zostawić, to brunet w końcu przejrzy na oczy…
- Głowa ją przecież boli - odpowiedział.
- Jakiś Ty głupi… - wtrącił Liam, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Nawet dziewiętnastolatek zauważył, że ten ból głowy najprawdopodobniej jest fałszywy i zmyślony na poczekaniu, żeby wydostać się z tej kompromitującej sytuacji.
- Ty się lepiej nie odzywaj - odburknął Hazza.
- Ale on ma rację - powiedziała Kate.
- Nie jestem głupi! - zaprzeczył brunet.
- Nie widzisz, że sprawiłeś jej przykrość? - zapytała szatynka.
- Niby czym? - zapytał.
- Najpierw zapraszasz ją na randkę, a później ignorujesz, nie wspomnę o tym, że specjalnie zajmujesz Liam'a, aby ten nie zwracał uwagi na mnie - podsumowała dziewczyna Payne’a.
- Nie ignorowałem jej - zaprzeczył Harry.
- Taaa... Jasne - parsknęła jego młodsza siostra.
- Poza tym i tak już nic nie zrobię - odpowiedział.
- Gdybyś się pośpieszył, to zdążyłbyś ją jeszcze dogonić - zauważyła nastolatka.
- I co niby miałbym jej wtedy powiedzieć…? - zapytał brunet.
- Że nie zauważasz takich fajnych dziewczyn jak ona, bo jesteś głupi - wtrącił Liam.
- Spotkamy się w domu – zadecydował Harry, wybiegając za Rebekah.
         Słowa jego siostry i jej chłopaka porządnie dały mu do myślenia. Po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że oboje mają rację… Najpierw sam chciał ją zaprosić, a jak przyszło, co do czego, to totalnie zawalił sprawę. Nie, zachował się jak prawdziwy idiota… Ale to nie znaczy, że nie da się tego jeszcze zmienić. Harry Styles w końcu zdecydował się wziąć sprawę w swoje ręce i doprowadzić to, co zaczął do końca.

