poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział XXXVIII



To by było na tyle z ich „wspólnego” popołudnia… Raczej nie da się go spędzić w ten sposób, skoro Liam był w studio, prawdopodobnie nagrywając piosenki i wygłupiając się z chłopakami, a Katherine tutaj, w ich wspólnym domu. Gdy Harry oświadczył, że go potrzebują,  w jej sercu pojawiła się jakaś dziwna pustka i… smutek.
Jednak nie mogła narzekać na to, że nie wiedziała, na co się pisze, zgadzając się zostać dziewczyną Liam’a Payne’a. Mieszkając z zespołem przez dwa lata, miała okazję uświadomić sobie jaki tryb życia prowadzą i z czym wiążę się ich kariera… Z ciągłymi wyjazdami, wywiadami i wizytami w studio… Brunet miał zobowiązania i czy chciał, czy nie chciał, musiał się z nich wywiązywać. Do tego zmuszał go kontrakt.
Dlatego przepełniona nadzieją, że następnym razem spędzą ze sobą więcej czasu, uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki.
- Kate, może tym razem chodźmy do mnie - zaproponowała Rebekah.
         Wysunęła ten pomysł, gdyż wolny czas zazwyczaj spędzały u szatynki… Nie był to jednak jedyny powód… Słodkawy zapach drogich perfum nastolatka nadal był wyczuwalny w powietrzu, co z pewnością nie pomagało młodszej siostrze Harry’ego w pozbieraniu myśli i pogodzeniem się z tym, iż kolejny wieczór spędzi w towarzystwie zupełnie odmiennym od towarzystwa swojego chłopaka. Widziała, że przez nagłe wezwanie bruneta była niepocieszona, dlatego chciała zająć jej myśli czymś zupełnie innym. Czym, to się jeszcze miało okazać…
- Dobrze, skoro tak wolisz... - powiedziała młodsza siostra Harry'ego, której akurat w tym momencie było wszystko obojętne.
Już po chwili obie były gotowe do wyjścia. Na dworze panowała pogoda typowa dla Londynu. Niebo pokryte szarymi chmurami, a w powietrzu wyczuwalny nadchodzący deszcz. Dla przeciętnego turysty taka pogoda była nie do zniesienia i wydawała się bardzo dziwna, ale dla człowieka, mieszkającego w tym mieście już od jakiegoś czasu, tak jak miało to miejsce w przypadku Katherine, albo od urodzenia, jak w sytuacji Rebekah, można było się do niej przyzwyczaić i nawet polubić.
Wychodząc z domu spotkały Caroline, która chciała spędzić trochę czasu z Katherine.
Na pierwszy rzut oka widać było, że chce naprawić dawne relacje łączące ją z szatynką. Gdy tylko dostrzegała Kate w szkole lub na ulicy, od razu posyłała jej uśmiech, nawet z dość dużej odległości. W sumie robiła to kilka razy dziennie, a to nie były jedyne sygnały jakie blondynka dawała młodszej siostrze Harry’ego…
Mimo to, dziewczyna Liam’a zachowywała w stosunku do niej widoczny dystans. Tak jakby starała się ochronić siebie przed kolejną raną na swoim sercu wyrządzoną przez jej dawną przyjaciółkę. Tak, zdecydowanie dobrze powiedziane… DAWNĄ. Już nią nie jest. Jednak cała ta sytuacja, związana z nagłym i niespodziewanym zerwaniem ich przyjaźni, odcisnęła na Katherine piętno, o którym nigdy nie uda jej się zapomnieć, mimo naprawdę szczerych chęci…
