„Prawdziwa miłość
zaczyna się tam, gdzie niczego już w zamian nie oczekuje”
***
Kiedy w końcu udało im wydostać się z domu,
przemierzali ulice, trzymając się za ręce. Żadne z nich nie odzywało się, gdyż
oboje delektowali się ciszą, która otaczała tę okolicę.
Ulice wiały pustką z powodu brzydkiej pogody.
Nie licząc psów wraz z ich właścicielami. Żadnych paparazzi i fanek. Wreszcie
spokój.
W końcu mogli wyjść nie kryjąc się za marnymi
przebierankami.
Cisza między nimi nie trwała jednak długo.
Liam, co chwila pokazywał jej mijane przez
nich budynki i opowiadał związane z nimi historie.
Po tym spacerze dziewczyna wiedziała już,
gdzie chłopak pierwszy raz się całował…
Było to przy ogromnej fontannie, do której
Kate o mało nie wpadła. Kolejny raz przeklinała swoją niezdarność i całkowity
brak równowagi.
Na szczęście obok niej szedł brunet,
asekurując ją. Kiedy niebezpiecznie się zachwiała, nastolatek szybko objął ją w
talii.
Gdy później chodzili ścieżkami w parku,
wypominał jej, że należy mu się nagroda za obronę jej przed niechcianą kąpielą
w zapewne lodowatej wodzie.
Pokazał jej szkołę, do której uczęszczał i
gdzie z kolegami uciekali na wagary.
Była to zaniedbana szopa, która widocznie
miała się ku rozpadowi.
Liam zapewnił ją, że kiedyś to miejsce
znacznie lepiej wyglądało, choć dla niej było to niemożliwe...
Zabrał ją również na polanę otoczoną brzozami
i klonami, na której w weekendy urządzali ognisko. Brunet opowiadał, że
zbierała się tam przeważnie cała klasa. Wyznał jej, że to właśnie na jednym z
takich ognisk jego koledzy i koleżanki namówili go do wzięcia udziału w The X
Factor.
Widok tego miejsca pozytywnie wpłynął na
Katherine.
Mimo tego, że drzewa pokryte były tylko resztą
swoich żółto-brązowych liści, a ich pozostała część przykryła zieloną trawę
polanki w kształcie owalu.
Kiedy szatynka podniosła głowę, zobaczyła masę
comulusów, przykrywające niebo, które jeszcze w drodze do rodziców nastolatka
było błękitne. Może jej się zdawało, ale miała wrażenie, że na jej twarz
spadają pojedyncze krople deszczu.
Chłopak zdawał się tego nie zauważać i dalej
kontynuował swoją wypowiedź:
- A stąd często ścigaliśmy się do tej dużej
fontanny, do której, o mało co, przed chwilą nie wpadłaś... – powiedział Liam,
celowo wytykając jej potknięcie - Nie będę przed Tobą ukrywał, że zazwyczaj wygrywałem
– dodał, uśmiechając się szeroko.
- Skoro uważasz się za takiego szybkiego, to z
chęcią sprawdzę Twoją kondycję - stwierdziła Katherine - Berek! – dopowiedziała,
klepiąc go w ramię i puszczając się biegiem.
- To nie fair! - krzyknął Liam, podążając za
szatynką.
Kate najszybsza nie była, ale do
najwolniejszych osób też nie należała. Można by rzec, że była po środku.
Tylko, że w warunkach całkowicie odmiennych od
tu panujących...
Mokra ziemia, pokryta warstwą liści, była tak
miękka, że nie sposób było porządnie się wybić. Pomijając fakt pułapek,
czyhających na nią na każdym metrze, w postaci wystających korzeni. Jakby tego
było mało, deszcz przybrał na sile, rozmywając jej całą widoczność, tak że
praktycznie biegła na oślep.