***

- Rebekah, zaczekaj - zawołał zdyszany Harry.
- Czego chcesz? - zapytała blondynka.
- Przeprosić - odezwał się ze skruchą brunet.
- Wiesz chociaż za co? - zapytała Rebekah.
- Wiem - odpowiedział - Za to, że byłem taki głupi i nie doceniałem tego szczęścia, które mnie spotkało, gdy zgodziłaś się iść ze mną na randkę.
- Nie musisz się produkować i wciskać mi jakiegoś kitu. Doskonale wiem, że masz mnie gdzieś tylko Katherine kazała Ci mnie przeprosić – powiedziała oburzona dziewczyna - Gorzej jakby ktoś ignorował Ciebie, sławnego Harry'ego Styles'a - warknęła.
- Z tego, co widzę, to jesteś na mnie wściekła… -  stwierdził chłopak, drapiąc się niezręcznie po głowie.
- Dopiero teraz to zauważyłeś…? - zapytała retorycznie Rebekah - Może ja już lepiej pójdę - dodała.
         Wiedziała, że za chwilę kompletnie straci kontrolę, co wiązało się z uszkodzeniem tej przepięknej buźki Styles’a, którą akurat w tym momencie zmieniłaby nie do poznania…
- Stój! - rozkazał chłopak, odwracając ją ku sobie i zmuszając, aby popatrzyła w jego zielone tęczówki.
         Co jak co, ale były one wręcz hipnotyzujące.
- Nie rozkazuj mi - powiedziała blondynka, strząsając ręce nastolatka ze swoich ramion.
- Jeżeli inaczej sens moich słów do Ciebie nie dociera, to najwidoczniej muszę - powiedział starszy brat Katherine.
- Wiesz co, ja nie mam Ci już nic do powiedzenia - powiedziała Rebekah.
- Ale ja mam – odpowiedział po czym odchrząknął i zaczął śpiewać.
         Jego głos był cudowny, lecz jeszcze przyjemniejsze było wrażenie, że chłopak, w którym od dawna jesteś zakochana i wiesz, że jest całkowicie poza Twoim zasięgiem, śpiewa piosenkę skierowaną tylko dla Ciebie. Do tego dochodziły te piękne, przyciągające oczy… Mimo tego, że rozum mówił jej, aby się odwróciła i uciekała, gdzie pieprz rośnie, bo z tej sytuacji mogą wyniknął tylko kłopoty, serce chciało zupełnie czego innego… W tym momencie marzyło tylko o jednym. Aby posmakować ust Harry’ego, żeby zanurzyć się w nich i całkowicie zapomnieć o otaczającym świecie, żeby darować mu tą nieudaną randkę, żeby już nigdy jej nie opuszczał i zawsze przy niej był.
I was so stupid for letting you go
But I know you’re still the one
You might have moved on
But girl you should know
That I know you’re still the one
I know it’s sayin’ too much
But I will never give up
I was so stupid for letting you go
But I know you’re still the one
Zaśpiewał, po czym przyciągnął ją do siebie i pocałował. Takiej reakcji z jego strony dziewczyna się nie spodziewała. Może i chciał ją przeprosić, ale żeby w taki sposób…?
Gdy tylko chłopak ją puścił, nie umiała wydusić z siebie słowa. Jeszcze chwilę temu nie zwracał na nią uwagi, a teraz ją całuje. Ten chłopak jest naprawdę dziwny, ale na swój sposób, to właśnie to tak jej się w nim podobało. Nigdy nie wiedziała, co może wpaść mu do głowy. Lubiła, gdy ktoś ją zaskakiwał, oczywiście w pozytywny sposób. Tylko w tym momencie pojawiało się pytanie… Co dalej…? Czy za tym pocałunkiem kryje się coś jeszcze…? W jej głowie panował natłok myśli, których w żaden sposób nie umiała poukładać ani posegregować. Chciałaby, aby w tym momencie jej mózg zamienił się w szafkę z szufladkami, które dodatkowo są kolorowo opisane. W takim wypadku na pewno dużo łatwiej byłoby jej pozbierać własne myśli…
Chwilę stali w niezręcznej ciszy, ale w końcu przerwała ją Rebekah.
- Pójdę już do domu… - zaczęła.
- To wszystko? - zapytał Hazza - Masz zamiar tak po prostu po tym wszystkim przejść do porządku dziennego?
- No tak – odpowiedziała – A co innego mam z tym zrobić?
- Chcesz udawać, że nic się nie stało? - zapytał Harry zdziwiony zachowaniem nastolatki.
- W takim razie jak mam zachowywać się w stosunku do Ciebie? - zapytała blondynka.
- Rebekah, na pewno wiem, że to, co do Ciebie czuję nie jest tylko zwykłą przyjaźnią - wyznał brunet, patrząc wprost w niebieskie oczy blondynki.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - zapytała Rebekah.
W brzuchu przyjaciółki Katherine pojawiły się jakieś niepokojące skurcze. Jeszcze nigdy nie doznała takiego uczucia. Choć nie chciała się do tego przyznać, to strasznie oczekiwała odpowiedzi chłopaka.
- Że się w Tobie zakochałem - powiedział starszy brat Katherine, głaszcząc ją po prawym policzku.
W końcu… Myślał, że wyznanie miłości dziewczynie jest dużo trudniejsze i bardziej stresujące, a tu proszę, ogromny ciężar spadł z jego serca. Żałował, że nie odważył się powiedzieć tego siedemnastolatce szybciej. Może wtedy ich relacje wyglądałyby zupełnie inaczej…?
Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kolejny raz dzisiejszego dnia nie umiała znaleźć ciętej riposty. I to wszystko przez Styles’a… Przez jego oczy, uśmiech, urocze dołeczki w policzkach… Parę razy otwierała usta, ale od razu je zamykała, stwierdzając, że to, co właśnie chciało się z nich wydobyć jest pozbawione jakiegokolwiek sensu.
- No wyduś to z siebie - stwierdził najmłodszy członek zespołu One Direction.
- Ale co chciałbyś usłyszeć? Że zakochałam się w Tobie? – zapytała, uśmiechając się.
- Tak, chciałbym to usłyszeć z Twoich ust - potwierdził chłopak.
Blondynka nie zdawała sobie sprawy, że powiedzenie dwóch prostych słów „Kocham Cię” może przynieść tyle trudności. No bo jak normalna i całkowicie przeciętna dziewczyna ma wyznać miłość słynnemu Harry’emu Styles’owi, pomimo tego, iż wie, że on darzy ją tym samym uczuciem…? To takie trudne… Dlatego lepiej zmienić temat i jak najdłużej unikać wypowiedzenia się na dany temat. Przynajmniej tak myślała w tamtym momencie…
- Mogę już pójść do domu? Zimno się zrobiło – powiedziała, trzymając się obranej przez siebie strategii.
- Nie ma problemu, jeżeli jest Ci zimno, to szybko temu zaradzimy – stwierdził, zdejmując marynarkę i zakładając ją na ramiona dziewczyny - Lepiej? - spytał z troską w głosie.
Nie zamierzał teraz odpuścić. Co to, to nie… Miał zamiar doprowadzić tą sprawę do końca. Rebekah miała przecież tylko dwa wyjścia. Albo powie, że też coś do niego czuje, ku uciesze Hazzy, albo zaprzeczy i wtedy… No właśnie, co…? Nigdy nie przeżywał rozterek sercowych. Każda dziewczyna, która mu się podobała, odwzajemniała jego uczucia.