Rebekah już przy pierwszym spotkaniu z Caroline nie zaczęła darzyć jej sympatią. Może i zabrzmi to płytko, ale sam wygląd blondynki świadczył o tym, że jest ona dość pretensjonalna i zaborcza. W czasie rozmowy też nie umiały znaleźć wspólnych tematów, dlatego dziewczyna Harry’ego uważała, że na tym jednym spotkaniu ich feralna znajomość się zakończy. Ale los chciał najwidoczniej spłatać jej figla i sprowadził przyjaciółkę siostry Hazzy, przynajmniej z czasów przebywania w Holmes Chanel, tu, do Londynu i to nawet do tej samej szkoły. Zastanawiała się jednak nad pewnym faktem. Co takiego miała w sobie blondynka, że Katherine darzyła ją takim zaufaniem w swoim rodzinnym miasteczku…?
Pomimo tych wszystkich uprzedzeń dotyczących dziewczyny, postanowiła być miła i zaprosić ją do siebie. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale podejrzewała, że był to impuls. Nie myślała wtedy nad konsekwencjami swojego czynu. Właściwie, to nie myślała w tamtym momencie w ogóle…
Kiedy były już pod jej domem, blondynka przypomniała sobie o Dylan, którą również wypadałoby zaprosić, choćby z tego powodu, iż trochę się znały i nawet lubiły. W końcu, jeżeli jest tu Caroline, to jak mogłoby zabraknąć brunetki…?
Kiedy Dylan poznała się z Caroline krótkim uściskiem dłoni, padło pewne nurtujące, aczkolwiek standardowe pytanie:
- To co robimy? - zapytała dziewczyna Liam'a Payn'a.
- Nie wiem jak Wy, ale ja bym się czegoś napiła - oznajmiła Dylan.
- Czego dokładnie? - zapytała Rebekah.
- Wina… - zaśmiała się brunetka.
- Myślę, że coś znajdę... – odpowiedziała blondynka, uśmiechając się tajemniczo - Też chcecie?
- Żartowałam - oświadczyła Dylan, wybuchając śmiechem.
- Ale czemu miałybyśmy się nie napić? - zapytała retorycznie Caroline, po raz pierwszy wypowiadając się na jakiś poważny temat - Przecież jesteśmy prawie dorosłe, a zresztą jeden kieliszek nam nie zaszkodzi…
         Katherine i Rebekah, gdzieś głęboko w swojej podświadomości, wyczuwały, że to nie jest najlepszy pomysł i mogą wyniknąć z tego tylko same kłopoty. Jednak reszta ich koleżanek zdawała się tym całkowicie nie przejmować…
Blondynka zniknęła w kuchni, prawdopodobnie szukając kieliszków, a Dylan pogrążyła się w rozmowie z Caroline.
Już po chwili dziewczyna Harry’ego wróciła z tacą, na której stała butelka jakiegoś dobrego, półwytrawnego wina, cztery kieliszki i specjalny otwieracz do tego typu trunków.
- Umie któraś z Was to otworzyć? - zapytała blondynka.
- Daj mi to - powiedziała Kate, co też Rebekah uczyniła.
Szatynka otworzyła butelkę bez najmniejszego problemu.
- Skąd Ty…? - zaczęła Dylan.
- Lata praktyki - zaśmiała się młodsza siostra Harry'ego - Chłopaki mnie tego nauczyli - wyjaśniła - Może jednak jest jakaś zaleta tego, że mieszkam z piątką facetów – dodała, uśmiechając się szeroko.