Kiedy dotarła do rozwidlenia dróg, gdzie jedna
skręcała w lewo, a druga biegła prosto, wybrała tę drugą opcję. Nie miała czasu
na zastanowienie się, bo niedaleko słyszała biegnącego za nią bruneta.
Nie miała pojęcia, ile już biegnie, ale jej
nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, oddech stał się nierówny, a serce biło jak
oszalałe.
Nie słyszała już odgłosów biegnącego za nią
Liam'a, ale zastanawiała się czy ten fakt był pozytywny, czy negatywny...
Brunet mógł pobiec do fontanny skrótem, znanym
tylko sobie, a Katherine mogła wybrać nie tę ścieżkę, którą należało.
Gdy zaczęła martwić się tym, iż się zgubiła,
ujrzała w oddali cel jej biegu - fontannę, przy której nie było jeszcze jej
chłopaka.
Dziewczyna miała chorą satysfakcję z tego, że
dotarła do celu pierwsza, mimo iż jest wolniejsza, a nastolatek znał okolicę o
wiele lepiej, bo w końcu się tu wychował.
Gdy tylko obejrzała się w prawo, zrozumiała,
że był to ogromny błąd…
Poczuła czyjeś silne i ciepłe ręce obejmujące
ją w talii.
Gdyby nie wiedziała do kogo należą, nieźle by
się przestraszyła...
Obróciła się przodem do dziewiętnastolatka.
Zdawał się być w ogóle nie zmęczony. Uśmiechał
się tak, jakby był to tylko relaksujący spacerek.
Za to Kate nie umiała uspokoić oddechu, gardło
piekło ją niemiłosiernie, a do zarumienionych policzków przykleiły się mokre od
deszczu włosy.
- Mam Cię - odezwał się członek zespołu One
Direction.
- Jak to zrobiłeś, że nie jesteś w ogóle
zmęczony? - zapytała nastolatka.
- Po pierwsze, skarbie, wybrałaś dłuższą
drogę. Po drugie, jestem szybszy. Po trzecie, lepiej znam okolice - zaśmiał się
chłopak - Złapałem Cię, więc należy mi się nagroda – dodał, nadstawiając
policzek.
- Chyba mnie należy się jakaś rekompensata za
to, że przebiegłam taki kawał na darmo - mruknęła z niezadowoleniem młodsza
siostra Harry'ego.
- Skoro tak twierdzisz…- westchnął, nachylając
się, aby złożyć na ustach swojej ukochanej namiętny pocałunek.
Jednak zanim zdążył dotknąć jej ust, telefon
nastolatki, znajdujący się w lewej kieszeni jej płaszcza, zaczął dzwonić.
- To zapewne Harry - wymruczała Katherine spod
jego ust, jednocześnie sięgając po komórkę.
- Nie. Odbieraj. Tego. Teraz - powiedział
dobitnie Liam, akceptując każde swoje słowo i wyjmując telefon za
dziewczynę, po czym, nie zerkając nawet na wyświetlacz, rozłączył połączenie.
- Ale... - zaczęła szatynka.
- Później - wtrącił chłopak, zamykając jej
usta pocałunkiem.
Jeżeli miała określić stan, w którym się
znajdowała jednym słowem, to z pewnością byłoby to niebo.
Proszę bardzo, jeżeli deszcz chce sobie dalej
padać, niech pada.
Pocieszeniem było to, że i tak była już cała
mokra.
Kiedy przypominała sobie rozmowy z
koleżankami, które z każdym kolejnym pocałunkiem swojego chłopaka, nudziły się
coraz bardziej, nie umiała w to uwierzyć. Z nią było dokładnie na odwrót. Z
każdym kolejnym dotykiem ust Liam'a chciała więcej.
Mimo, że znała go już dwa lata, miała
wrażenie, że poznaje go na nowo.
Nie chciała nawet myśleć, że kiedyś może go
stracić.
I znowu dzwonek telefonu.
Przeklęta komórka!