Nastolatka pokiwała twierdząco głową, bojąc się odezwać.
- Musimy tutaj stać? - zapytała.
- Nie, nie musimy, możemy iść do mnie i spokojnie porozmawiać – zaproponował – Ale wiedz, że teraz Ci nie odpuszczę – zapewnił – Będziesz musiała mi powiedzieć, co czujesz…
Razem skierowali się w stronę domu zespołu. Razem, a jednak osobno… Jak na dłoni było widać, że blondynka unika jakiegokolwiek kontaktu cielesnego z starszym bratem szatynki, co od razu go zaniepokoiło. Czyżby błędnie odczytał wysyłane przez nią sygnały…?
Kiedy weszli do domu, w salonie nikogo nie było. Mimo to, Loczek zaciągnął Rebekah do swojego pokoju. Wiedział, że ta posiadłość mogła zapełnić się wszystkimi osobami w zaledwie kilka minut. Harmider był w tym momencie ostatnią rzeczą jaką potrzebował…
- Teraz możemy spokojnie porozmawiać - westchnął, biorąc ją za ręce, spoglądając w jej niebieskie oczy i pytając - Co tak właściwie do mnie czujesz? 
- Podobałeś mi się jeszcze zanim się znaliśmy – wyznała - Sądzisz, że to tak szybko mija?
Twarz Hazzy rozjaśnił uśmiech od ucha do ucha, co podkreślało jego urocze dołeczki. A jednak miał rację. Nie był obojętny Rebekah. Jeszcze nigdy, tak jak w tym momencie, nie cieszył się z uczucia odwzajemnionego przez jakąkolwiek dziewczynę. To odczucie, że wszystko się układa było piękne. Obecnie nawet toksyczny związek Katherine i jego przyjaciela był do zniesienia. Zresztą, teraz całą swoją uwagę skupiał na blondynce, także sprawy jego młodszej siostry skutecznie zostały odsunięte na dalszy plan.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Jej serce rytmicznie podskakiwało, gdy widziała słodkie dołeczki Loczka. Właściwie, dlaczego był on taki przystojny…? Dużo łatwiej byłoby oprzeć się jego urokowi osobistemu gdyby miał krzywy nos, nierówny zgryz albo zniszczoną cerę. A tak, przy swoim obecnym wyglądzie, miał problem z odgonieniem się od nastolatek, ale on akurat wybrał ją. To wręcz niesamowite i zaskakujące… Jeżeli ktoś jeszcze pół roku temu powiedziałby, że słynny Harry Styles zainteresuje się nią, a nawet wyzna miłość, to z pewnością wyśmiałaby go albo wysłała do dobrego psychiatryka na długotrwałą terapię.
W pewnym momencie oboje usłyszeli jak zamykają się drzwi wejściowe. Jednak rozkoszowaniem się chwilą ciszy i samotności w tym domu nie mogło trwać wiecznie…
- Ciekawe kto to… - zastanawiał się na głos brunet.
- Zapewne któryś z chłopaków, bo wątpię, że Kate i Liam odpuścili sobie randkę… - powiedziała Rebekah.
- W takim razie jakoś nie mam ochoty sprawdzać… - oznajmił chłopak, chwytając dziewczynę w talii i kolejny raz przyciągając do siebie - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ja również - odpowiedziała blondynka, obejmując bruneta za szyję.
Do dziewczyny przeszedł sms i z wielką niechęcią oderwała się od chłopaka. W jego ramionach czuła się tak bezpiecznie… Tak jakby znalazła schronienie na wieki.
- No wiesz co! Żeby telefon był ważniejszy ode mnie… Skandal! - oburzył się Harry.
- A jak to coś ważnego…? – zapytała, chwytając telefon, aby odczytać sms'a.
- I co, to jest takie ważne? - zapytał ciekawski Hazza.
Pod tym, i pod wieloma innymi względami, był podobny do Kate.
- Właściwie to nie - powiedziała Rebekah, spoglądając na staroświecki zegar, który wisiał nad łóżkiem chłopaka.
Hebanowa obudowa, duża tarcza, jeszcze tylko brakowało kukułki, wyskakującej o pełnej godzinie. Nie sądziła, że Harry’emu podobają się takie rzeczy… Jednak nie znała go tak dobrze jak myślała, w końcu nie o wszystkim piszą na portalach plotkarskich i w kolorowych czasopismach, a zanim go poznała, to właśnie z takich źródeł czerpała o nim informacje.
- Śpieszysz się? - zapytał starszy brat Katherine.
- Mam jeszcze godzinę - powiedziała - Czyli dość dużo czasu - dodała, po czym schowała telefon do tylnej kieszeni spodni.
- Mnóstwo czasu… - skomentował najmłodszy członek zespołu One Direction, charakterystycznie poruszając brwiami i przybliżając swoje usta do twarzy Rebekah.
W tym momencie drzwi do pokoju Loczka otworzyły się z impetem i stanął w nich Liam wraz z Kate, którą obejmował w talii.
Oboje byli uśmiechnięci i całkowicie nieskrępowani zastałą sytuacją. Zupełnie tak jakby się tego spodziewali… Po dłuższym namyśle, blondynka stwierdziła, że Katherine doskonale wiedziała, co się święci. W końcu kto znał Harry’ego lepiej niż jego młodsza siostra…
- Widzę, że nasze gołąbki się dogadały - westchnęła Katherine, patrząc to na Liam'a, to na przytulającą się parę.
Rebekah odsunęła się od Harry'ego, potykając się przy tym o własne nogi. Czuła się trochę niekomfortowo, pomimo tego, że z Kate nie miały przed sobą żadnych tajemnic…
- Katherine, czy ja może wchodzę do Twojego pokoju bez pytania? - zapytał Harry.
- No cóż... Hmmm... - szatynka udawała, że się zastanawia - Tak - dodała z pewnością w głosie.
Hazza spojrzał na nią mrożącym spojrzeniem, ale później dodał proszącym tonem, wiedząc, że wygrana ze swoją młodszą siostrzyczką jest mało prawdopodobna, o ile w ogóle możliwa:
- Kate, no wiesz... Hmmm... My dopiero... No ten, no... - jąkał się starszy brat szatynki - Chcemy się sobą nacieszyć - oświadczył już dużo pewniej.
- Okej. Rozumiem - wyszczerzyła do niego zęby nastolatka, za co Liam dostał poduszką po głowie, wycelowaną przez Loczka w jego młodszą siostrę.
Hazza nie sądził, że ma aż tak słabego cela. Może to wszystko przez te nerwy…? Albo nadmiar wrażeń jak na dzisiejszy dzień…? W końcu wszystko było możliwe…
- Liam, błagam Cię, weź ją stąd - poprosił Harry - Chociaż Ty jeden postaw się w mojej sytuacji.
- Ooo... Widzę, że tu jakaś męska solidarność się tworzy - zaśmiała się Katherine.
- Chodźmy już - zaproponował Liam - Dajmy im trochę prywatności.
- Czego się nie robi, żeby podlizać się mojemu kochanemu braciszkowi... - stwierdziła Kate z rezygnacją w głosie, posłusznie wycofując się z pokoju Harry'ego i po chwili zamykając drzwi.
- To na czym myśmy skończyli...? - zapytał niewinnie Loczek z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy.