***

Początkowo zakładały, że skończy się na kieliszku, a mimo to zakończyło się dopiero na całej butelce…
 To, że miały słabe głowy było raczej oczywiste. Wyglądały i zachowywały się gorzej niż zespół na urodzinach Liam'a. Włączyły jakąś muzykę i zaczęły spontanicznie do niej tańczyć.
Najgorzej zachowywały się Katherine i Rebekah…
Szatynka pierwszy raz w życiu miała alkohol w ustach, gdyż jej nadopiekuńczy braciszek starannie zadbał o to, żeby nie mogła go wcześniej zasmakować, także jej zachowanie wydawało się adekwatne do obecnej sytuacji.
Za to Rebekah, była w takim, a nie innym stanie, z powodu Caroline. Dziewczyna pochodząca z Holmes Chapel bardzo dokładnie dbała o to, żeby kieliszek blondynki był cały czas pełny i wznosiła na jej cześć mnóstwo toastów, które dziewczyna Hazzy wypijała jednym haustem. Dla bezstronnego obserwatora jej działania wydawały się celowe, ale nastolatki nie zwracały na to uwagi, przynajmniej nie w tamtym momencie…
Gdy dziki taniec Rebekah i Kate przeniósł się na stół, dwie lampki wina, stojące na jego skraju, wylądowały na jasnych panelach, uderzając o nie z brzękiem.
- Ups! - krzyknęła młodsza siostra Loczka - Twoja mama będzie zła…
- Jak się o tym nie dowie, to zła nie będzie... Zaraz się to posprząta - stwierdziła blondynka.
Poszła do kuchni, a już za chwilę wróciła do salonu razem ze zmiotką i szufelką.
W tym samym czasie do drzwi zadzwonił dzwonek. Poszła je otworzyć Dylan, gdyż była najbliżej wejścia.
- Ja chyba śnię... – wymamrotała niepewnie - Właśnie stoi przede mną 2/5 zespołu One Direction – wybełkotała, kurczowo trzymając się drzwi, z powodu braku równowagi.
- Jest Kate i Rebekah? – zapytał Loczek, podejrzliwie patrząc na stan brunetki, chwiejącej się niebezpiecznie.
- No pewnie, że są – odpowiedziała nastolatka, szeroko się uśmiechając - Wejdźcie, może się z nami napijecie…? - zaproponowała, wpuszczając ich do środka.
         Wtedy cała zastana sytuacja stała się dla nich krystalicznie czysta. Jak się okazuje ich dziewczyn nie można spuścić nawet na moment z oczu… Zostawisz je na chwilę, a one od razu biorą się za alkohol. Styles oraz chłopak jego siostry zastanawiali się tylko, która z nich była na tyle mądra, że wpadła na ten jakże wyśmienity pomysł, żeby upijać się w środku tygodnia i to podczas ich nieobecności… W tej sytuacji idealnie sprawdzało się przysłowie: „Gdy kota nie ma, myszy harcują”...
- Nie, dzięki - odpowiedział Harry, dygocząc ze złości.
Dylan zaprowadziła chłopaków do salonu, gdzie szalały pozostałe nastolatki.
Jeżeli wcześniej byli na nie źli, to teraz absolutnie przepełniała ich wściekłość. Jak można w tak krótkim czasie doprowadzić się do takiego stanu…? No jak…?
- Która wpadła na ten istnie genialną myśl…? - wrzasnął Harold.
Trzy dziewczyny wskazały na biedną Dylan, która nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Payne’a i jego przyjaciela.
- Ale po co się gorączkować? - stwierdziła Kate, robiąc głupkowatą minę - Nic się przecież nie stało - powiedziała idąc w kierunku Liam'a i prawie wchodząc w rozbite szkło.
- Uważaj! - syknął Liam, podchodząc do niej i bezpiecznie ją przeprowadzając - Co Wam odbiło? – zapytał wściekły chłopak.
- Jesteśmy prawie dorosłe i stwierdziłyśmy, że troszeczkę wina nam nie zaszkodzi… - wyjaśniła Katherine, nieco się zataczając.
- Przecież nie jest źle… Jak widzicie, żyjemy i nic nam nie jest - wtrąciła Rebekah.
- Troszeczkę…? - warknął Hazza - Wypiłyście całą butelkę! – krzyknął, podnosząc pusty pojemnik - Nie mówiąc już o tym, że ledwo trzymacie się na nogach!
- Przecież stoimy… - wymamrotała z trudnością blondynka -  Jak wspomniałam wcześniej, nie jest z nami najgorzej…
- Może Ty jeszcze stoisz, ale z Kate jest gorzej. Gdyby nie Liam, to z pewnością nie byłoby tak kolorowo - zauważył starszy brat szatynki.
- A może chcecie się napić z nami…? - zaproponowała Rebekah – W piwnicy mam wyśmienity rocznik, przynajmniej tak twierdzi mój tata…
- Czyś Ty oszalała…? - wykrzyknął  osiemnastolatek, co jego dziewczyna pozostawiła bez komentarza.