Tym razem to nie jej własność im
przeszkodziła. Dźwięk wydobywał się ewidentnie z urządzenie bruneta.
Z jękiem odsunął się od szatynki, patrząc na
wyświetlacz.
- No to już nie żyję - stwierdził chłopak.
- Harry…? - zapytała Katherine.
- Gorzej... Mama - westchnął Liam, odbierając
połączenie.
Szatynka nie była wstanie zrozumieć całej
wypowiedzi kobiety, ale z jej podniesionego głosu wychwyciła pojedyncze słowa
takie jak: "Czyś Ty zwariował?!", "Zachowujesz się strasznie
nieodpowiedzialnie!", "Gdzie wy tyle czasu jesteście?!".
Chłopak podczas monologu swojej matki, co
jakiś czas, teatralnie się krzywił. Gdy kobiecie wyczerpały się argumenty,
przemówił jej syn:
- Niedługo będziemy w domu…
Pani Payne znów zaczynała mówić coś do
słuchawki, ale zanim zdążyła się naprawdę rozkręcić, brunet przerwał połączenie.
- Mama jest na mnie wściekła za to, że tak
długo nas nie ma, a przy okazji martwi się, że złapał nas deszcz - wyjaśnił
nastolatek.
- Jak widać dużo się nie pomyliła… -
powiedziała Kate, szczękając zębami.
- Ty się trzęsiesz - zauważył odkrywczo dziewiętnastolatek.
"Brawo, bystry jesteś!" - pomyślała
z sarkazmem młodsza siostra Harry'ego, a na głos zadziornie powiedziała:
- No cóż, dotychczas zajmowałeś się jedną,
konkretną częścią mojego ciała...
- Wracajmy już, bo jeżeli się przeziębisz, to
nie chcę być w swojej skórze po spotkaniu z moją mamą, nie wspominając nawet
o Twoim nadopiekuńczym braciszku - oznajmił Liam.
- Ej, jesteś nie fair w stosunku do niego –
oświadczyła, robiąc naburmuszoną minę - Ostatni raz byłam chora dwa lata temu i
to tylko dlatego, że Harry mnie zaraził...
***
Przez całą drogę powrotną biegli, dlatego
dziewczyna, już drugi raz dzisiaj, znalazła się w opłakanym stanie.
Gdy dotarli do domu rodzinnego jednego z
członków zespołu One Direction, mama Liam'a od razu wysłała ją na górę, aby się
przebrała i wysuszyła mokre włosy.
Z dołu dobiegały ją dźwięki ostrej wymiany
zdań.
Zapewne brunet właśnie wysłuchiwał jaki to
jest nieodpowiedzialny.
Katherine wcale tak nie uważała.
W jakiś sposób, wszystko to, co się dzisiaj
wydarzyło, było romantyczne i urocze.
Kiedy szatynka zeszła na dół, Liam i jego
rodzice czekali na nią w salonie.
Na szklanym stoliku stały kubki z herbatą, a
obok nich maślane ciasteczka i szarlotka, której zapach czuć było na całe
pomieszczenie.
Gdy brunet ją dostrzegł, poklepał wolne
miejsce koło siebie, na brązowej, skórzanej sofie.
Kate usiadła koło niego, po czym on okrył ich
oboje kocem i podał nastolatce kubek z herbatą, wcześniej się po niego
nachylając.
Szatynka stwierdziła, że ta jego
"opiekuńczość" była pokazem zaserwowanym jego matce, ale bądź co bądź,
nie narzekała, bo było to bardzo przyjemne.
Z początku oglądali jakiś nudny film, ale gdy
ojciec Liam'a zauważył, że zarówno jego syn jak i jego dziewczyna przysypiają,
stwierdził, że zagrają w Scrabble.
W tym czasie pogoda znacznie się poprawiła.
Deszcz przestał padać, a słońce prześwitywało z powoli przesuwających się
chmur.