***

- Chodź, posiedzimy trochę u mnie, dajmy im trochę prywatności - powiedział Liam, prowadząc Kate do siebie.
- Nie sądzisz, że to jest niewiarygodne? Jeszcze niedawno Harry nie chciał pozwolić Ci się do mnie zbliżyć... A tu proszę, dzisiaj sam popycha mnie w Twoje ramiona - oznajmiła szatynka - Jak to miłość może zmienić człowieka – westchnęła, otwierając drzwi i wchodząc do pokoju swojego chłopaka.
- Skoczę po coś do picia i jedzenia - oznajmił brunet - A Ty tu zostań, nawet nie waż się iść do Harry'ego i Rebekah – zagroził, ostrzegawczo machając palcem.
- No dobra… - odparła niechętnie młodsza siostra najmłodszego chłopaka w zespole One Direction.
Jak zwykle, w pokoju Liam'a panował nieskazitelny porządek. Wszystko na swoim miejscu, a o kurzu nie było nawet mowy.
Czasami zastanawiała się czy nie lepiej zrobiłby gdyby wybrał pracę sprzątaczki, choć z drugiej strony, szkoda byłoby jego talentu…Brunet w schludnym fartuszku i z miotełką w ręce. Hmmm… Zabawny widok. Na samą myśl, uśmiechnęła się do siebie.
Wzrok Kate zatrzymał się na odtwarzaczu i kolorowych słuchawkach, leżących na biurku. Wzięła go do ręki i zaczęła przeglądać. Cała składanka "Up all night". To akurat ją nie interesowało… Te piosenki znała na pamięć. Płyty przeróżnych artystów, o których nawet nie słyszała. Gdzie on ich wszystkich znajdował…? No gdzie…?
Zainteresowała ją jednak nazwa "Take me home". Nie było przy niej żadnego opisu, dlatego założyła słuchawki na uszy, położyła się na łóżku swojego chłopaka, nacisnęła "play" i zamknęła oczy. Już po chwili wiedziała, co oznacza ta nazwa... Nie miała pojęcia, że chłopacy są aż tak daleko w procesie tworzenia płyty.  Ich głosy były dla niej takie rozpoznawalne, ale muzyka stała się inna... Oczywiście prawie każda piosenka, jak nie wszystkie, mówiły o dziewczynach. To chyba w ich twórczości nigdy miało się nie zmienić...
Po chwili poczuła słodki zapach perfum Liam'a i jego oddech na swojej twarzy. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła uśmiechniętą twarz swojego chłopaka, bardzo, a nawet bardzo blisko swojej twarzy. Ręce opierał w linii jej głowy, leżącej na jego poduszce.
Szatynka zdjęła słuchawkę, znajdującą się w jej lewym uchu i oświadczyła:
- Zdobędziecie tym niejedno nastoletnie serce…
- Mnie zależy już tylko na jednym - wyznał – Twoim.
- Ono już dawno jest Twoje - odpowiedziała młodsza siostra Styles'a, rumieniąc się.
Brunet coraz bardziej zbliżał swoje usta do ust dziewczyny.
Gdy dzieliły je już tylko milimetry, rozległ się dzwonek. Zastanawiał się jak to jest, że za każdym razem, gdy mieli się pocałować, coś brutalnie im przeszkadzało. Który to już raz do niczego nie doszło? Niestety stracił już rachubę, także wynikałoby, że zdarzyło się to o kilka razy za dużo. Może miał to być jakiś znak…? Nie, na pewno nie…
- Czy on nie mógłby zadzwonić pięć minut później? - zapytał retorycznie wokalista.
- Widocznie nie mógł - stwierdziła dziewczyna - Mógłbyś się podnieść, bo inaczej ja nie wstanę, a na mojego braciszka i Rebekah bym nie liczyła - poprosiła.
Liam wyjątkowo bez  oporów, wysłuchał jej próśb. Katherine miała rację. Raczej wątpił, żeby Harry’emu w obecnej sytuacji chciało się pofatygować otworzyć drzwi, a wychodziło na to, że reszty nie było, także rola gospodarzy przypadła jemu i szatynce. Szkoda jedynie, że w takim momencie…
- Chodź – powiedziała, wplatając palce w jego dłoń i ciągnąc go w kierunku drzwi.
Z Kate za rękę mógłby iść nawet na koniec świata. Uwielbiał, gdy była przy nim. Wystarczył delikatny dotyk jej chodnych palców, a on już miał przyjemne ciarki. Kiedy miał ją przy sobie czuł się tak wyjątkowo… Jak zwyczajny i przeciętny nastolatek, który bezgranicznie kocha swoją dziewczynę i wie, że ona darzy go takim samym uczuciem. Wtedy zapominał o tym, że należy do zespołu One Direction, że na każdym kroku czyhają na niego miliony paparazzi i czekają na jakikolwiek wywołany przez niego skandal. Młodsza siostra Harry’ego sprawiała, że nawet ciągle czepiający się o wszystko menadżer przestawał się liczyć. Uwielbiał śpiewać i występować przed publicznością, ale momenty spędzane z nastolatką sam na sam, choć nieliczne, były dla niego bezcenne i nie zamieniłby ich na nic innego…
Gdy zeszli na dół i otworzyli drzwi, na twarzy dziewczyny Liam’a malowało się tylko i wyłącznie zaskoczenie. Nie, nie, nie… JEJ na pewno by się tutaj nie spodziewała. Nie tu i nie teraz. Po co…? Dlaczego…? JAK…? Dzisiejszego dnia nie mogła zaliczyć do przewidywalnego i z pewnością wiązał się z wieloma niespodziankami, ale ta porównywalna była do wisienki na torcie. Tylko czy ta wisienka okaże się „smaczna”? No nic, tego widocznie miała się dopiero dowiedzieć…

***

Czeeeść.! Z rozdziałem jak widać wyrobiłam się szybciej ;D Widzicie jak ja Was rozpieszczam.? Nie musieliście czekać na niego aż do 3 czerwca ;P
Muszę się Wam do czegoś przyznać… Nie wiem jak to się stało, ale znacznie zmieniłam pierwotną wersję rozdziału, ale mam nadzieję, ze nie będę miała przez to problemów z Rebekah, choć z tą moją wariatką, to nigdy nie wiadomo ;P
Jakoś tak wyjątkowo dobrze mi się go wymyślało, mimo tego, że w większości pisany jest bardziej z perspektywy Harry’ego, no i troszeczkę, Liam’a.
Można powiedzieć, że ta notka to w pewnym znaczeniu zakończenie jakiegoś etapu w naszym opowiadaniu, ale nie bójcie się, mamy daleko posuniętą fabułę, a i tak ciągle wymyślamy cos nowego ;D
Pewnie pod postem pojawią się komentarze, dlaczego zakończyłam go w tym, a nie innym momencie… Szczerze mówiąc zrobiłam to całkowicie celowo ;P Chciałam, żebyście się trochę pogłowili ;P No bo jak myślicie, kto mógł aż tak wyprowadzić Kate z równowagi…? Zachęcam do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, tam na dole, w okienku komentarzy ;D A może akurat ktoś rozszyfruje nasze plany ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze oddane pod poprzednim postem i mam nadzieję, że rozdział się podobał ;)
Wasza Katherine ;*