Katherine w tym czasie przysypiała już na ramieniu Liam'a. Kręciło jej się w głowie, a powieki nieznośnie ciążyły.
- Może niech one lepiej pójdą spać - zaproponował brunet.
Na słowo „spać" szatynka otworzyła oczy i powiedziała:
- Żadne spać! Impreza się dopiero rozkręca!
- Ale, kochanie, Ty już tu prawie śpisz… - powiedział cichym głosem Liam, delikatnie głaskając ją na policzku – Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju Rebekah.
- Nigdzie nie idę! - oburzyła się nastolatka – I wcale nie jestem pijana! – krzyknęła, lekko się zataczając.
- Nie umiesz nawet ustać bez kołysania się na boki - powiedział z rezygnacją w głosie - Idziemy, nie dyskutuj – dodał, prowadząc ją na schody.
- Puść mnie! - rozkazała młodsza siostra Harry’ego, próbując wyrwać się ze stalowego uścisku swojego chłopaka, lecz nieskutecznie.
- Nie, idziesz spać - rozkazał brunet.
- Ale, Liam... - wybełkotała dziewczyna, będąc już na szczycie schodów.
         Kiedy brunetowi w końcu udało się wprowadzić pijaną Katherine do pokoju jej najlepszej przyjaciółki, odezwał się Harry, uważnie spoglądając na swoją również nietrzeźwą dziewczynę.
- A co ja mam z Tobą zrobić…?
- Ja tu zostaję razem z Caroline i Dylan! - oznajmiła uparcie Rebekah, ledwo trzymając się na nogach, ale starając się, objąć obie swoje koleżanki.
         Niesamowity był fakt jak alkohol działał na ludzi… Gdy blondynka pochodząca z Holmes Chapel wchodziła do jej domu, Rebekah praktycznie nie mogła na nią patrzeć, a już o zaufaniu do dziewczyny nie było mowy. Natomiast po wypiciu kilku lampek wina, uparła się, żeby zostać z nią w salonie aż do rana. No proszę jakie niesamowite skutki mogą przynieść napoje procentowe…!
- Nie drażnij mnie! - warknął Loczek, mrużąc wściekle oczy.
         Cała ta sytuacja zaczynała go stopniowo denerwować… Na to, że nastolatki upiły się, nie było już żadnej rady, ale mogły chociaż próbować odkupić swoje winy, pokazując, że odzyskały, choć w jakimś nikłym stopniu, swój rozsądek.
Na szczęście jeden problem spadł mu z głowy… Chociaż Katherine zdecydowała się iść spać. No, może nie do końca „zdecydowała się”, ale Liam, najzwyczajniej w świecie, postanowił ją do tego zmusić.
- Nie zostawię tutaj dziewczyn – powiedziała buntowniczo, zakładając ręce na piersiach - Jak one nie idą spać, to ja tym bardziej!
- W obecnym stanie bardzo by Wam się to przydało… - stwierdził Hazza, chowając twarz w dłoniach w geście całkowitej rezygnacji.
- Ale ja muszę tu jeszcze posprzątać… - wykręcała się blondynka.
Nie miała ochoty gnić w łóżku, gdy do tego stopnia rozsadzała ją pozytywna energia. Miała wrażenie, że gdyby tylko mogła, bawiłaby się do samego rana.
- Ja posprzątam - zaoferował chłopak - Proszę Cię, Rebekah, zrób to, co mówię, ponieważ tak będzie dla wszystkich najlepiej… - westchnął – Ty położysz się spać, a ja odwiozę dziewczyny.
- No dobrze... – ustąpiła, niechętnie idąc w stronę schodów.
Same wdrapanie się na pierwsze trzy stopnie, zajęło jej znacznie więcej czasu niż normalnie. Jej, na co dzień, dobra równowaga opuściła ją bez jakiegokolwiek pożegnania. Schody migotały jej przed oczyma, raz przybliżając się, a raz oddalając.
Dlatego chłopak uśmiechnął się do dziewczyny, ukazując swoje dołeczki i zaproponował:
- Może Ci pomóc…?
- Nie, dam sobie radę – odpowiedziała, chcąc pokazać, że jest niezależna.
Po dłuższej chwili weszła na górę, po czym weszła do swojego pokoju. Jego wyraźne dotychczas kontury rozmazywały jej się przed oczyma.
Katherine już słodko spała po lewej stronie łóżka blondynki, a Liam opiekuńczo głaskał ją po lokowanych włosach. Rebekah, nie odzywając się ani słowem, położyła się obok szatynki i od razu usnęła.
Brunetowi nie pozostało nic innego, jak pilnowanie nastolatek do samego rana, żeby nie wywinęły kolejnego, jakże inteligentnego, numeru. Szczerze w to wątpił, gdyż ich obecny stan, raczej im na to nie pozwalał. Co to alkohol, poczują zapewne dopiero rano, gdy obudzą się z miażdżącym bólem głowy…