***
- Gdzie Ty mnie prowadzisz? - zapytała młodsza
siostra Harry’ego.
Liam niespełna kilka minut temu, wparował do
pokoju gościnnego, gdzie miała spędzić dzisiejszą noc i oświadczył, że musi jej
coś koniecznie pokazać.
Dlatego przemierzała teraz ciemne korytarze
jego rodzinnego domu, trzymając go za rękę i co chwila się o coś potykając.
- Zobaczysz - powiedział tajemniczo brunet.
- Ależ dyplomatyczna odpowiedź – prychnęła
siedemnastolatka - Może mógłbyś ją trochę rozwinąć…?
- Ciszej, bo obudzisz moich rodziców - upomniał
chłopak, przykładając sobie palec do ust.
- Boję się nawet pomyśleć, co będą o mnie
sądzić, jeżeli tak by się stało - powiedziała Katherine, wyobrażając sobie całą
tą sytuację i zaczynając stosować się do rad swojego chłopaka, poprzez zniżenia
tonu głosu do szeptu.
Gdy stanęli pod drzwiami jakiegoś pokoju,
nastolatek rozkazał:
- Zamknij oczy.
- Po co? - zapytała ciekawska dziewczyna.
- Kate... - westchnął z rezygnacją w głosie.
- No dobrze, już dobrze - skapitulowała
nastolatka.
- Tylko nie podglądaj - ostrzegł
dziewiętnastolatek.
Posłusznie zamknęła oczy i praktycznie w tym
samym momencie usłyszała jak Liam otwiera drzwi.
Poszli kawałek dalej i po chwili usłyszała
jakieś skrzypnięcie, któremu towarzyszył podmuch wiatru.
Pod jego wpływem dziewczyna zadrżała.
Nastolatek musiał to poczuć, gdyż już chwilę
później miała na ramionach ciepły koc.
- Możesz już otworzyć oczy - oznajmił Liam.
Kiedy otworzyła oczy ujrzała niesamowity
widok.
Na niebie iskrzyły się miliony gwiazd.
Udało jej się nawet dostrzec Mały i Duży Wóz.
Po południowych, deszczowych chmurach nie było
już śladu.
Jednym słowem widok zapierał dech w piersiach.
Dopiero po chwili dostrzegła, że na malutkim
stoliczku stoi miseczka ze świeżymi truskawkami, a obok nich bita śmietana.
To, co przygotował Liam, było naprawdę
słodkie, ale nie przewidział jednej rzeczy...
- Dzisiaj jest noc spadających gwiazd, więc
pomyślałem, że warto byłoby to zobaczyć - oznajmił brunet.
- Przepraszam za pytanie, ale co z nocą
spadających gwiazd, mają wspólnego truskawki? – spytała, śmiejąc się.
- Z czego znów się śmiejesz? - zapytał lekko
urażony nastolatek.
- Spośród wszystkich owoców wybrałeś akurat
te, na które jestem uczulona - wyjaśniła Katherine - Strasznie po nich puchnę i
dostaję wysypkę.
- Zawszę muszę coś zawalić… - pożalił się
dziewiętnastolatek, spuszczając głowę.
- Ej, nie obwiniaj się – powiedziała szatynka
- Skąd mogłeś wiedzieć, że jestem uczulona na truskawki…?
- Powinienem wiedzieć takie rzeczy, skoro
jesteśmy razem – stwierdził.
Dziewczyna zmusiła go, aby popatrzył w jej
czekoladowe tęczówki.
- A teraz posłuchaj – powiedziała z mocą -
Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego i nie pozwolę Ci, rozumiesz?
- zapytała retorycznie - Nie pozwolę! -
podkreśliła - Żebyś zepsuł tę chwilę faktem, że jestem uczulona na truskawki –
powiedziała, głaszcząc go po policzku.
Liam po jej słowach uśmiechnął się nieznacznie
i zapytał, wyciągając do niej dłoń:
- Mogę panią prosić?