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział XXXIII



„Młodość jest ciężka i gorzka, jest niez­godą na świat i niez­godą na siebie, jest od początku zma­ganiem się z czułością i cierpieniem”

***

Kiedy Rebekah i Dylan wyszły, Katherine, tak jak obiecała, skierowała się prosto do pokoju swojego sławnego chłopaka. Zapukała do drzwi, po czym weszła. Liam siedział na łóżku i miał w uszach słuchawki, więc nawet nie usłyszał, że ktoś wchodzi do jego lokum. Zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak jest na tyle zasłuchany, iż jej wejście na pewno nie zostało przez niego zauważone. Zastanawiała się czy gdyby zacząć uderzać młotkiem po ścianach, też by tego nie zauważył… No nic, nieważne…
Podeszła do niego i zasłoniła mu delikatnie oczy. Brunet od razu się uśmiechnął i odwrócił, wyjmując słuchawki.
- Chodź tu do mnie – wymruczał, biorąc ją na kolana.
Dziewczyna wtuliła się w jego tors, zakładając mu ręce na szyję. Chłopak odwrócił się i chwycił małe, ozdobne pudełeczko.
- Odwróć się i zamknij oczy – nakazał.
- Po co? – zapytała zaciekawiona Katherine.
- To ma być w końcu niespodzianka, prawda…? – westchnął Liam.
- No dobrze – skapitulowała Kate, postępując zgodnie z instrukcjami swojego chłopaka.
Brunet wyjął z pudełeczka naszyjnik z pierwszą literką swojego imienia, po czym ostrożnie założył go swojej dziewczynie, od czasu do czasu całując ją w odsłoniętą szyję, na co ona reagowała drżeniem.
- Mogę już otworzyć oczy? – zapytała szatynka.
- Tak, już możesz – zgodził się dziewiętnastolatek.
Nastolatka posłusznie podniosła swoje powieki. Czuła, że Liam jej coś zakłada, ale nie miała pojęcia, co to może być. Podniosła swoją prawą dłoń i dotknęła szyi. Pod dotykiem własnych palców wyczuła jakąś zawieszkę umocowaną na cieniutkim łańcuszku. Wzięła ją w dłoń i spojrzała na nią. Wtedy zobaczyła co przedstawia. Literkę „L”. „L” jak Liam…
- Jest piękna – wyszeptała dziewczyna, patrząc na chłopaka – Ale z jakiej to okazji?
- Jesteśmy już ze sobą miesiąc, więc postanowiłem podarować Ci mały prezent – odpowiedział chłopak.
Nastolatek miał rację. Dzisiaj mijał dokładnie miesiąc od tego jak, mimo wszystkich wątpliwości, zgodziła się zostać dziewczyną Payne. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że ten czas przeleciał aż tak szybko. Może stało się to przez te wszystkie komplikacje związane z Harrym…? Nie, teraz to jest nieistotne. Liczy się tu i teraz. Ta romantyczna chwila.
- Ale ja dla Ciebie nic nie mam… - stwierdziła po chwili nastolatka.
- Nie szkodzi, dla mnie liczysz się tylko Ty – wyznał Liam.
- Ooo… Ależ to słodkie – westchnęła młodsza siostra Harry’ego.
- Chyba nie jestem wcale taki zły, jak Ci się kiedyś wydawało, a zwłaszcza, gdy się poznaliśmy? – zapytał brunet.
- Nie – zaśmiała się Kate – Jesteś słodki, zabawny i przeuroczy.
- Mam taki pomysł – oznajmił Liam - Chciałbym Cię gdzieś dzisiaj zabrać, ale pada deszcz… - powiedział, wskazując na krajobraz panujący za oknem - Może wyskoczymy gdzieś w weekend? Co powiesz na gokarty?
- Fajny pomysł, ale jestem ciekawa, co powie na to mój kochany starszy braciszek – oznajmiła Katherine, czując, że wynikną z tego problemy.
- Na pewno nie będzie zły, gdy pójdzie z nami – stwierdził brunet, spotykając się ze zdziwionym spojrzeniem szatynki – No co? Może mu to zaproponujesz? - zapytał - Ważne, że będziemy razem, a obecność Harry’ego jakoś zniesiemy.
- Jesteś kochany – powiedziała Kate, dając mu buziaka w policzek.

***

Późnym wieczorem Katherine zapukała do pokoju swojego brata. Po usłyszeniu cichego „proszę” weszła i od razu przeszła do sedna sprawy.
- Mam propozycję – powiedziała szatynka.
- O Boże… Już się boję – westchnął Harry.
- W weekend Liam zabiera mnie na gokarty – oznajmiła, a widząc kategoryczne „NIE!” w oczach bruneta, dodała - Wiem, wiem, nie puścisz mnie tam z nim samą, dlatego chcemy, żebyś poszedł z nami. Oczywiście, możesz kogoś zaprosić.
Tego w życiu by się nie spodziewał. Tą propozycją kompletnie zbiła go z tropu. Nie miał pojęcia, co ma jej odpowiedzieć. Z jednej strony chciał z nimi iść, żeby mieć oko na Liam’a, ale z drugie pójście samemu mu się nie uśmiechało. Nie miał ochoty wyjść na przyzwoitkę, za którą jego przyjaciel już prawdopodobnie go uważał. Niby już od dawna zbiera się, żeby zaprosić JĄ na randkę, ale boi się, że mu odmówi…
- Hmmm… Kto właściwie to wymyślił? – zapytał Harry -  Przyznam, że to całkiem dobry pomysł – oznajmił - Zgadzam się.
- Zapewne zdziwisz się, ale to pomysł Liam’a -  wyjaśniła Katherine.
- Nie wiedziałem, że on myśli o innych osobach prócz siebie – powiedział pod nosem.
- Ej! Nie mów tak! – poskarżyła się Kate, szturchając go w ramię.
- Ja przecież nic nie mówię… – odpowiedział Hazza, uśmiechając się.
- Taaa… Jasne - mruknęła - Bądź gotowy jutro o szesnastej.
- Dobrze, będę gotów, nie musisz się o to martwić – oznajmił chłopak, czując, że nadchodzący weekend będzie bardzo, ale to bardzo interesujący, a nawet może zmieni coś w jego życiu.
         Wystarczyło tylko znaleźć w sobie dość odwagi, aby JĄ zaprosić.