***

- Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
To zdanie brutalnie wyrwało Kate z jej mocnego snu. Niemrawo otworzyła powieki i rozejrzała się po wnętrzu pokoju swojej najlepszej przyjaciółki, która leżała obok niej z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi ustami, co świadczyło o tym, że najwidoczniej jeszcze śpi. Próbując przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego dnia, napotkała pustkę. Czystą i namacalną dziurę we wspomnieniach, której nie umiała odnowić, nawet po chwili dłuższego zastanowienia.
Kiedy powoli zaczęła podnosić się do pozycji siedzącej, miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje. Z każdym kolejnym ruchem było coraz gorzej. Teraz wiedziała jak czuł się Louis po pamiętnych urodzinach Liam'a. Jak mogła być wtedy dla niego taka niemiła…?

***

- Co Ty tu robisz, Styles? - wykrzyknęła mama Rebekah.
         Mimo tego, iż wiedział, że matka jego dziewczyny kiedyś będzie musiała wrócić do domu, to nie spodziewał się, że stanie się to, gdy on będzie tu jeszcze przebywał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że powinien kryć Rebekah, ale nie miał pojęcia, co ma jej odpowiedzieć. Żadne wiarygodne kłamstwo nie przychodziło mu w tej chwili do głowy…
- Yyy, przyszedłem odwiedzić pani córkę… - powiedział Hazza po chwili namysłu.
„Błagam Cię, Harry, to było więcej niż żałosne…” – skarcił się w myślach Loczek. Przeszywający wzrok kobiety świadczył o tym, że nie uwierzyła w jego bajeczkę nawet przez moment. No nic, trzeba zacząć improwizować…
- O tej godzinie? - zapytała podejrzliwie rodzicielka blondynki.
- Tak, przecież jest już po dziewiątej – powiedział, zerkając na zegarek, który miał na ręce.
- To wytłumaczysz mi może, co robi tutaj Twój kolega? - zażądała, zerkając na Liam'a, śpiącego na fotelu.
- To zbyt skomplikowane… - westchnął z rezygnacją w głosie Hazza, mierzwiąc sobie włosy.
- Mimo tego, chciałabym żebyś mi wyjaśnił - poprosiła.
- U Rebekah spała dzisiaj Katherine i… on przyszedł ze mną, no, ale… ale zasnął, bo… bo czekamy na nie od dłuższego czasu – wytłumaczył, plącząc się we własnych zeznaniach i wymyślając wszystko na bieżąco.
- To o której tu przyjechaliście, skoro on zdążył zasnąć? - zapytała znów kobieta, drążąc temat i pogrążając dalej chłopaka swojej jedynej córki.
- Jakieś pół godziny temu - skłamał chłopak.
         Zamierzał brnąć w kłamstwach dalej, modląc się w duchu, żeby obronną ręką wyjść z tej całej chorej i skomplikowanej sytuacji.
- Ten twój kolega szybko zasnął… - stwierdziła matka nastolatki, rezygnując z zadawania dalszych pytań i znikając w drzwiach, prowadzących do łazienki.
- Taki już jest… – odpowiedział sam sobie Styles, pochodząc do Liam'a i brutalnie go budząc.
- Co...? - ocknął się Payne, przecierając oczy i przeciągając się w fotelu.
- Mama Rebekah wróciła… - szepnął.
- Co!? - powiedział Liam, zrywając się z fotela, na którym wczoraj wieczorem zasnął, po ułożeniu dziewczyn do snu.
- Tylko spokojnie, już mnie przepytywała i skłamałem, więc nie wdawaj się z nią w jakiekolwiek dyskusje - ostrzegł chłopak.
- Okej, gdzie Kate? - zapytał brunet, martwiąc się o swoją dziewczynę.