- Ale tak bez muzyki? - zawahała się młodsza
siostra Harry'ego.
Jakby w odpowiedzi na jej pytanie, wyciągnął z
lewej kieszeni bluzy odtwarzacz i podał jej jedną ze słuchawek.
Nastolatka włożyła ją do ucha, po czym
chwyciła jego powtórnie wyciągniętą dłoń. Jej druga ręka powędrowała na ramię
bruneta, a jego ręka na talię Katherine.
Z odtwarzacza płynęła dość spokojna melodia.
Niesamowicie łatwo się do niej tańczyło.
Liam okręcił ja dookoła, po czym wychylił do
tyłu.
Przez myśl jej nawet nie przeszło, że mógłby
ją upuścić. Całkowicie mu ufała.
Kiedy muzyka zdawała się już kończyć, szepnęła
mu wprost do ucha:
- Wariat.
- Zakochany wariat - sprostował brunet,
uśmiechając się do szatynki - Gdy byliśmy dzisiaj na spacerze, zastanawiałem
się jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym nie zgłosił się do The X Factor
albo, gdybym dostał się do występów na żywo, ale jako solista.
- Pewne jest to, że nie byłbyś w zespole One
Direction - wtrąciła nastolatka.
- Chyba nie to byłoby dla mnie najgorsze -
stwierdził dziewiętnastolatek.
- A co? - zapytała dziewczyna.
- Nigdy nie poznałbym Ciebie, a nie jestem
nawet w stanie wyobrazić sobie takiego życia - wyznał.
- Zobacz, gwiazda – oznajmiła, odwracając
głowę w jej stronę.
- Katheirne, popatrz na mnie – oświadczył,
używając jej pełnego imienia, co robił bardzo rzadko.
Kate odwróciła się twarzą do niego.
Liam ręką, którą wcześniej trzymał na jej
talii, pogłaskał ją delikatnie po policzku.
- Wiesz co, nie muszę sobie niczego życzyć -
stwierdził brunet - Wszystkim czego potrzebuję do pełni szczęścia jesteś Ty –
wyznał, uśmiechając się delikatnie.
W oczach szatynki zaszkliły się łzy, po czym
zaczęły pojedynczo spływać po jej zarumienionych policzkach.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał zmartwiony,
ocierając z jej twarzy krople słonej wody.
- W-wzruszyłeś… m-mnie - wydukała
oskarżycielsko młodsza siostra Hazzy.
- Oj, Kate - westchnął dziewiętnastolatek,
przytulając szatynkę.
Gdy już udało się jej, jako tako, uspokoić,
odsunęła się od swojego chłopaka i patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - odpowiedział Liam,
pochylając się nad jej ustami.
No i już kolejny raz dzisiejszego dnia
znalazła się w niebie.
***
Gdyby ktoś, parę dni wcześniej, oświadczył
Katherine, że wyjazd do rodziców chłopaka, podziała na nią w sposób tak
relaksujący i odprężający, to nigdy by w to nie uwierzyła, a co ciekawsze, pewnie
by go wyśmiała i stwierdziła, że oszalał albo brakuje mu piątej klepki.
A mimo wszystko tak się stało.
Gdy po pysznym, niedzielnym, pełnym kalorii
obiedzie, mieli wyjeżdżać, nie miała na to nawet najmniejszej ochoty.
Rodzice Liam'a wycałowali zarówno swojego syna,
jak i jego dziewczynę oraz zaprosili na kolejny wolny weekend.
A pomyśleć, że Kate wcześniej strasznie
stresowała się tymi odwiedzinami.
Gdy wyjeżdżali z podjazdu, matka i ojciec
bruneta machali do nich z uśmiechami na twarzach.
Po chwili zginęli wśród rozmywających się
obrazów.
Niestety pora wrócić do ponurej rzeczywistości…