***

- Harry, pośpiesz się! – krzyknęła Katherine - Gdzie jest ta Twoja dziewczyna i ile można na nią czekać…!?
- Spokojnie, zaraz tu będzie – odpowiedział brunet.
- A kto to właściwie jest? – wtrącił się Liam, który właśnie zszedł ze schodów – Nie wspominałeś ostatnio o żadnej dziewczynie…
- Dowiesz się jak przyjdzie – uciął szybko Hazza.
- Coś długo trzeba na nią czekać… - stwierdził brunet, kręcąc głową.
Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka.
Loczek nagle zesztywniał. W sumie nie miał pojęcia jaka będzie reakcja jego siostry i jej chłopaka, którego zdanie i tak nie bardzo go interesowało, kiedy zobaczą JĄ. Musiał przyznać się przed samym sobą, że dopiero teraz zaczęła targać nim wątpliwości… No bo kiedy ostatnio sławny Harry Styles był na randce z całkiem zwyczajna dziewczyną…? Natomiast z drugiej strony czuł niesamowite podekscytowanie z możliwości spędzenia z NIĄ całego dnia. O obecności swojego przyjaciela i jego lepkich macek, próbujących opleść Kate na każdym kroku, próbował zapomnieć…
Katherine widząc niepewność swojego starszego brata podeszła do niego i delikatnie popchnęła, mówiąc:
- No idź już.
- Idę, idę – powiedział, ocknąwszy się z zamyślenia, po czym podszedł do drzwi i otworzył je.
Gdy szatynka ujrzała osobę towarzyszącą Harry’ego na dzisiejszy wieczór zaniemówiła. Całkowicie nie kontrolowała mięśni swojej twarzy. Prawdopodobnie wyglądała właśnie jak totalna idiotka z szeroko otwartymi oczyma i rozchylonymi ustami. Nie, nie, nie, JEJ by się tu nie spodziewała… Owszem, z początku myślała, że coś między nimi zaiskrzy, ale gdy oboje się do tego nie przyznawali, odpuściła. Bo co innego niby miała zrobić? Miała zmusić swoją najlepszą przyjaciółkę do spotkań ze swoim bratem…? Przecież to byłby jakiś absurd…
A jednak… Jak widać wszystko może się zdarzyć. Właśnie w  tym momencie, w progu jej domu stoi Rebekah, która właśnie ma iść z Harrym na randkę.
- Hej – przywitała się blondynka - Przepraszam za spóźnienie.
- No wreszcie… - westchnął Liam, wychodząc z salonu - A już myślałem, że...
Usta skutecznie zamknął mu widok blondynki. Był nawet bardziej zaskoczony niż jego dziewczyna.
- Dobrze rozumiem Twoją reakcję - odpowiedziała dziewczyna.
- Powiem tak, kogo jak kogo, ale Ciebie się tu nie spodziewałem… - wytłumaczył brunet.
- Dlaczego? - zapytała Rebekah.
- Myślałem, że jesteście tylko i wyłącznie przyjaciółmi - wyjaśnił chłopak.
- Koniec przesłuchania! - zarządził Harry - Chyba mam prawo umawiać się z kim tylko chcę? Prawda? - zapytał retorycznie - Dalej zbieramy się, bo nie zdążymy w ogóle pojeździć, a przecież to najlepsza zabawa.
Cała czwórka wyszła z domu. W obawie przed nachalnymi paparazzi pojechali autem Harry’ego, które prowadził sam jego właściciel. Liam, co prawda upierał się, żeby to on był kierowcą, ale młody Styles był nieustępliwy. Zresztą Payne postanowił ustąpić na rzecz wręcz błagalnego spojrzenia Kate.
Oczywiście, już na samym początku pojawił się problem… Hazza uparł się, żeby Kate siedziała koło niego na fotelu pasażera, tym samym zostawiając Rebekah i chłopaka swojej siostry na tyle. Liam nie chciał nawet słuchać o takiej opcji. Tym razem nie zamierzał ustępować… Okej, zgodził się na obecność Harry’ego, ale to już była przesada… Przecież logiczne, że to przyjaciółka szatynki powinna zająć miejsce tuż obok kierowcy. Katherine uważała podobnie, dlatego całkowicie ignorując prośbę brata, usiadła na tylnym siedzeniu tuż obok swojego chłopaka, co spotkało się z jego pięknym uśmiechem i mrożącym krew w żyłach spojrzeniem Loczka. Mogłoby się wydawać, że Liam również je dostrzegł, dlatego wplótł swoje palce w palce nastolatki, tym samym wspierając ją i pokazując, że wszystko będzie dobrze, niezależnie od tego, co sądzi osiemnastolatek.
Wolne miejsce pasażera zajęła Rebekah, czując, że ta randka nie będzie do końca taka, jaką ją sobie wymarzyła…

***

Podczas jazdy panowała pomiędzy nimi niezręczna cisza. Żadne z nich nie chciało odezwać się pierwsze. Liam bawił się bransoletką siedemnastolatki, Harry w skupieniu prowadził samochód, a Rebekah i młodsza siostra bruneta patrzyły na przemijające za oknem widoki. 