- Chyba jeszcze śpi, ale chodźmy do nich... – zaproponował Harry - Poczekamy aż się obudzą i dopiero zabierzemy ją do domu – oświadczył, idąc w stronę schodów.
Dziewiętnastolatek podążył zaraz za nim.
Kiedy Hazza otworzył drzwi do pokoju swojej dziewczyny, zobaczył Katherine, siedzącą na skraju łóżka i wpatrującą się w ścianę znajdującą się nad nimi.
Można było szczerze przyznać, że bywały dni, w których wyglądała lepiej. Bladą twarz okalały splątane włosy, a czekoladowe oczy były przekrwione. 
- Pić… - jęknęła szatynka, chwytając się za gardło – Ała! Moja głowa…
- Zaraz Ci coś przyniosę – zapewnił Loczek, uważnie na nią patrząc – Jak się czujesz, poza tym, że głowa Ci zapewne pęka…?
- Tak jak widać… - odburknęła nastolatka, przecierając zmęczone oczy – Dlaczego mama Rebekah na Ciebie krzyczała?
- A Ty byś nie krzyczała wczuwając się w jej sytuację…? Gdybyś rano, wracając do domu, natrafiła w salonie na dwóch całkowicie obcych facetów...? – zapytał retorycznie Harry - Musiałem nakłamać, aby Was nie wydać, bo po tym, co zrobiłyście wczoraj, to każdego po kolei by udusiła. Rzecz jasna, zaczynając od Was – powiedział, wskazując na swoją siostrę i jeszcze tkwiącą w łóżku dziewczynę.
- No właśnie… Wracając do wczorajszego tematu, to czy któryś z Was mógłby mnie oświecić, co takiego złego wczoraj wyczyniałam? - zapytała - Mam pustkę w głowie…
- Wypiłyście całą butelkę wina, wariowałyście tak, że zbiłyście kieliszki, później przyszliśmy my i położyliśmy Was spać, a następnie musieliśmy po Was sprzątać – wytłumaczył zwięźle Liam.
- Nie pamiętam niczego… - podkreśliła dziewczyna, chwytając się za głowę.
Po paru minutach milczenia i karcącym spojrzeniu chłopaków, Katherine, Liam i Harry usłyszeli przeciągły jęk, świadczący o tym, że Rebekah powoli zaczynała się wybudzać. Pytanie tylko czy była w lepszym stanie niż jej przyjaciółka…
- Jak się czujesz, skarbie? - zapytał Harry, głaszcząc ją po włosach, kiedy to blondynka otworzyła oczy i zmusiła je do współpracy.
- Bywało lepiej – westchnęła nastolatka – Póki co, nie zamierzam wychodzić z pokoju, aby nie natknąć się na moją mamę – postanowiła – No wiecie, ona po jednym czujnym spojrzeniu zorientuje się, że przeholowałam z alkoholem, a po ostatniej akcji w szkole, z pewnością, obciąży mnie jakimiś konsekwencjami mojego idiotycznego, jak bez wątpienia stwierdzi, zachowania...
- Zostać tu z Tobą? - zapytał z troską w głosie Harry.
- Przecież masz obowiązki... - powiedziała Rebekah, uważnie patrząc na swojego chłopaka.
- Akurat tak się składa, że dzisiaj mamy wolne - wyjaśnił brunet - Chciałem Cię gdzieś zabrać, ale ze względu na okoliczności, myślę, że zostaniemy tutaj – oznajmił, uśmiechając się, tak że w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które siedemnastolatka wręcz ubóstwiała.
- W takim razie my nie będziemy Wam przeszkadzać, prawda kochanie? – zapytał Liam, spoglądając na swoją dziewczynę.
- Yhm – mruknęła Katherine, z trudem wstając z łóżka.
- To dobrze się składa, ponieważ moja mama jest teraz pod prysznicem i nie zauważy waszej dwójki - powiedziała Rebekah.
- Skąd to wiesz? - zapytał zdziwiony Hazza.
- Wsłuchaj się - powiedziała - Te dźwięki to moja mama… – dodała ze wstydem.
Chodziło jej o coś, co przypominało jeżdżenie paznokciami po tablicy.