Chyba każde z nich wyobrażało sobie to wspólne spotkanie zupełnie inaczej. No nic, teraz pozostawało tylko uśmiechać się i udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku, pomimo tego, że wcale tak nie było…
Gdy już dotarli na miejsce i weszli do budynku, panującą między nimi ciszę przerwał starszy brat Katherine:
- To ja pójdę wypożyczyć gokarty.
Jak powiedział, tak też zrobił.
Po chwili Loczek był już z powrotem, a w dłoni trzymał cztery kluczyki, każdy do innej szafki, które kolejno rozdał.
Kiedy wszyscy byli już przebrani, wyszli na tor. Na linii startu czekały na nich cztery gokarty.
- My mamy jeździć osobno…? - zapytała szatynka.
- No pewnie - odpowiedział jej brat.
- Chyba sobie żartujesz - powiedziała Kate.
- Mówię całkiem poważnie - oznajmił Harry.
- Ha, ha, ha, bardzo zabawne, przecież świetnie zdajesz sobie sprawę, że na pierwszym zakręcie jestem w tych oto oponach - stwierdziła nastolatka, wskazując na nie.
- Dasz sobie radę. Nie rób z siebie głupiej - powiedział Hazza.
- Coś Ty powiedział!? - wrzasnęła jego młodsza siostra.
- Nic takiego… - odpowiedział - Wsiadaj już.
- Na Twoją odpowiedzialność – zastrzegła dziewczyna.
- Tak, tak... - odpowiedział pod nosem tak, że nikt tego nie dosłyszał.
Wszyscy wsiedli do swoich gokartów. Dziewczyny nie były zadowolone z przebiegu tej randki… Jeżeli „to coś” można by w ogóle ją nazwać.
Na dźwięk wystrzału z pistoletu ruszyli. Oczywiście, nastolatki już na pierwszym zakręcie zostały w tyle, pomijając to, że Kate nie umiała nawet odpalić swojego "pojazdu".
Chłopacy czerpali z tej rozrywki maksimum przyjemności, ścigając się. Jeden chciał pokazać drugiemu, że jest lepszy. Można by to nawet porównać do ich osobistej rywalizacji. Sięgało to nie tylko toru, ale też życia codziennego.
Nawet nie zwrócili wtedy uwagi na dziewczyny, który zostały daleko w tyle.
Kiedy szatynka kolejny raz uderzyła w tył „autka” Rebekah, zdjęła kask i powiedziała z widoczną niechęcią:
- Dziękuję bardzo za taką randkę…
- Uwierz, moja do najlepszych też nie należy – odpowiedziała Rebekah.
Po tej krótkiej wymianie zdań nastolatki znów zaczęły jeździć.
To, co czuła szatynka było nie do opisania. Myślała, że dzięki tej podwójnej randce, Harry i Liam w końcu dojdą do porozumienia. Praktycznie rzecz biorąc, tak się właśnie stało, tylko, że znalazł się jeden problem… Ani Liam, a tym bardziej Harry nie zwracali na dziewczyny choć cienia uwagi. Byli zbyt zajęci rywalizowaniem ze sobą. Wyglądało to tak jakby zupełnie zapomnieli o ich istnieniu. "Mam tego dość" - pomyślała Katherine i do jej głowy wpadł niecny plan. Na każdym zakręcie dociskała pedał gazu na maksa, nie trudząc się kręceniem kierownicą. Efektem tego było ciągłe uderzanie w opony. Momentami miała wrażenie, że tylko jej złość doprowadzi do autodestrukcji tego „autka”…
- Hej! Jeżeli nadal będziesz celowo uderzać w te opony, to będziemy musieli wyprosić Cię z toru - upomniał pracownik.
- Niczego bardziej nie pragnę! - krzyknęła wściekła Kate, kierując się prosto na zdenerwowanego pracownika.
Chłopakowi w ostatnim momencie udało się odskoczyć… Gdyby tego nie zrobił najprawdopodobniej wylądowałby pod kółkami gokartu złej Katherine.
Udając, że nic się nie stało, wrócił do pomieszczenia, w którym obserwował to, co dzieje się na torze.
Kiedy zobaczył, że szatynka mimo jego reprymendy robi to, co robiła, kompletnie nie zwracając na niego uwagi, wyszedł z pomieszczenia i podszedł no niej.
- Masz wybór... Przesiadasz się do innego samochodu albo opuszczasz tor - powiedział.
- Proszę bardzo, już wychodzę - odpowiedziała szatynka, ciesząc się z takiego obrotu sytuacji.
         Miała już powyżej uszu takiej randki. Następnym razem niech Liam idzie sobie na nią sam…
Kiedy zdjęła kask, u jej boku pojawił się dziewiętnastolatek.
- Ooo... Przypomniałeś sobie o mnie – mruknęła, wiedząc, że brunet i tak jej nie usłyszy.
Nastolatek popatrzył na nią pytającym wzrokiem, po czym zdjął nakrycie ochronne z głowy i zapytał mierzwiąc sobie włosy:
- Możesz mi właściwie wyjaśnić, co Ty wyprawiasz?
- Lepiej wyjaśnij mi co Ty wyprawiasz... - odpowiedziała Kate.
- Teraz? Stoję...  – zażartował, choć nastolatce wcale nie było do śmiechu - Jeżeli chodzi Ci o to, że ścigałem się z Twoim bratem, to nie masz się czym denerwować – oświadczył - W końcu sama chciałaś, abyśmy się jakoś porozumieli, prawda?
- Owszem, ale to wygląda tak jakbyście to Wy byli razem na randce, a ja i Rebekah to tylko zbędny i nic nieznaczący dodatek - wyjaśniła nastolatka - Zresztą nie masz się czym martwić ten "zbędny dodatek" właśnie został wyrzucony z toru, więc życzę dalszej miłej zabawy - powiedziała dziewczyna głosem przesączonym sarkazmem.
- Wsiadaj - powiedział Liam, poklepując miejsce obok i nie zważając na niezbyt przyjemny ton swojej dziewczyny.
- Ze mną tak szybko sobie nie pojeździsz, a zresztą, co na to powie Twój chwilowy najlepszy przyjaciel, Harry? - parsknęła młodsza siostra Hazzy.
- Po pierwsze, to nie jest mój najlepszy przyjaciel, a po drugie, nic nie powie. No wsiadaj - powiedział brunet.
- Nie - odpowiedziała stanowczo.
- Jeżeli nie chcesz tu wsiąść po dobroci, to zaciągnę Cię siłą - zagroził Liam.
- Mam ochotę na Ciebie warknąć - powiedziała Katherine.
- Zamiast tego wsiadaj - zaproponował.
- Musiałam zostać wyrzucona z toru, abyś zwrócił na mnie uwagę – powiedziała z wyrzutem szatynka.
- Kate, proszę Cię, nie dajmy tej satysfakcji Harry’emu i nie kłóćmy się... – poprosił Liam - Wsiądź i znów będziemy jeździć, ale teraz razem.
- Dlaczego tak naprawdę nie mogę się na Ciebie obrazić? - zapytała samą siebie, wsiadając do jego gokarta.
- No nie wiem, może dlatego, że mnie bezgranicznie kochasz? - zapytał brunet, uśmiechając się do niej od ucha do ucha.
- Pamiętaj, że zawsze mogę stąd wysiąść… - uprzedziła Kate.
- Nie, nie możesz - odpowiedział brunet, obejmując ją lewym ramieniem, tym samym udaremniając jej ucieczkę.
Chłopak założył kask, po czym ruszył. Mimo tego, że jedną ręką cały czas ją obejmował, radził sobie na torze lepiej niż ona z obiema rękoma na kierownicy.
Harry zastanawiał się dlaczego jego siostra jest w jednym „autku” z jego przyjacielem i jak się tam znalazła. Przecież szło tak dobrze... Liam praktycznie do tej pory nie zwrócił na nią uwagi. A tu proszę, zostawił go na chwilę w tyle, a ten już siedzi i obejmuje jego siostrę.
W tym czasie, gdy szatynka jeździła w gokarcie swojego chłopaka, biedna Rebekah okrążała tor samotnie. Żałowała teraz, że zgodziła się pójść z Harrym na tą niby "randkę". Miała chęć jak najszybciej znaleźć się w domu i o wszystkim zapomnieć. Ten dzień można było zaliczyć do jednych z najgorszych. No bo, co ona sobie myślała? Że sławny Harry Styles umówi się z nią na prawdziwą i romantyczną randkę? Sama zarzucała sobie to jaka była głupia myśląc, że on może coś do niej czuć. Te wszystkie plotki rozsiewane przez jego antyfanów byłą prawda... Styles potrafił omotać każdą dziewczynę i zapewne z taką samą łatwością później łamie im serca. Nie myślała o niczym innym jak o tym, żeby już stąd wyjść, znaleźć się w domu i być jak najdalej od starszego brata Katherine.
W końcu dzwon kończący zadzwonił. Wszyscy wysiedli z gokartów i poszli do szafek. Kwaśną minę blondynki od razu zobaczyła Kate i gdy tylko zostawiły chłopaków wystarczająco w tyle, żeby nie mogli ich słyszeć, zapytała:
- Coś nie tak…?
- Wszystko jest nie tak - odpowiedziała Rebekah.
- A co konkretnie? - spytała szatynka.
 - Pozwól, że nie będę wypowiadać się na temat Twojego brata… - powiedziała - Ale wyobrażałam sobie to wyjście zupełnie inaczej.
- Nie przejmuj się, ja też - wyznała - Liam zwrócił na mnie uwagę dopiero wtedy, gdy pracownik chciał mnie wyrzucić z toru - wyjaśniła nastolatka, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Marzę tylko o tym żeby jak najszybciej znaleźć się w domu - powiedziała dziewczyna.
- A może na pizzy nie będzie tak źle…? - zapytała młodsza siostra Loczka.
- Wątpię. Jeżeli do tej pory całkowicie mnie ignorował, to myślisz, że nagle przypomni sobie o mojej obecności…? Nie wydaje mi się… - odpowiedziała blondynka, głośno zatrzaskując drzwiczki szafki.
- Jeżeli nie chcesz iść to rozumiem… - stwierdziła Katherine – Mój brat zachował się jak totalny idiota i nie mam nic na jego usprawiedliwienie.
- Na ten dzień chyba wystarczy mi już wrażeń - powiedziała nastolatka – Myślę, że będzie lepiej jak odpuszczę sobie już teraz…
Dziewczyny przeszły do holu, gdzie w milczeniu czekały na nastolatków, którzy po chwili się zjawili.
- A więc teraz na pizzę - powiedział wesoło Liam, chwytając Kate w talii, na co Harry skrzywił się z niesmakiem.
- Ja już pójdę do domu… - oświadczyła Rebekah.
- Coś się stało? - zapytał Harry.
- Yyy... Głowa mnie boli - zmyśliła blondynka, odwracając się i kierując w stronę wyjścia.
Jak na razie nie chciała rozmawiać z Harrym. Musiała trochę ochłonąć i wszystko przemyśleć.

***

Czeeeść.! Katherine oddaje Wam w łapki nowy rozdział.! ;D Przepraszam za zmianę terminu publikacji, ale weekend majowy spędziłam w łóżku z gorączką ;/
Fani pary Rebekah + Harry mam nadzieję, że chociaż w jednym procencie zadowoleni, że WRESZCIE coś zaczęło się między nimi dziać ;D
Dziękuję za wszystkie oddane komentarze pod ostatnim postem, to naprawdę motywuje do pisania ;D
Pewien anonim, podpisujący się Ana, poprosił nas, żebyśmy w ramach jej urodzin zmieniły akcję… Niestety nie możemy tego zrobić, ale zamiast tego wpadłam na troszeczkę inny pomysł ;)
Droga Ana z okazji Twoich dzisiejszych urodzin chciałabym Ci życzyć wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, miłości i wszystkiego, co tylko sobie wymarzysz oraz dedykuję ten rozdział Tobie ;***
Wiem, że to nie do końca to, co chciałaś, ale zawsze coś ;P
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ;)
Wasza Katherine ;*