***

Czeeeść, kochani.! ;D Przepraszam, nawaliłam… Wiem i przyznaję się do tego bez bicia… Teoretycznie czasu mam mnóstwo tyle że jak przychodzi do poprawy rozdziału, to moja chęć nagle gdzieś ucieka…
Tym razem nie składam Wam żadnych obietnic bez pokrycia. Nowa notka będzie… jak będzie.
Żar leje się z nieba, mój mózg nie funkcjonuje tak jak powinien, także nie zanudzam więcej i zachęcam do komentowania. O ile ktoś to jeszcze czyta…
Wasza Katherine ;*

10 komentarzy:

  1. Super rozdział, bardzo zabawny. Dobrze, że Harry wszystko wytłumaczył mamie swojej dziewczyny.
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyta, czyta....
    Codziennie patrzyłam, czy jest rozdział, teraz patrzę i jest! Ale się ucieszyłam! Chociaż zapomniałam, co było w poprzednim rozdziale i musiałam go przeczytać...
    Ten rozdział bardzo mi się podoba, lubię takie akcje. Tylko, naprawdę, gdybyś mogła częściej dodawać, to byłoby miło.
    Ja również życzę, aby ta wena jednak była...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ta przerwa była bardzo, bardzo długa i jeszcze raz za nią przepraszam... Po prostu nie umiałam się pozbierać do sprawdzenia rozdziału ;/
      Ale fajnie jest czuć, że ktoś codziennie wchodzi na tego bloga, bo już zaczynałam wątpić czy ktoś tu jeszcze zagląda. Ogromne dzięki.! ;D
      Wychodzę z założenia, że już niczego nie obiecuję, bo wtedy nic mi z tego nie wychodzi...
      Dziękuję za opinię ;)
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  3. Super!! Się dziewczyny upiły ,że ...dobrze ,że chłopaki przyszli .Czekam na next/M

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na następny! mówię to setny raz: bardzo podoba mi się to opowiadanie! :) /Olaa xx

    OdpowiedzUsuń
  5. szybko dodawaj kolejny !! ja chciałam was zaprosić na mojego bloga nie jest o one direction liczy się dla nas każdy komentarz !!zapraszam !
    http://stylesowelove.blogspot.com/search?updated-min=2013-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2014-01-01T00:00:00-08:00&max-results=23

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do szybkości to już nie ode mnie zależy...
      W wolnej chwili wpadnę ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń